18 marca 2017

10 minut

Ileż to razy wcielaliśmy się w postać detektywa albo policjanta. Zapewne setki. Znacznie rzadziej natomiast wchodziliśmy w skórę mordercy, bo chyba że ktoś jest fanem Hitmana. Jednak w świecie gier planszowych ta rola bywa nieraz ograniczona i, z wiadomych powodów, mniej promowana. "10 minut" to produkcja mówiąca o byciu cichym zabójcą, polującym na... innych zabójców. Jeśli ktoś w tym momencie pomyślał o filmie "Turniej" z 2009 roku, to nie jest to do końca złe skojarzenie, gdyż faktycznie będziemy ganiać po mieście strzelając i dźgając naszych konkurentów. A wszystko w zwierzęcej, mocno nasuwającej na myśl serię komiksów "Blacksad", oprawie.

Zacznijmy od tego, że gra jest skierowana do osób starszych ze względu na swoją tematykę. Mimo prostoty mechaniki, która opanowałby nawet sześciolatek, nie każdy rodzic chce aby jego małe dziecko bawiło się w zabijakę szalejącego po mieście z arsenałem na plecach. Dlatego sugerowany wiek to 14+ i warto się tego trzymać. Początkowo bowiem zwieść nas może oprawa wizualna, miła i, że się tak wyrażę, "bajkowa". Jednak po bliższym przyjrzeniu się rysunkom zauważymy zakrwawiony kij bejsbolowy w rękach seksownej kocicy, dynamit w lodach podawanych przez myszkę czy tygrysa wlewającego truciznę do wina. Wisienką na tym zabójczym torcie jest biały lis w stroju biskupa z długim różańcem w ręku. Takie rysunki zdecydowanie nie są przeznaczone dla małych dzieci, zatem ograniczenie PEGI na pudełku jest w pełni uzasadnione.


Jaki jest zatem cel samej rozgrywki. Otóż każdy z graczy losuje w tajemnicy swoją postać, a następnie trzy kolejne postacie, które są jego celami do zlikwidowania. Kto pierwszy tego dokona zakończy grę, choć niekoniecznie wygra cały pojedynek. Otóż w całej zabawie liczą się punkty i tak otrzymamy ich mniej za likwidację celu niż za pochwycenie, rękami policji, żywcem konkurenta. Choć i tego możemy skasować aby zyskać punkty. Jeśli jednak zabijemy cywila to otrzymujemy punkty karne, innymi słowy ujemne, zaś kasacja policjanta w praktyce wyklucza nas z gry. I tutaj tkwi sedno całej zabawy, polegającej nie tylko na eliminacji poszczególnych postaci, ale również blefie oraz dedukcji, kto z postaci na planszy może być mordercą.

Dodatkowych emocji dostarcza losowo generowana przez samych graczy mapa miasta. Tutaj pojawia się kolejny psikus w postaci dwóch typów terenu. Na części z nich jest bowiem celownik oznaczający, że gracz może oddać strzał - na jedno pole z pistoletu lub na całą długość ulicy w linii prostej z karabinu wyborowego. Warunek jest jednak jeden... gracz musi w obu sytuacjach stać samotnie na takim polu. W tym momencie zaczynają się schody. Jak ubić kogoś z naszej listy śmierci, jednocześnie nie zdradzając tożsamości swej postaci. Sprawa wydaje się banalne, ale wcale taka nie jest. Na pomoc przychodzi mordowanie nożem, gdzie postać i ofiara muszą znajdować się na tym samym polu. Jednak i tutaj należy wykazać się inteligencją, gdyż zawsze określamy, przynajmniej w wariancie podstawowym, czym zabijamy. Dodatkowo nie ważne jakiego rodzaju broni używamy, musimy baczyć aby na naszym kafelku nie stał policjant. Ten pojawia się tam gdy dojdzie do morderstwa, zaś wszystkie inne postacie wtedy uciekają na dowolne graniczne pola.


Jakby tego było mało, każdy gracz może poruszać wszystkimi postaciami. W swej turze ma zawsze do wykorzystania dwie akcje - ruch i morderstwo lub zaaresztowanie postaci. Akcje te może wykonać w dowolnej kolejności, zatem warto dzięki temu tak namieszać aby nasi przeciwnicy pogubili się w swoich decyzjach. Niestety rozgrywka w tej samej grupie przez dłuższy czas sprawi, że zaczniemy uczyć się toku rozumowania naszych kompanów, zatem sama gra stanie się łatwiejsza. Chyba ze ktoś jest dobrym szachista umiejącym jednocześnie improwizować i blefować, wtedy rozgryzienie takiej osoby może być bardzo trudne, ale jednocześnie dla takiego gracza "10 minut" z pewnością okaże się za proste.

Podsumowując - "10 minut" to naprawdę bardzo dobra gra. Szybka, wciągająca i naprawdę solidnie, od strony materiałów i oprawy wizualnej, wydana. Zdecydowanie nie jest to jednak, ze względu na swój temat, produkcja skierowana do młodszego odbiorcy, który jak wspomniałem wcześniej spokojnie by sobie z nią poradził. Jednak mimo swej prostoty i ograniczonej regrywalności w krótkim przedziale czasu, warto sięgnąć po ten tytuł. Jest na tyle przystępny, że potrafi przyciągnąć na dłużej, nawet nieopierzonego gracza, który spokojnie odnajdzie się tutaj w gronie weteranów. To najlepszy dowód jak dobrze zaprojektowano rozgrywkę.

Plusy:
* bardzo niski próg wejścia
* duża grywalność
* nadaje się do wspólnych rozgrywek weteranów z nowicjuszami
* tak naprawdę dość wymagająca rozgrywka
* świetne wydanie (rysunki, materiały)

Minusy:
* po dłuższym czasie w tym samym składzie może nużyć
* kontrowersyjna tematyka (dla niektórych)