Eksplodujące kotki są bardzo popularne chyba na całym świecie. Na pewno w Europie oraz Ameryce, bo o tej grze wspomniano nawet w serialu "Miłość, śmierć i roboty" w odcinku Trzy roboty, pierwszego sezonu. Autorzy tej serii zrobili kilka innych gier w tym zręcznościówkę "Gra w kotka i pyszczek", która obecnie posiada już swoją scenę turniejową. Również w Polsce. Jest to bardzo prosta gra, naprawdę dająca masę frajdy i w zasadzie idealna dla rodzin z dziećmi. Może nie takimi totalnie małymi, ale wydaje mi się że starsze przedszkolaki szybko się tutaj odnajdą.
Najważniejszym elementem gry jest... pudełko. Tak, stanowi ono planszę oraz jednocześnie przechowuje wszystkie ruchome komponenty. Ma to jednak pewne wady, które niestety potrafią szybko rzucić się w oczy. Po pierwsze brakuje jakiegoś magnetycznego lub fizycznego zapięcia pudełka. Możemy je nosić jak taką "walizeczkę", ale potrafi się otwierać, co jest bardzo niewskazane. Po drugie główną ścianę dzielącą pole gry an dwie części wmontowujemy w środek rozłożonego pudełka. Po dłuższym czasie może się zwyczajnie wyrobić, natomiast zbyt mocne wciśniecie uszkodzi konstrukcję tekturową i tym samym potrafi rozwalić grę. Na koniec pakowanie komponentów wymaga nieco sprytu i delikatności. Jeśli coś się nie domyka to nie ciśniemy na chama, bo rozwalimy pudełko. Trzeba wtedy je otworzyć, poprzestawiać elementy i wtedy zamknąć. Zatem fajnie to wygląda, ale z praktycznością bywa różnie.
A trochę komponentów mamy. Pominąwszy planszo-pudełko, w środku znajdziemy:
* koci pyszczek, czyli innymi słowy wspomniana ściana dzieląca planszę na dwie połowy
* tekturowe ściany pudełka (pola gry)
* 2 magnetyczne łapki (niebieska i różowa)
* 17 kulek (2 czarne, 5 białe i 10 żółtych)
* instrukcję + pakiet naklejek
Co do naklejek to mamy kilka ozdobnych oraz dwie do "oczu" kociego pyszczka, gdzie trzeba poprawić wskaźniki punktacji na jednej ze stron. Autorzy naprawdę zgrabnie wybrnęli z tego błędu drukarskiego i całość jeszcze ozdobili swoistym humorem. Wewnątrz pudełka mamy magnesy, do których "przyklejamy" łapki. Na przegrodzie dajemy czarną kulkę (nosek) i 3 białe kulki (ząbki), a każdy gracz dostaje 4 żółte kulki. pozostałe kulki służą jako zapasowe, gdyby kot zabrał nam jakąś z głównego zestawu.
Celem zabawy jest uzyskać 5 punktów. Te zdobywamy wygrywając rundę, a tych rozegramy maksymalnie 9 (czyli mecz zakończyłby się punktacją 5-4). Zadaniem gracza jest wbić odpowiednią ilość kulek danego koloru na stronę przeciwną. Kombinacje mamy następujące:
* Przeciwnik ma na swojej połowie 8 żółtych kulek
* Przeciwnik ma na swojej połowie 3 białe kulki
* Przeciwnik ma na swojej połowie 1 czarną kulkę
Gdy jedna z powyższych sytuacji ma miejsce, następuje zakończenie rundy, dodanie punktów na tablicy (kocie oczy), uporządkowanie pola gry i zaczyna się kolejna runda. I to w zasadzie wszystko. Zatem mamy tutaj do czynienia z czymś na zasadzie ping-ponga, odbijania dysków itp. gier. Szczerze powiedziawszy potrafi to wciągnąć, szczególnie miłośników rozgrywek czysto zręcznościowych. Zabawa jest dynamiczna, wycelowanie w poszczególne elementy pyszczka wcale nie takie proste, jakby się mogło wydawać, a cała gra trwa maksymalnie 10-15 minut. Do tego regrywalność stoi na bardzo wysokim poziomie, a jakość wykonania też nie odbiega od dzisiejszych standardów. Zatem jeśli szukacie tego typu tytułów, to Gra w kotka i pyszczek jest idealna.
NA PLUS:
+ zerowy próg wejścia
+ dynamiczna rozgrywka
+ aktywna scena turniejowa w Polsce
+ uczciwa cena
+ solidne wykonanie
+ zapasowe kulki w zestawie
+ zajmuje mało miejsca
+ hipnotyzujące opakowanie
NA MINUS
- należy bardzo, ale to bardzo dbać o pudełko
- pudełko potrafi mieć tendencję do otwierania się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz