Piąty zeszyt o przygodach dzielnego trubadura i jego przyjaciół jest
niestety ostatnim tomem jaki został napisany i wydrukowany po dziś
dzień. Odbiega też on mocno w kilku aspektach od reszty serii, gdyż jest
o wiele poważniejszy oraz mroczny, choć nadal posiada dużą dawkę
humoru. Tradycyjnie odpowiada za nią nasz wiecznie pakujący się w
tarapaty Narcyz, jednak tym razem dobrał sobie kompanię równie
zwariowaną co on sam.
Los po raz kolejny zawiódł naszych przyjaciół do miasta Corneloup,
znanego nam dobrze z drugiego tomu serii. Otóż w tym właśnie miejscu
mają się rozegrać turniej rycerski zorganizowany przez samego Pana tego
miasta i okolicznych ziem, Goberta de Corneloup. Co więcej sam
organizator postanawia wziąć udział w turnieju, a że jest on znanym
rycerzem, ten kto go pokona w pojedynku na kopie zyska nie byle jaki
tytuł. Hugo zaproszony przez pana zamku asystuje mu jako paź i giermek
zarazem, zaś Narcyz i Biskoto oddają się radości zasłużonego wypoczynku,
ciesząc się przywilejami jakie na nich spłynęły dzięki zasługom, które
wyświadczyli ongiś panu Gobertowi. Niestety spokój i wesoła atmosfera
turnieju szybko zostają zakłócone za sprawą szaleńczych wybryków
Narcyza, który przez przypadek sprawił, że niejaki Farald de Mortegoute
przegrał w zawodach. Otóż rycerz którego wystawił został pokonany
podczas zawodów i co gorsza wyszło na jaw że zamiast człowieka w zbroi
nie było żywego ducha. Gobert de Corneloup postanawia wypytać o wszystko
Faralda tej jednak zdążył zbiec do swej fortecy umieszczonej na
uśpionym wulkanie. Jednak sprawa komplikuje się bardziej kiedy Hugo
spotyka Pipeventa oraz jego przyjaciela Kankana będącego ożywionym
naczyniem. Okazuje się że przybyli ostrzec pana zamku przed
czarnoksięską magią Faralda, który tworzy w swym zamku armię ożywionych
zbroi mających podbić okoliczne hrabstwa. Hugo postanawia wraz z swymi
przyjaciółmi dotrzeć do fortecy umieszczonej na wulkanie, uratować
więzionego tam arcymaga Orcefala, dzięki któremu Farald może tworzyć swą
armię i przede wszystkim odzyskać tajemniczy artefakt zwany Błękitną
Perłą. Jest on bowiem źródłem wiedzy każdego kto para się magią oraz
jedyną rzeczą która pozwala zwykłemu śmiertelnikowi kontrolować
czarnoksiężników.
Błękitna perła jest bardzo mroczną przygodą
w której napotkamy pełno strasznych stworów powstałych z ożywionych
przedmiotów, okrutnych rycerzy a wszystko to w scenerii ponurych,
uśpionych wulkanów. Sam zamek Faralda de Mortegoute również idealnie
wpasowuje się w ten opis, będąc posępnym zamczyskiem zbudowanym z
białego kamienia, pośród którego murów poruszają się ludzie pozbawieni
wolnej woli wykonując niewolniczą pracę. Ożywione przedmioty zaś imitują
normalne życie mieszkańców zamku, począwszy od zwykłej świty na
strażnikach kończąc. Pośród wszystkich tych postaci na powierzchnię
najbardziej przebija się osoba nadzorcy Fularda, okrutnego niegodziwca,
który za wszelką cenę chce zdobyć błękitną perłę swego twórcy, aby
przejąć nad nim kontrolę i samemu zasiąść na miejscu Faralda. Na
podstawie tych postaci, autor w przepiękny sposób pokazał jak bardzo
zwodnicza i niszcząca jest nienawiść oraz żądza absolutnej władzy, która
prędzej czy później prowadzi do tyranii.
Hugo natomiast po raz kolejny pokazuje swą postawą bardzo dojrzałą oraz
odpowiedzialną osobę. Wszystkie jego decyzje oraz sam plan są
przemyślane i nawet kiedy Narcyz pakuje swych towarzyszy w kolejne
kłopoty to rudy trubadur posiada kilka zapasowych asów w rękawie, aby
móc się wykaraskać z opresji. Sama postać Narcyza po raz kolejny jest
bardziej dojrzała, choć nadal nie stroni on od głupot i lekkomyślnych
posunięć. Niemniej jednak odgrywa w tej przygodzie bardzo istotną rolę,
stając się postacią tak samo ważną jak tytułowy bohater czy przebiegły
Farald. W tym zeszycie natomiast bardzo krótko mamy do czynienia z
wróżką Śliweczką, jednak jej wkład w finał tej historii jest bardzo
znaczący. Z drugiej strony takie podejście sprawiło, że sytuacja
wymusiła na Hugo aby samodzielnie podejmował najważniejsze decyzje.
Błękitna perła jest bardzo dojrzałą
przygodą i jednocześnie kończącą definitywnie przygody rudego trubadura.
Szkoda, ponieważ zakończenie jest otwarte, dając olbrzymie pole do
popisu autorowi, zaś sama kreacja świata oraz głównych bohaterów wręcz
unikatowa. Dla mnie Bedu mógłby ciągnąć tą serię tak samo długo jak
Gościnny i Uderzo przygody Asteriksa i Obeliksa. Może kiedyś autor tych
baśniowych przygód uraczy swych czytelników nowymi perypetiami rudzielca
i jego przyjaciół, którzy z młodzieńców wyrośli na honorowych i
odważnych mężczyzn, a w tym wszystkim pomogła im bardzo ludzka wróżka
Śliweczka.
OCENA 10!/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz