Drugi tom autobiografii Riada Sattoufa, zabiera nas do syryjskiej szkoły z połowy lat 80-tych XX wieku. Po lekturze tego komiksu, nie dziwi mnie, że dzieci wychowane w takim systemie, dziś często nie potrafią odnaleźć się w kulturze krajów Europy. Mowa tutaj głównie o ludziach wychowanych w małych miasteczkach i na wsiach, bowiem duże aglomeracje miejskie, były wtedy bardzo, że tak to ujmę, liberalne. Niestety dyktatura połączona z socjalizmem i radykalną religią, to mieszanka zabójcza w każdym calu. Co w dość unikalny sposób przedstawia nam autor "Araba przyszłości".
Starsze pokolenie pamięta może jak nauczyciel potrafił dać uczniowi linijka po łapach. sam kilka razy dostałem, zawsze zasłużenie. Nic to jednak nie znaczyło, wobec piekła (nie bójmy się użyć tego słowa), małomiasteczkowej arabskiej szkoły. Co prawda poszedłem do szkoły kilka lat później, bowiem w 1989, ale u nas był raj. Riad Sattouf nie miał tyle szczęścia i udał się do szkoły w 1984 roku, w małej syryjskiej wiosce. Tam poznał czym jest prawdziwy terror, choć miał już z nim do czynienia wcześniej, ze strony swoich rówieśników oraz sąsiadów. Na swoje nieszczęście posiadał w tamtym okresie jasne włosy, więc sporo Syryjczyków brało go za żyda. Zważywszy, jak mocno muzułmanie nienawidzą żydów, czemu w sporym stopniu jest winny sam Izrael, nie ma co się dziwić, że Riad miał nieciekawe dzieciństwo. Szczególnie mieszkając w tamtym regionie.
Jak zatem opisał bym społeczeństwo przedstawione w komiksie? Rasiści, antysemici, radykałowie religijni, hołdujący kompletnej znieczulicy. Nie oznacza to, że wybieliłbym tym samym Izraelczyków, bowiem zachowują się identycznie, tylko słowo "antysemita" zamieniłbym na "islamofob". W praktyce obie nacje mogą sobie rękę podać na tym polu, co genialnie obrazuje komiks. Szczególnie gdy zestawi się go z pracą Guya Delisle "Kroniki Jerozoimskie". Tutaj rzuca się w oczy pewna zależność, odnośnie krajów Bliskiego Wschodu. Oba komiksy opisują zupełnie inny okres, inny region, inną kulturę, a mimo to ma się wrażenie, jakby czytało się o tym samym. To najlepiej świadczy o chorobie toczącej ten region.
Najlepiej obrazuje to system edukacji. Teoretycznie szkoła ma uczyć czytania, pisania, liczenia historii i tak dalej. W przybytku opisanym przez autora jest.... inaczej. Przez długi czas dzieci uczyły się na pamięć hymnu Syrii i były świadkami, jak reżim "edukuje" nieodpowiednie zachowanie. Rozumiem, że należy stosować dyscyplinę, ale to co wyrabia się na kartach tego komiksu, zakrawa o łamanie praw człowieka. Idealny przykład jak uformować bezrozumnego obywatela, który zabije tego, kto jest wrogiem ojczyzny, wskazanym przez miłościwego dyktatora. Ciężko powiedzieć, czy obecnie coś się zmieniło w tej materii, a patrząc na to w jakim stanie dziś jest Syria, śmiem wątpić w poprawę tego stanu rzeczy przez najbliższe sto lat. Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę współczuję tym ludziom, chciałbym aby to piekło się zakończyło, ale polityka międzynarodowa do tego nie dopuści. Sam Baszszar al-Asad to monstrum (choć nie wierzę w wiele jego medialnie nagłośnionych zbrodni), zupełnie jak jego ojciec, który co 7 lat był wybierany niemal jednogłośnie na prezydenta. Zresztą komiks ukazuje absurd tego wydarzenia i formę głosowania. Skoro ten element w zasadzie nie uległ zmianie, to jak można liczyć na poprawę systemu szkolnictwa. Szczególnie w kraju ogarniętym wojną.
Na drugim biegunie autor ukazuje życie we Francji. To jest jak utopia. Swobodny dostęp do towarów, normalna praca i mieszkanie, brak ostrej cenzury, swoboda wypowiedzi, wielu kandydatów w nadchodzących wyborach. W takim wypadku zderzenie ówczesnej Francji z Syrią, to jak porównanie Mustanga do Tico, gdzie ten drugi grozi pierwszemu, twierdząc że korozja to tylko maskowanie potrzebne do walki w terenie.Niemniej Sattouf nie oszczędza tez swoich krewnych z Francji, którzy też zachowują się czasem niczym paranoicy. Szczególnie jego babcia, co zostało cudownie zilustrowane.
