"I nie było już nikogo" to jedna z najsłynniejszych książek Agathy Christie, u nas częściej znana jako "Dziesięciu murzynków". Wiwat polskie tłumaczenie, choć to wynika akurat z faktu, że jest kilka wersji wykorzystanej w książce wierszowanej wyliczanki dla dzieci. Znam nawet wersję z reniferami :) Jak jednak wypadł komiks będący adaptacją tej słynnej książki? Dobrze, choć mam kilka zastrzeżeń. Z drugiej strony nie jestem pewien czy nie wynikają one ze znajomości materiału źródłowego, bowiem jako laik mógłbym mieć zapewne nieco inne podejście.
W moim osobistym przypadku rzecz, która mi realnie przeszkadzała to fakt, że pamiętałem kto był mordercą. Zwykle taka wiedza nie zabiera mi przyjemności z lektury czy oglądania kryminału, ale tutaj było inaczej. Narracja tak usilnie stara się wybielić tą postać, że po prostu bardziej spostrzegawczy czytelnik szybko zacznie podejrzewać, że coś tu jest na rzeczy. Co prawda może mieć trudności z udowodnieniem swej tezy, choć z czasem na poszczególnych kadrach pojawiają się wyraźne podpowiedzi. I dla mnie był to autentycznie problem, bo rzucały się one za bardzo w oczy.
Inny zarzut mogę skierować do poprowadzenia kilku wątków zbyt łopatologicznie. Oczywiście fabuła to nadal to co znamy z książki. Osiem osób zostaje zaproszonych na samotną wyspę, zwana Wyspą Żołnierzyków, którą kupiło tajemnicze małżeństwo. Na miejscu nie ma nikogo poza dwójką służących, którzy również dopiero co zaczęli pracę i nie widzieli na oczy swych chlebodawców. Zaraz potem każde z dziesięciu osób słyszy oskarżenie o morderstwo i jeszcze tego samego wieczora kolejne postacie spotyka śmierć.
Fabułę poprowadzono dokładnie tak jak w książce, ale są sceny, które zwyczajnie zbyt mocno skrócono. Samo przedstawienie oskarżenia jest zbyt krótkie, natomiast scena po nim bardzo długa. Później mamy powolny rozwój kilku pierwszych zgonów i nagłe przyspieszenie wykaszania ofiar, co zaburza jakikolwiek klimat tajemnicy. Po prostu ze strony na stronę dostajemy trupa, co jest mało satysfakcjonujące. A wystarczyło tylko dopisać kilka kwestii i już całość lepiej by działała. Szczególnie, że komiks i tak jest dłuższy od standardowych 50 stron zatem tych kilka kadrów więcej byłoby wskazanych.
Czy jednak na lekturze "I nie było już nikogo" bawiłem się źle? Nie. Wręcz przeciwnie. Miło było wspomnieć książkę, do której nie wracałem od lat. Miło było znów przypomnieć sobie, jak za pierwszym razem odkrywałem tajemnicę przerażającej Wyspy Żołnierzyków i jej ofiar. Całość jest do tego świetnie zilustrowana i osoba nie znająca oryginalnej historii, a lubiąca kryminały, z pewnością poczuje się tutaj jak ryba w wodzie. W moim wypadku po prostu przeszkadzał dobra pamięć i fakt, że książkę przeczytałem wielokrotnie w przeszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz