Mimo, ze bardzo cenie sobie serię o nastoletniej Wisience i jej detektywistycznych wojażach, to finalny album mocno mnie rozczarował. W zasadzie miałem wrażenie, jakby by zrobiony na siłę, bez odpowiedniego przygotowania i niejako na skróty. No może nie na skróty, ale wyraźnie autorzy poszli tu na łatwiznę, Jest krótszy, ma mniejszy format i w zasadzie to bardziej zrobiony na kolanie "pamiętnik" niż komiks, do którego przyzwyczaiła mnie ta seria. Jednak zacznijmy od początku.
Blisko 3/4 tego komiksu to pamiętnik tytułowej bohaterki, która powoli wydobywa realny problem na światło dzienne. Okej, pomysł fajny, bowiem Wisienka poznała w końcu nową sympatię swej matki - Stefana - który posiada syna imieniem Walentyn. Mają oni w czwórkę odbyć dość długą podróż, jednak Walentyn czuje się nieswojo. I tutaj na główny plan wkracza wymyślona przez niego kosmiczna przygoda, opisywana przez Wisienkę, dzięki czemu czytelnik poznaje realny problem małego chłopca.
Jak wspomniałem - sam pomysł jest okej, ale wykonanie skrzypi. Po pierwsze miałem wrażenie, ze czytam czyjś osobisty pamiętnik, co nie do końca mi pasowało. Wcześniej był on tylko uzupełnieniem przemyśleń głównej bohaterki, co pchało fabułę do przodu. Tym razem stanowi trzon opowieści, a część komiksowa w zasadzie wygląda niczym wpakowana na doczepkę. Jakoś mi to skrzypiało. Druga sprawa, to zbyt długie wałkowanie pewnych elementów, które już dawno czytelnikowi łażą po głowie, a bohaterowie jakby nie potrafią za tym nadążyć. Gdy czekamy na punkt kulminacyjny, ci rozwlekają daną scenę, co nuży.
Owszem, to nadal ładnie narysowany komiks, ale jako zwieńczenie całej serii, do tego genialnie napisanej i przedstawionej fabularnie, tutaj czuję za dużo zgrzytów. W zasadzie ten tom mógłby po prostu nie powstać i nic by się nie stało. Dlatego osobiście wolę zakończenie z piątego albumu. Ten to takie odcinanie kuponu od zamkniętej opowieści. Byle tylko docisnąć rozwleczone w czasie zakończenie. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz