Seria "Darth Vader" z nowego kanonu była jak dotąd jedną z moich ulubionych, choć cieszę się że dobiegła końca. Ciągnięcie czegoś w nieskończoność nigdy nie wychodziło na dobre i nieraz pogrzebało dobrze rozpoczynające się historie. Jak zatem wypadł finał Mrocznego Lorde Sithów, który za plecami swego mistrza budował własne Imperium? Ciekawie, płynnie przechodząc do piątego epizodu filmowego. Co prawda zostało jeszcze sporo miejsca na to aby stworzyć nową historię nim przed naszymi oczami zawita "Imperium kontratakuje", ale niekoniecznie musi ona powstawać. To jest naprawdę dobry zabieg, choć nim nastąpił całość miała kilka... hmm.... zgrzytów. Tak. "Koniec gry" nie jest doskonały i choć w uniwersum Star Wars przymykam oko na pewne głupoty związane z scenariuszem i prawami fizyki, to czasem ich natłok potrafi zmęczyć.
Darth Vader ma nie mały kłopot. Doktor Aphra, jego współpracownica znająca zdecydowanie za dużo sekretów, uciekła z rąk Rebelii i ukrywa się gdzieś w galaktyce. Jednocześnie dawni słudzy Imperium, którzy pod przywództwem Cylo chcą obalić ostatnich Sithów, stanowią poważne zagrożenie. Imperator nakazuje Vaderowi ich zlikwidowanie, sam zaś pozostaje na pokładzie superniszczyciela ochrzczonego nazwą "Executor". Vader prowadzony ciemną stroną mocy postanawia zniszczyć wszystkich, którzy staną mu na drodze i wypełnić wolę swego mistrza. Tym sposobem coraz bardziej zapada się w mrok, tracąc resztki swego człowieczeństwa.
Sama postać tytułowego antagonisty jest napisana rewelacyjnie. To pozbawiony emocji, kierowany niemal czystym instynktem i przesycony mrokiem stwór, który kiedyś był człowiekiem. Teraz bardziej przypomina maszynę, zarówno od strony fizycznej jak i duchowej. Nie ma w nim choćby grama współczucia, litości czy smutku. Nie waha się mordować dzieci, palić miast czy niszczyć wszystkiego co stanie mu na drodze, nie ważne jakim kosztem. Zachowuje się chłodno i wyrachowanie, kalkulując niczym komputer każdy kolejny ruch oraz wiążące się z tym zagrożenia i profity. Ci którzy mu służą są tylko i wyłącznie narzędziami, a te zawsze można zastąpić nowymi. To jest Darth Vader budzący strach w oczach czytelnika.
Co zaś się tyczy pozostałych bohaterów i bohaterek finalnej części tej serii, to poza kilkoma wyjątkami, reszta zachowała się do bólu przewidywalnie. Tak naprawdę to tylko i wyłącznie Doktor Aphra potrafiła czymś zaskoczyć i finał z jej udziałem był naprawdę ciekawie zbudowany. Cylo i spółka natomiast... cóż... zrobili co mieli zrobić, po czym przybył Vader i pokazał że to komiks o nim, a reszta robi za rekwizyty. Jedynie zawiódł mnie Thanoth, robiący tutaj za detektywa, gdyż wątek z nim jest zdecydowanie za słabo pociągnięty względem tego jak świetnie zbudowano tą postać w poprzednich odcinkach.
"Koniec gry" to dobry komiks i naprawdę znakomite zakończenie całej serii. Niby można coś jeszcze dopisać, ale nie jest to konieczne. W praktyce lepiej nawet gdyby tego nie zrobiono, skupiając się na nowych postaciach i wydarzeniach po "Imperium kontratakuje". Osobiście jestem zadowolony z finału mimo kilku nudnych fragmentów czy miejscami zbyt już chamskiego wykorzystywania mechaniki "zabili go i uciekł". Niemniej jeśli ktoś jest wielkim fanem nowego kanonu świata Star Wars, to po lekturze tego komiksu będzie z pewnością wielce usatysfakcjonowany.