Komu komiks może się spodobać?
Osobom interesującym się kulturą i polityką krajów Bliskiego Wschodu.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Bez cienia wahania. Uważam tą autobiografię za wyjątkowo ważną i niezwykle potrzebną w obecnych czasach. Latem tego roku wychodzi we Francji trzeci tom, opisujący lata 1986-1987, zatem mam nadzieję, że jesienią lub najpóźniej w grudniu zawita on do nas.
Czy komiks pozostaje w kolekcji?
Na jednej z najwyższych półek.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Tak, i jako cała seria, jest w chwili obecnej moim faworytem do pierwszego miejsca na podium.
Jak zatem opisał bym społeczeństwo przedstawione w komiksie? Rasiści, antysemici, radykałowie religijni, hołdujący kompletnej znieczulicy. Nie oznacza to, że wybieliłbym tym samym Izraelczyków, bowiem zachowują się identycznie, tylko słowo "antysemita" zamieniłbym na "islamofob". W praktyce obie nacje mogą sobie rękę podać na tym polu, co genialnie obrazuje komiks. Szczególnie gdy zestawi się go z pracą Guya Delisle "Kroniki Jerozoimskie". Tutaj rzuca się w oczy pewna zależność, odnośnie krajów Bliskiego Wschodu. Oba komiksy opisują zupełnie inny okres, inny region, inną kulturę, a mimo to ma się wrażenie, jakby czytało się o tym samym. To najlepiej świadczy o chorobie toczącej ten region.
Najlepiej obrazuje to system edukacji. Teoretycznie szkoła ma uczyć czytania, pisania, liczenia historii i tak dalej. W przybytku opisanym przez autora jest.... inaczej. Przez długi czas dzieci uczyły się na pamięć hymnu Syrii i były świadkami, jak reżim "edukuje" nieodpowiednie zachowanie. Rozumiem, że należy stosować dyscyplinę, ale to co wyrabia się na kartach tego komiksu, zakrawa o łamanie praw człowieka. Idealny przykład jak uformować bezrozumnego obywatela, który zabije tego, kto jest wrogiem ojczyzny, wskazanym przez miłościwego dyktatora. Ciężko powiedzieć, czy obecnie coś się zmieniło w tej materii, a patrząc na to w jakim stanie dziś jest Syria, śmiem wątpić w poprawę tego stanu rzeczy przez najbliższe sto lat. Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę współczuję tym ludziom, chciałbym aby to piekło się zakończyło, ale polityka międzynarodowa do tego nie dopuści. Sam Baszszar al-Asad to monstrum (choć nie wierzę w wiele jego medialnie nagłośnionych zbrodni), zupełnie jak jego ojciec, który co 7 lat był wybierany niemal jednogłośnie na prezydenta. Zresztą komiks ukazuje absurd tego wydarzenia i formę głosowania. Skoro ten element w zasadzie nie uległ zmianie, to jak można liczyć na poprawę systemu szkolnictwa. Szczególnie w kraju ogarniętym wojną.
Na drugim biegunie autor ukazuje życie we Francji. To jest jak utopia. Swobodny dostęp do towarów, normalna praca i mieszkanie, brak ostrej cenzury, swoboda wypowiedzi, wielu kandydatów w nadchodzących wyborach. W takim wypadku zderzenie ówczesnej Francji z Syrią, to jak porównanie Mustanga do Tico, gdzie ten drugi grozi pierwszemu, twierdząc że korozja to tylko maskowanie potrzebne do walki w terenie.Niemniej Sattouf nie oszczędza tez swoich krewnych z Francji, którzy też zachowują się czasem niczym paranoicy. Szczególnie jego babcia, co zostało cudownie zilustrowane.
Komu komiks może się spodobać?
Osobom interesującym się kulturą i polityką krajów Bliskiego Wschodu.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Bez cienia wahania. Uważam tą autobiografię za wyjątkowo ważną i niezwykle potrzebną w obecnych czasach. Latem tego roku wychodzi we Francji trzeci tom, opisujący lata 1986-1987, zatem mam nadzieję, że jesienią lub najpóźniej w grudniu zawita on do nas.
Czy komiks pozostaje w kolekcji?
Na jednej z najwyższych półek.
Czy komiks zakwalifikował się do wstępnej listy TOP 12 przeczytanych komiksów 2018?
Tak, i jako cała seria, jest w chwili obecnej moim faworytem do pierwszego miejsca na podium.