Jest to nowy cykl w seriach komiksów dla małych dzieci, skierowanych głównie do przedszkolaków. Wypada niecodziennie, gdyż dzieje się w Australii, a jak powszechnie wiadomo kontynent ten zamieszkują dziwne stworzenia. Dziobak, kolczatka, koala. To tylko kilka zwierząt zaskakujących swym wyglądem oraz zamieszkujących tylko Australię i jej wyspy. Nasz główny bohater, trzeba to otwarcie przyznać, jest sympatyczny oraz pomysłowy. Czy zatem dostaliśmy kolejną unikalną przygodę? Sprawdźmy :)
Muszę przyznać, że spodziewałem się po tym komiksie znacznie mniej. Do tego mniej wyszukanego. Tymczasem z radością oznajmiam, że byłem zbyt pochopny w swych osądach. Treści jest tu naprawdę sporo, sama przygoda trwa niezły kawał czasu, a do tego postacie mają do odegrania mocniej złożone role niż klasyczne idź-przynieś-pozamiataj. Do tego dostajemy dawkę mroku, która dla bardziej wrażliwych może być przerażająca. Serio, antagonista jest miodzio, rysunki bardzo trafiły w mój gust, jednak widzę jak dziś hołubi się dzieciaki w bańkach mydlanych. Osobiście jestem tego przeciwnikiem. Kiedyś ta bańka pęknie i wtedy taka osoba nie radzi sobie kompletnie w życiu.
Ten komiks nie głaszcze nikogo po pleckach. Antagonista to monstrum. Przerażające, głodne i nie mające litości. Ale też jego natura jest uzasadniona. Zresztą dziobak umiejętnie wykłada kawę na ławę jednej z postaci z drużyny, że roślinożercy są tacy delikatni i przewrażliwieni na punkcie wszystkiego. Cudna riposta. Dlatego tym bardziej polecam ten komiks. Oswaja dzieci z tym światem, który nie jest cukierkowy. Owszem, nieraz posiada piękne oblicza, ale za każdym kryje się jakiś mrok. A żeby umieć z nim walczyć, warto najpierw go poznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz