Tym razem w moje łapki wpadł komiks, który na wielu płaszczyznach przypominał mi "Iniemamocnych" oraz komiksy o genezie Supermana. Na czym polega różnica? Otóż mamy trójkę rodzeństwa w wieku szkolnym, która jest, dosłownie, nie z tej planety. Obdarzeni nadludzkimi umiejętnościami, osamotnieni, wspierani przez robota, starają się odnaleźć w ludzkim społeczeństwie. Nie jest to łatwe, bowiem doskwiera im nie tylko tęsknota za rodzicami, których niemal nie pamiętają, ale też ograniczanie się do roli zwykłego człowieka.
Opowieść zaczyna się dynamicznie, od seny pożaru, po czym czytelnik zostaje przeniesiony o cztery dni do tyłu. Od początku zdajemy sobie sprawę z kim mamy do czynienia, co jednak nie przeszkadza w odbiorze lektury. Jedynie osoby młodsze, które jeszcze nie obcowały zbytnio z komiksami DC czy Marvel mogą poczuć się zaskoczone późniejszym obrotem spraw. Bowiem mamy tutaj klasykę: ekipa z supermocami, która ukrywa swoją tożsamość, zatem pozwala np. aby jednemu z nich "dokopano" w szkolnej rozróbie. Mimo wszystko jest kilka scen, głównie związanych z retrospekcją kluczowych postaci, które potrafią zaskoczyć.
Ogólnie mamy tutaj do czynienia z dobrą opowieścią młodzieżową, która umiejętnie wykorzystuje ograne schematy. Pisanie czegokolwiek więcej o fabule byłoby zbytnim spoilerem, dla każdego kto dłużej siedzi w komiksie. Natomiast warto wspomnieć o kilku istotnych plusach pierwszego tomu "Supersów". Po pierwsze bardzo przypadł mi do gustu rysunek oraz sam styl narracji. Kolejną zaletą są wspomniane retrospekcje głównych bohaterów, dodające szczyptę tajemnicy do całej opowieści. Na koniec przewidywalne, ale przy tym dobrze skonstruowane, zakończenie dające nam punkt wyjścia do następnego tomu. Obiecuje nam klasyczną opowieść z osobami, które ukrywają swoja super-tożsamość, ale też daje nadzieję na kilka zwrotów akcji. Takich mniej typowych dla tego gatunku, bowiem przeszłość naszej trójki nie jest taka różowa, jakby można było zakładać.
Zatem "Supersi" mnie zaciekawili. Na razie daję im ocenę odrobinę na wyrost, wierząc że mocniej rozwiną się w kolejnych tomach. To dobry komiks i dobrze zapowiadająca się seria, mogąca się stać bardzo dobrą, o ile w pełni wykorzysta drzemiący w niej potencjał. Bowiem jest dowodem na to, jak można w ciekawy i umiejętny sposób wykorzystać oklepane motywy do zaprezentowania współczesnemu, młodemu pokoleniu czytelników czegoś, na czym ich rodzice się wychowali, ale przy tym nie kopiować tego w skali jeden do jednego. I ten zabieg bardzo mi się podoba.
Materiał powstał przy współpracy z Wydawnictwem Egmont.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz