Uwielbiam Gillian Anderson, której ikoniczna wręcz rola w serialu "Z Archiwum X" jest po prostu cudowna. Jednak aktorka zabłysła wielokrotnie na ekranie w różnych postaciach i chętnie nadrabiam tytuły, gdzie wystąpiła, a mi przeszły koło nosa. "The Fall" zadebiutował już jakiś czas temu na serwisie Netflix, gdzie z miejsca wrzucono wszystkie 3 sezony. Produkcja obiecywała sporo, zwiastun wypadał interesująco, aktor znany z "50 Twarzy Greya" przykuwał uwagę, więc nie mogłem przejść obojętnie. I jak pierwszy sezon naprawdę wypadł świetnie, tak drugi zabił we mnie resztki wiary w logikę scenarzystów. W tym materiale omówię głównie pierwsze dwa sezony, bowiem trzeciego, finalnego, zwyczajnie nie zdzierżyłem.
Całość zaczyna się klasycznie jak na kryminał, ale naprawdę przyjemnie. W Belfaście dochodzi do serii makabrycznych zbrodni na kobietach. Cechą wspólną ofiar jest ich wiek oraz status - są po trzydziestce, samodzielne oraz niezależne i odnoszące sukcesy w życiu zawodowym. Jednocześnie nie piastują bardzo wysokich stanowisk, ale nie brakuje im na chleb. Widz od razu poznaje mordercę, który jest psychologiem, ma rodzinę i jest bardzo "zwyczajny", choć przy tym atrakcyjny. Jednocześnie do miasta przybywa inspektor, mająca ocenić prace lokalnej policji w sprawie niepowodzenia w ujęciu przestępcy. Tym sposobem kobieta wplątuje się w całą serię makabrycznych sytuacji, bowiem sprawca zaczyna dostawać obsesji na jej punkcie.
Naprawdę brzmi to świetnie i cały pierwszy sezon, mimo kilku kosmetycznych potknięć, trzyma wysoki poziom. Zatem antagonista zachowuje się racjonalnie, policja błądzi po omacku, ale głównie dlatego, że brak tutaj jednoznacznych tropów, brak podejrzanego. Natomiast nasza pani inspektor, jest z jednej strony chłodno kalkulującą funkcjonariuszką, z drugiej wyzwoloną kobietą, lubiącą się zwyczajnie zabawić po pracy. Zatem każdy element jest na swoim miejscu, maszyna pracuje pełną parą i widz ogląda z zapartym tchem rywalizacje pomiędzy mordercą a stróżami porządku.
Wszystko zaczyna się sypać w drugim sezonie. Nagle policja dostaje klapek na oczy. Widz już dawno wskazuje palcem, gdzie leżą dowody, tymczasem ci ich nie widzą. Da się jeszcze jakoś logicznie wytłumaczyć powód niedbałości antagonisty, bowiem ten z jednej strony poczuł się za silny, z drugiej kilka razy spieprzył sprawę, a raz kompletnie ja pogrzebał w panice. I to wtedy zostawił masę dowód, policja wie kogo szuka, a mimo to nie może go aresztować, bo... no w zasadzie nie bo mają same "poszlaki". Szczerze, naprawdę marnie to wyglądało.
Na dokładkę dochodzi postać nastolatki, która flirtuje z naszym psychopatą. I znów - w pierwszym sezonie ten motyw działa, ale w drugim sypie się niczym domek z kart. Z każdą kolejną sceną para antagonistów staje się coraz mniej wiarygodna, a rzekome uzależnienie od siebie i pociąg intymny są wykonane zwyczajnie niedbale oraz prostacko. Mnie to zwyczajnie irytowało i budziło niesmak, bo czasem wręcz nie pasowało do stworzonego profili mordercy, który nawet nie spoglądał na nastolatki. Jego interesował konkretny typ kobiet i miał ku temu solidnie ugruntowaną argumentację.
Równie kiepsko wypadają męskie postacie drugo- i dalszoplanowe. W pierwszym sezonie ma to jeszcze jakie podłoże, bo dominują dwie postacie oraz próbującą wejść na pierwszy plan nastolatka. Ale potem, gdy sprawa się mocno zapętla oraz trochę gmatwa, ignorowanie kilku z bohaterów boli. Szczególnie młodą policjantkę, która pomaga naszej inspektor. Zostaje zepchnięta na margines, podczas gdy miała robić za głos rozsądku oraz oczy i uszy naszej protagonistki. Podobnie jest z panią patolog czy dwoma gliniarzami, z którymi główna bohaterka sypia (przy czym to ostatnie faktycznie ma sens).
Zatem czy serial to szrot? W mojej opinii nie. Technicznie jest wykonany porządnie, a miejscami bardzo dobrze. Zdjęcia, montaż, oprawa dźwiękowa, gra aktorska czy cały koncept historii. Po prostu w drugim sezonie scenariusz zaczyna się powtarzać, a wiele postaci głupieje, byle tylko przeciągnąć widowisko. Finał drugiego sezonu jest wręcz niedorzecznie głupi i zupełnie odebrał mi apetyt na więcej. Próbowałem obejrzeć trzeci sezon po chwili odpoczynku, ale zwyczajnie nie szło przebić się przez poziom absurdów. Szczególnie odnośnie przesłuchania mordercy.
Szkoda, bo liczyłem na naprawdę dopracowany kryminał. A tak dostałem przeciętniaka. Można obejrzeć, a później zapomnieć. Na Netflix jest dużo seriali oraz filmów kryminalnych stanowiących faktyczną konkurencję. "Modliszka", "Mindhunter" czy "Słudzy Króla Midasa". Stoją one na niebotycznie wyższym poziomie niż "The Fall" i szczerze polecam po nie sięgnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz