4 czerwca 2014

Godzilla (2014)

Bardzo lubię tematykę monster story, ale rzadko kiedy natrafiam na film czy książkę, które dla mnie są ciekawe. Mam dość specyficzny gust i nigdy nie ukrywałem że bardzo podoba mi się Godzilla z 1998 roku w wykonaniu Emmericha oraz późniejszy serial animowany będący kontynuacją tego filmu, już w zupełnie innym wydaniu. Po dziś dzień cenię dwa, w mojej opinii, rewelacyjne filmy które zapoczątkowały chyba na szeroką skalę cały ruch monster story. Mowa o Potworze z głębokości 20.000 sążni z 1953 roku i Godzilli w reżyserii Ishiro Honda z 1954. Inne odsłony zawsze mnie śmieszyły, gdyż do bólu przypominały mi serial Power Rangers oraz fabularnie były nudne, choć część potworów wizualnie mi się podobała. Gdy usłyszałem że Hollywood pod okiem Japończyków zamierza stworzyć nowy film o królu potworów, utrzymany w kanwie oryginałów, ale z zachowaniem wszelkich nowinek technicznych, wiedziałem że muszę obejrzeć ten film na dużym ekranie. Moje oczekiwania były naprawdę spore i w dużej mierze zostały zaspokojone, jednak kilka potknięć sprawiło że seans był dla mnie jednorazową rozrywką, do której raczej już nie wrócę, tak jak wracam do filmu z 1998, uznanego przez wielu fanów Godzilli za kpinę.

Fabuła najnowszej historii o super potworze w praktyce niczym nie zaskakuje i jest prosta jak konstrukcja cepa. Z końcem XX wieku na Filipinach naukowcy odkrywają monstrualnych rozmiarów szkielet, a w nim dwa kokony. Jeden jest cały i mocno zasuszony zaś z drugiego coś wylazło i zwiało do morza. Niedługo potem w jednej z elektrowni atomowych u wybrzeży Japonii dochodzi do katastrofalnego w skutkach trzęsienia ziemi, poprzedzonego serią wyładowań EMP. Wiele lat później, czołowy naukowiec elektrowni nadal szuka w ruinach miasta rozwiązania zagadki tajemniczego kataklizmu. Jego, już dorosły, syn chce go odciągnąć od tego zamiaru, ale w tym czasie wpadają w ręce wojskowych i są świadkami narodzin MUTO, ogromnego potwora, który jest odpowiedzialny za katastrofę sprzed lat. Niedługo potem z oceanu wyłania się monstrum zwane Godzillą, którego zamiary nie są do końca jasne dla ludzi, stojących w obliczu zagłady z szponów gigantycznych potworów.

Mamy zatem tutaj schemat, który powtarzał się niemal w nieskończonym łańcuchu w produkcjach japońskich, gdzie Godzilla raz rozwalała wszystko aby innym razem walczyć po stronie ludzi. W nowej odsłonie na pierwszym planie mamy jednak MUTO, który sieje zniszczenie na każdym kroku. Potem pojawia się tytułowy potwór, ale w całej produkcji jest go stosunkowo mało, szczególnie gdy nagle do tego duetu dochodzi drugi MUTO, znacznie większy od poprzedniego. Co prawda Godzilla króluje na ekranie gdy już go zajmie, co jednak nie zmienia faktu że jest jej zwyczajnie za mało w całej produkcji.

Winą tego stanu rzeczy są ludzie, gdyż losy głównych bohaterów są niemiłosiernie rozwleczone. Niemal cały początek, trwający prawie 20 minut, to monotonne terkotanie o niczym. Potem też nie jest lepiej. Jak tylko rozkręcą się sceny z potworami, zaraz muszą wskoczyć ni z gruszki ni z pietruszki dzielni marines i ratują cały świat, w najbardziej absurdalny sposób jaki tylko widz może sobie wyobrazić. Nie wymagałem od tego obrazu jakiejś szczególnej logiki zachowań postaci, ale to co wyczyniają na ekranie, nieraz wywołuje smutny śmiech. Do tego kilka innych pomysłów dotyczących samych potworów jest mocno przesadzona.

Od strony czysto technicznej film jest jednak naprawdę świetny. Taki obraz Godzilli i jej przeciwników zawsze chciałem zobaczyć. Komputerowe potwory wyglądają miejscami naprawdę realistycznie - skóra, pracujące pod nią mięśnie - po prostu czysta słodycz dla oka. Do tego dochodzi pokaźna liczba eksplozji, niszczenia budynków i wszystkiego co tylko stanie na drodze gigantów. Warstwa dźwiękowa też jest na bardzo wysokim poziomie, zarówno od strony odgłosów otoczenia (ryk Godzilli czy MUTO jest rewelacyjny) jak i oprawy muzycznej. Tutaj w wielu miejscach słychać klasyczne nuty z japońskich filmów o królu potworów co buduje naprawdę dobry klimat.

Jak zatem bawiłem się na Godzilli, w wykonaniu reżysera odpowiedzialnego za Strefę X (Monsters)? Dobrze, ale nie powiem abym był zachwycony. Miejscami, szczególnie na początku oraz przed finałową walką potworów, nudziłem się z powodu rozwlekłych i niepotrzebnych scen "dramatycznych". Do tego część bubli logicznych raziła niemiłosiernie nawet w filmie tego typu. Na szczęście Godzilla i MUTO mocno zrekompensowały mi te niedogodności, a pokaz komputerowych fajerwerków jaki temu wtórował tylko dopomógł. Film okazał się dla mnie jednorazówką, choć nie żałuję wydanych na seans pieniędzy. Czy pokuszę się o kupno DVD? Chyba nie, ale może z czasem zmienię zdanie. Nowa Godzilla powinna spodobać się fanom japońskiej serii. Inni mogą pójść na nią z ciekawości i dla efektów specjalnych, które warto zobaczyć na dużym ekranie i robią wrażenie w 2D równie dobre co w 3D.

Ocena - 6,5/10

Gatunek: Monster Story
Produkcja: Japonia, USA
Czas trwania: 123 min
Premiera: 16 maja 2014 (8 maja 2014 w USA)
Polski dystrybutor: Warner Bros. Poland

1 komentarz:

  1. Mnie się podobał przede wszystkim sam GODZILLA:)

    Baronek7

    OdpowiedzUsuń