26 października 2021

Batman Death Metal #1

Scott Snyder w współpracy z Gregiem Capullo stworzyli niewątpliwie ogromne widowisko. Batman Snydera jest ciekawy, zwariowany, napakowany akcją, ale... mnie osobiście wymęczył. Wymęczył do tego stopnia, że sięgając po pierwszy tom Batman Death Metal liczyłem, że to wszystko zacznie zmierzać ku końcowi. Teoretycznie tak jest, jednak to droga okrężna, zwielokrotniająca wszystko to, co do tej pory otrzymaliśmy.

Rozumiem czemu to potrafi się podobać, jednak ja czuję przesyt. Bo tak naprawdę co mam napisać o tym komiksie? Jest tutaj wszystkiego więcej. Wszystkiego co już było, co jest wałkowane od momentu pierwszej serii o kosmicznych metalach i Ścianie Źródła. W moim odczuciu jest to zwyczajne rozwlekanie historii, podobnie jak to było w pierwszej serii o Batmanie Snydera mającej 10 tomów. Spokojnie tomy 9 i 10 mogłyby nie istnieć, a tomy 7 i 8 być spakowane w jeden.

Tutaj mam podobne odczucie. Sprawa z metalami się ciągnie, Batman, który się śmieje jest naprawdę interesującą postacią, jedną z najlepszych jakie stworzył Snyder, ale zwyczajnie zapętlił się w swych knowaniach, bo od dawna wiemy czego pragnie - własnego Omniwersum. I w zasadzie tego dotyczy pierwszy tom Death Metal. Nasz główny antagonista ciągnie swoją grę, zyskuje nowe ciało i zaczyna się ostatni etap jego planu, podczas gdy ten "dobry" Batman i jego ekipa walczą z potworami, złolami itp. Kompletnie nic nowego, wałkujemy dokładnie ten sam scenariusz już od iluś albumów i dlatego mnie to tak męczy. Czasem wręcz idzie się już pogubić w mnogości tych postaci, ich alternatywnych wersji oraz połączeń. Lubię wielowątkowe historie, ale tutaj jest tego zwyczajnie za dużo.

Natomiast serii nie można odmówić rozmachu w warstwie wizualnej. Rysunki są nadal świetne, okładki to prawdziwa magia, a różne wersje Mrocznych Rycerzy potrafią cieszyć oko. Tak, ta seria to istna kopalnia inspiracji dla cosplayerów i szczerze powiedziawszy kilka kostiumów chętnie zobaczyłbym zarówno w formie męskiej jak i żeńskiej. Dla mnie to jednak za mało abym chciał to dalej ciągnąć. Szkoda, bo naprawdę mogło być super, gdyby całość skrócić o połowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz