Wiecie z jakim problemem boryka się obecnie marka Star Wars? Otóż jest nim zarząd Disneya, który przerobił serię w jakieś dziwne coś, gdzie koło naprawdę dobrego serialu (Mandalorian) oraz pobocznego filmu (Rogue 1), mamy totalnie skaszanioną główną linie fabularną w postaci epizodów 7-9. Niestety stanowią one kanon, który jest przez to absurdalnie głupi i zaprzecza wszystkiemu co było dobre w oryginalnej trylogii oraz jej prequelu. Z tego powodu ciężko napisać dobry komiks, odnoszący się do obecnych wydarzeń. Szczególnie, gdy autorom chyba zaczyna brakować tematów.
Powiem tak - ten komiks był zbędny. W zasadzie szło by go zamknąć w jednym obszerniejszym zeszycie, a nie sześciu. Tym sposobem dostajemy przygodę wtórną, rozwleczoną, pełną głupotek oraz usilnie starająca się nawiązać do wydarzeń z sequeli, mimo osadzenia akcji pomiędzy epizodem 5 a 6. No bo co tutaj dostajemy?
Darth Vader zostaje wystawiony (znowu) na próbę przez Imperatora. Jego mistrz wściekł się na to, że Vader nie pozabijał kilku osób, ma znów wątpliwości i odkrył historię śmierci Padme. Zatem spuszcza swemu uczniowi łomot i porzuca jego ledwo funkcjonujące ciało na Mustafar, gdzie przed laty odnalazł rannego Anakina. I tak zaczyna się mozolna, nudna oraz do bólu powtarzalna wędrówka głównego bohatera, gdzie co rusz wspomina sceny z przeszłości. Sceny tak dobrze znane z serii filmowej oraz tony komiksów do nich nawiązujących, że miejscami zwyczajnie zasypiałem.
W zasadzie nie wiem do kogo był ten komiks kierowany. Starzy wyjadacze, tacy jak ja, nie dostaną tutaj niczego nowego. Młodsze pokolenie bez znajomości filmowej sagi niewiele z tego wyniesie. Ogólnie jedyny plus tej opowieści to rysunki oraz okładki. Fabularnie był natomiast nijaki, a nowe postacie, które się tutaj pojawiły, ograne do bólu. Szkoda, bo poprzednia przygoda Dartha Vadera miała więcej sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz