25 października 2022

Locke and Key #6: Alfa i Omega

Wreszcie przeczytałem ostatni tom historii o rodzinie Locke'ów oraz magicznych kluczach stworzonych z metalu pochodzącego z innego wymiaru. Poprzedni album wyjaśnił w pełni genezę kluczy, to jak rodzina mieszkająca w Keyhouse się wplątała w całą aferę i kim tak naprawdę był główny antagonista. Dlatego nieco obawiałem się finału, bowiem mój apetyt był przeogromny, a każdy kolejny zeszyt tylko go podsycał. Jakże miło się zaskoczyłem, gdy się okazało, że ostatecznie doszło do interesującego zwrotu akcji oraz złamania kilku schematów. Tak, mogę to otwarcie napisać: Finalny tom Locke and Key jest po prostu doskonałym zwieńczeniem całej opowieści. A teraz przedstawię wam powody, dlaczego tak uważam.

Nie chcę tutaj za bardzo wchodzić w szczegóły fabularne, bowiem bardzo łatwo o spoiler, a mamy w trzecim akcie kilka świetnie skonstruowanych twistów. To co jednak muszę zaznaczyć, to fakt domknięcia absolutnie wszystkich wątków głównych i pobocznych przy utrzymaniu spójności logicznej pomiędzy nimi. Przy tak złożonej fabule, gdzie wiele wydarzeń czytelnik poznawał z punktu retrospekcji, to naprawdę nie mały wyczyn. Szczególnie, że seria komiksowa powstawała przez lata. Jednak udało się. Pierwszy akt tego tomu przygotowuje nas na spektakularny finał, w drugim akcie jest mrocznie, krwawo i brutalnie, a trzeci domyka wszystkie wątki, żegna tych co odeszli w toku całej serii, aby ostatecznie zamknąć drzwi na klucz, kończąc tym samym definitywnie całą opowieść. Wydany w tym roku Złoty Wiek, czyli tom siódmy, jest tak naprawdę zbiorem opowiadań będących prequelami odnoszącymi się do pomniejszych wydarzeń z przeszłości. Jednak o tym napiszę innym razem.

Oceniając jednak samą fabułę, a raczej jej konstrukcję, muszę pochwalić Joe Hilla za głównego antagonistę. Nie tylko to, jak manipulował on innymi postaciami, ale też czytelnikiem. Wiele rzeczy, których domyślałem się po czwartym i piątym tomie serii sprawdziło się w albumie piątym, choć i tam nie zabrakło kilku niespodzianek. Natomiast ostatecznie Hillowi udało się mnie zaskoczyć w kulminacyjnych scenach tego tomu. Szczególnie w odniesieniu co do intencji głównego przeciwnika rodziny Locke'ów. To było naprawdę mistrzowskie posunięcie.

Również ciekawie zaprezentowano sceny domykające opowieść, swego rodzaju przedłużony epilog. Spodziewałem się tam rodzinnego pojednania, bowiem w tego typu opowieściach zawsze ma ono miejsce, ale to jak je przeprowadzono i tak potrafiło mnie zaskoczyć. Dodajmy do tego mistrzowski rysunek Rodrigueza, pełen mroku, cieni i odpowiednio prezentujący krwawe sceny, bez niepotrzebnego epatowania nimi, a dostaniemy naprawdę genialny komiks dla dorosłych.

I tutaj pojawiła się jedna obawa, a mianowicie serial Netflixa, jest skonstruowany pod nastoletniego odbiorcę. Nie twierdzę, że to zupełnie słaby pomysł, ale komiks okazał się na tyle dobry i dojrzały od strony scenariusza oraz klimatu, że aż grzechem było to olać, robiąc z tego serial młodzieżowy. Po prostu pragnąłbym zobaczyć ekranizację, natomiast Netflix, patrząc po zwiastunach, dał nam luźna adaptację. Niby to samo, a jednak już na pierwszy rzut oka widać tonę różnic. Niemniej obejrzę wszystkie trzy sezony i wypowiem się na ich temat dopiero wtedy, jednak po lekturze komiksu podchodzę do serialu ze sporym dystansem. Bowiem praca Joe Hilla i Gabriela Rodrigueza jest zwyczajnie niepodrabialna. Dali mi oni tyle frajdy, że chętnie użyłbym teraz Klucza Głowy, aby zapomnieć całą opowieść i móc przeżyć ją na nowo jeszcze raz.

Materiał powstał przy współpracy z Taurus Media.

1 komentarz: