23 lutego 2022

Lucky Luke #3: Arizona

Sięgając po ten tom przygód Lucky Luke'a należy mieć na uwadze fakt, że ma on na karku ponad 70 lat. Zatem prezentuje on czasy, gdy pewne zagrywki humorystyczne były dopuszczalne, a dziś patrzy się na nie krzywo. Do tego całość prezentuje zupełnie inny styl graficzny, technikę rysowania oraz zawiera dość mało tekstu w dymkach. Tak, to jest stary komiks i tym samym pozwala czytelnikowi doświadczyć swoistej podróży w czasie.

Całość składa się z dwóch pełnometrażowych opowieści oraz dwóch jednostronicowych historyjek. Jednak konstrukcja całego komiksu sprawia wrażenie, jakby składał się z części. Jest to prawda, bowiem w latach gdy powstawał, a zatem 1949-1950 był publikowany właśnie we fragmentach w jednym z francuskich czasopism. Dopiero w 1951 roku pojawiło się wydanie albumowe, które tutaj możemy przeczytać. Z tego powodu całość czyta się miejscami troszkę dziwnie, jakby była zbiorem różnych gagów. To tak jakby oglądać maraton animacji z kojotem i strusiem, gdzie ten pierwszy zbiera masowe baty.

Z tego powodu fabuła gra tutaj raczej marginalną rolę. Ot tworzy linię główną przygody, ale same gagi są powtarzalne i przez to przewidywalne. Dopiero za kilka lat seria zacznie zyskiwać kształt, który dziś jest tak dobrze znany czytelnikom na całym świecie. Z tego powodu młodsi odbiorcy mogą czuć się zawiedzeni faktem braku Daltonów, psa Rintinkana czy faktu, że Jolly Jumper jest zwykłym koniem nie obdarzonym ludzką mową. Z drugiej strony to całkiem ciekawa podróż w przeszłość. Możliwość zobaczenia, jak kiedyś powstawały komiksy tego typu i ile się przez te 70 lat zmieniło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz