Polska ma bogaty dorobek kinematograficzny, choć ostatnimi czasy mam wrażenie, że tak jak Hollywood, zalicza spadek jakości. Są też produkcje trzymające poziom, przy czym nie będące doskonałymi. "Carte Blanche" jest jednym z takich dzieł. Wielki potencjał, fabuła oparta na prawdziwych wydarzeniach i świetna gra aktorska. Jednocześnie kilka pomniejszych kamyków do buta wpadło i potrafiło skutecznie popsuć przyjemność z wycieczki. Historia przedstawiona w filmie opowiada o nauczycielu, który tracąc wzrok, nie poddał się i postanowił poprowadzić swoją klasę do matury. Problem w tym, że nie powiedział o swej ułomności dyrekcji co zaowocowało nieoczekiwanymi konsekwencjami.
Kacper uczy historii w liceum. Dogaduje się z młodzieżą, szczególnie tą trudną, prowadzi spokojne życie samotnika i słucha gderania matki, która ciągle go swata. Pewnego dnia ulega wypadkowi samochodowemu w wyniku czego jego matka ginie, a on sam zaczyna mieć kłopoty ze wzrokiem. Okazuje się, że jest obciążony genetycznie chorobą odkładająca pigment w oczach, co zawęża jego pole widzenia, z czasem doprowadzając do ślepoty. Chce się poddać, ale przyjaciel przemawia mu do rozumu. Dodatkowo dyrektorka postanawia dać Kacprowi klasę maturalną do poprowadzenia i ten aby nie stracić swych uczniów nie mówi swej przełożonej o chorobie.
W tym momencie pojawia się pierwszy zgrzyt - milczenie w sprawie choroby. Kacper obawia się, że straci swoją klasę lub co gorsza pracę, co jest bzdurą. Pominąwszy już związki zawodowe i prawo, sam znałem dwóch nauczycieli, którzy byli niewidomi i jakoś spokojnie dawali sobie radę w prowadzeniu lekcji. Co więcej ich choroba sprawiała, że uczniowie bardziej się przejmowali nauką i naprawdę zależało im aby osiągnąć dobre stopnie bez ściągania. Z drugiej strony Kacper się boi, co Andrzej Chyra wcielający się w jego postać oddał rewelacyjnie. Dotąd był zawsze sprawny, spostrzegawczy i samowystarczalny. To on opiekował się innymi, a nie odwrotnie. Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, to wtedy całość nabiera sensu, choć da się to zauważyć raczej późno.
Kolejnym punktem, już totalnie naciąganym, jest stopniowe polepszanie się słuchu Kacpra, gdy jego wzrok się pogarsza. Owszem, jedne zmysły potrafią zastąpić inne, ale w tak krótkim tempie. Tymczasem kilka scen sugeruje jakoby Kacper wręcz miał słuch supermena i to nie tylko gdy jeszcze widzi, ale po upływie góra miesiąca. To proces powolny, wieloletni, zatem tutaj wrzucony wręcz bez sensu. Takich drobiazgów jest jeszcze kilka, ale w praktyce umykają one uwadze widza podczas seansu.
Warto natomiast pochwalić aktorów za swoją pracę na planie, szczególnie Arkadiusza Jakubika, który gra Wiktora, przyjaciela głównego bohatera. Jest to chyba największa ostoja rozsądku w całym filmie, dobrze życząca Kacprowi i nie bojąca się wygarnąć mu jego błędów. Tak naprawdę to do tej postaci poczułem największą sympatię, mimo że święta nie jest i sporo za uchem ma nazbierane. Niemniej to Wiktor jest ostoją dla Kacpra w trudnych chwilach, stale przy nim będąc nie ważne co by się działo. Drugą ważną postacią jest koleżanka z pracy Kacpra - Ewa - grana przez Urszulę Grabowską. Ciekawa bohaterka, nawiązująca romans z głównym charakterem filmu, ale niestety scenariusz miejscami za bardzo spłyca jej rolę. Szczególnie na początku, gdzie tak naprawdę ciężko mi było zrozumieć po co na się plącze po szkolnych korytarzach. Jeszcze gorzej scenariusz potraktował Klarę, zbuntowaną uczennicę, zagraną przez Elizę Rycembel. Aktorka naprawdę świetnie wczuła się w swoją rolę, dobrze pokazała charakter zbuntowanej nastolatki i... w praktyce zniknęła z ekranu. Pojawia się tylko na początku i końcu filmu, a pomiędzy od czasu do czasu przemyka, nie robiąc nic istotnego. Szkoda, bo można było wykrzesać z tego coś więcej.
"Carte Blanche" to dobry film, ale tak naprawdę mógł być rewelacyjny gdyby scenariusz aż tak bardzo nie skupiał się na Kacprze i dał więcej czasu innym bohaterom. Zdjęcia i montaż są bardzo dobre, gra aktorska również, muzyka, której jest niewiele, też pasuje do całości. Film potrafi wzruszyć, zmusić do przemyśleń i ma bardzo ciekawe zakończenie. Do tego przedstawia osobę na której losach napisano scenariusz. Wyszło naprawdę dobrze, ale mimo to czuć miejscami niedociągnięcia, o których wspomniałem. Na szczęście nie są one na tyle znaczące aby odstraszyć od tej produkcji.
Film legalnie dostępny na serwisie CDA w usłudze premium.
Kacper uczy historii w liceum. Dogaduje się z młodzieżą, szczególnie tą trudną, prowadzi spokojne życie samotnika i słucha gderania matki, która ciągle go swata. Pewnego dnia ulega wypadkowi samochodowemu w wyniku czego jego matka ginie, a on sam zaczyna mieć kłopoty ze wzrokiem. Okazuje się, że jest obciążony genetycznie chorobą odkładająca pigment w oczach, co zawęża jego pole widzenia, z czasem doprowadzając do ślepoty. Chce się poddać, ale przyjaciel przemawia mu do rozumu. Dodatkowo dyrektorka postanawia dać Kacprowi klasę maturalną do poprowadzenia i ten aby nie stracić swych uczniów nie mówi swej przełożonej o chorobie.
W tym momencie pojawia się pierwszy zgrzyt - milczenie w sprawie choroby. Kacper obawia się, że straci swoją klasę lub co gorsza pracę, co jest bzdurą. Pominąwszy już związki zawodowe i prawo, sam znałem dwóch nauczycieli, którzy byli niewidomi i jakoś spokojnie dawali sobie radę w prowadzeniu lekcji. Co więcej ich choroba sprawiała, że uczniowie bardziej się przejmowali nauką i naprawdę zależało im aby osiągnąć dobre stopnie bez ściągania. Z drugiej strony Kacper się boi, co Andrzej Chyra wcielający się w jego postać oddał rewelacyjnie. Dotąd był zawsze sprawny, spostrzegawczy i samowystarczalny. To on opiekował się innymi, a nie odwrotnie. Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, to wtedy całość nabiera sensu, choć da się to zauważyć raczej późno.
Kolejnym punktem, już totalnie naciąganym, jest stopniowe polepszanie się słuchu Kacpra, gdy jego wzrok się pogarsza. Owszem, jedne zmysły potrafią zastąpić inne, ale w tak krótkim tempie. Tymczasem kilka scen sugeruje jakoby Kacper wręcz miał słuch supermena i to nie tylko gdy jeszcze widzi, ale po upływie góra miesiąca. To proces powolny, wieloletni, zatem tutaj wrzucony wręcz bez sensu. Takich drobiazgów jest jeszcze kilka, ale w praktyce umykają one uwadze widza podczas seansu.
Warto natomiast pochwalić aktorów za swoją pracę na planie, szczególnie Arkadiusza Jakubika, który gra Wiktora, przyjaciela głównego bohatera. Jest to chyba największa ostoja rozsądku w całym filmie, dobrze życząca Kacprowi i nie bojąca się wygarnąć mu jego błędów. Tak naprawdę to do tej postaci poczułem największą sympatię, mimo że święta nie jest i sporo za uchem ma nazbierane. Niemniej to Wiktor jest ostoją dla Kacpra w trudnych chwilach, stale przy nim będąc nie ważne co by się działo. Drugą ważną postacią jest koleżanka z pracy Kacpra - Ewa - grana przez Urszulę Grabowską. Ciekawa bohaterka, nawiązująca romans z głównym charakterem filmu, ale niestety scenariusz miejscami za bardzo spłyca jej rolę. Szczególnie na początku, gdzie tak naprawdę ciężko mi było zrozumieć po co na się plącze po szkolnych korytarzach. Jeszcze gorzej scenariusz potraktował Klarę, zbuntowaną uczennicę, zagraną przez Elizę Rycembel. Aktorka naprawdę świetnie wczuła się w swoją rolę, dobrze pokazała charakter zbuntowanej nastolatki i... w praktyce zniknęła z ekranu. Pojawia się tylko na początku i końcu filmu, a pomiędzy od czasu do czasu przemyka, nie robiąc nic istotnego. Szkoda, bo można było wykrzesać z tego coś więcej.
"Carte Blanche" to dobry film, ale tak naprawdę mógł być rewelacyjny gdyby scenariusz aż tak bardzo nie skupiał się na Kacprze i dał więcej czasu innym bohaterom. Zdjęcia i montaż są bardzo dobre, gra aktorska również, muzyka, której jest niewiele, też pasuje do całości. Film potrafi wzruszyć, zmusić do przemyśleń i ma bardzo ciekawe zakończenie. Do tego przedstawia osobę na której losach napisano scenariusz. Wyszło naprawdę dobrze, ale mimo to czuć miejscami niedociągnięcia, o których wspomniałem. Na szczęście nie są one na tyle znaczące aby odstraszyć od tej produkcji.
Film legalnie dostępny na serwisie CDA w usłudze premium.