Gdy wiele lat temu zacząłem wgryzać się w historię świata XIX wieku, po pewnym czasie doszedłem do następujących wniosków. Był to okres wielkich odkryć naukowych z przeróżnych dziedzin, ale jednocześnie czas największej dewastacji naturalnego środowiska bodaj na wszystkich kontynentach. Liczby zwierząt wymordowanych dla sportu czy przez naukowców po prostu przytłaczają. Najlepszym dowodem na to jest postać Jean-Jacquesa Audubona, Francuza, który przybywszy do USA przedstawiał się jako Amerykanin i zmienił nawet imię na John James Audubon. Skatalogował on ponad 400 ptaków w swej pracy "Ptaki Ameryki", która pożarła niemal całe jego życie. Dziś jest uważany za jednego z prekursorów amerykańskiej ekologii, wielkiego miłośnika przyrody oraz jego nazwiskiem nazwano stowarzyszenie naukowo-artystyczne. Dla mnie, po lekturze tego komiksu mocno opartego na dziennikach podróżniczych Audubona i jego listach, ten człowiek z jednej strony dał światu wspaniałe obrazy ptaków i na pewno przybliżył ich naturę. Z drugiej jednak strony był krótkowzrocznym szaleńcem, zapatrzonym w swoją pracę oraz walnie przyczynił się do dewastacji środowiska.
Jeśli idzie o sam komiks, to naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Już na wstępie autorzy, Fabien Grolleau (scenariusz) i Jeremie Royer (rysunek), wyraźnie zaznaczają, jaki cel przyświecał im przy pracach nad tym komiksem. Otóż nie trzymali się oni absolutnie wiernie faktów, pomijając na przykład okres gdy Audubon zajmował się handlem towarami i tak, jak inni korzystał z pracy czarnych niewolników, a skupili się na jego charakterze i zamiłowaniu do ornitologii. Choć w moim odczuciu trafniejsze określenie to "psychoza". Serio, dla mnie gość był ostro zafiksowany na tym punkcie, ale o tym napiszę za chwilkę. Co do samego komiksu, jako dzieła, to wypada ono bardzo przekonywujący. Mamy wspaniałe ilustracje, obrazujący kontynent Ameryki Północnej w czasach gdy był masowo dewastowany przez kolonizatorów z Europy. Widać wyraźnie, jak z upływem lat tereny lasów, do których wracał bohater tej historii, ustępowały pustkowiom. Audubon też to zauważa, ale w tym wypadku nieraz zachowuje się bardzo krótkowzrocznie. Pragnie sportretować jak najwięcej ptaków, nim inni je wybiją. Problem w tym, że sam przy tym masowo poluje, aby namalować wszelkie detale z bliska.
Tak ten komiks świetnie obrazuje jego osobowość, przy tym wrzucając cytaty z jego dzienników podróżniczych i starając się je choć trochę zweryfikować, bowiem Audubon niewątpliwie często ubarwiał swe opowieści i sam w to wierzył. Autorzy komiksu nie wybielają tez jego postaci, wyraźnie pokazując jego paranoję,która spowodowała oddalenie się od rodziny, zaniedbanie jej oraz swojego stanu zdrowia. W pewnym momencie podróżnik tak się wyniszczył, że groziła mu śmierć godowa, bo wszystkie zarobione z trudem pieniądze wydawał na farby, przybory do malowania oraz amunicję do polowania na ptaki.
Czy zatem Audubon faktycznie przyczynił się do rozwoju ekologii w USA oraz można nazwać go za jej ojca. Szczerze - osobiście nie jestem pewien. Z jednej strony jego badania na pewno przydały się nauce, z drugiej zaś jego konkurent nazwiskiem Willson nie dokonał aż takich szkód w środowisku naturalnym. Owszem, opisał przez to mniej ptaków, jego rysunki nie były sztuką samą w sobie, a bardziej pracami naukowymi, ale też nie wybijał setki ptaków dziennie, tylko po to, aby oddać jakość ich piór. Dodajmy do tego fanatyzm naszego Francuza na punkcie swej pracy oraz na przykład tezy, że jak danego gatunku jest rzesza, to można na niego polować do woli, a zaczyna się robić nieciekawie. Ja wiem, że w XIX wieku był inny światopogląd, ale to on przyczynił się do dewastacji naturalnego środowiska. Nawet sam Audubon zaczął to zauważać podczas swej ostatniej wyprawy u schyłku swego życia.
Zatem dla mnie jego osoba, jak i ten komiks, to swego rodzaju ostrzeżenie. Przestroga przed fanatycznym podążaniem za dziełem, które w zasadzie przerastało samotnego człowieka. Przestroga, aby dbać o naturę, a nie wyniszczać ją pod własne zachcianki, bo co innego kontrola danej populacji, gdy ta nie ma naturalnych drapieżników, a co innego strzelanie do zwierząt dla sportu. Polecam zatem ten komiks nie tyle miłośnikom przyrody, co po prostu ludziom. Zwykłym ludziom, którzy mają w sobie choć odrobinę empatii.
Tak ten komiks świetnie obrazuje jego osobowość, przy tym wrzucając cytaty z jego dzienników podróżniczych i starając się je choć trochę zweryfikować, bowiem Audubon niewątpliwie często ubarwiał swe opowieści i sam w to wierzył. Autorzy komiksu nie wybielają tez jego postaci, wyraźnie pokazując jego paranoję,która spowodowała oddalenie się od rodziny, zaniedbanie jej oraz swojego stanu zdrowia. W pewnym momencie podróżnik tak się wyniszczył, że groziła mu śmierć godowa, bo wszystkie zarobione z trudem pieniądze wydawał na farby, przybory do malowania oraz amunicję do polowania na ptaki.
Czy zatem Audubon faktycznie przyczynił się do rozwoju ekologii w USA oraz można nazwać go za jej ojca. Szczerze - osobiście nie jestem pewien. Z jednej strony jego badania na pewno przydały się nauce, z drugiej zaś jego konkurent nazwiskiem Willson nie dokonał aż takich szkód w środowisku naturalnym. Owszem, opisał przez to mniej ptaków, jego rysunki nie były sztuką samą w sobie, a bardziej pracami naukowymi, ale też nie wybijał setki ptaków dziennie, tylko po to, aby oddać jakość ich piór. Dodajmy do tego fanatyzm naszego Francuza na punkcie swej pracy oraz na przykład tezy, że jak danego gatunku jest rzesza, to można na niego polować do woli, a zaczyna się robić nieciekawie. Ja wiem, że w XIX wieku był inny światopogląd, ale to on przyczynił się do dewastacji naturalnego środowiska. Nawet sam Audubon zaczął to zauważać podczas swej ostatniej wyprawy u schyłku swego życia.
Zatem dla mnie jego osoba, jak i ten komiks, to swego rodzaju ostrzeżenie. Przestroga przed fanatycznym podążaniem za dziełem, które w zasadzie przerastało samotnego człowieka. Przestroga, aby dbać o naturę, a nie wyniszczać ją pod własne zachcianki, bo co innego kontrola danej populacji, gdy ta nie ma naturalnych drapieżników, a co innego strzelanie do zwierząt dla sportu. Polecam zatem ten komiks nie tyle miłośnikom przyrody, co po prostu ludziom. Zwykłym ludziom, którzy mają w sobie choć odrobinę empatii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz