Kocham komiksy Dona Rosy :) Po prostu kocham. Uwielbiam do nich wracać raz na jakiś czas, bowiem wiąże się z nimi ogromna masa wspomnień. Głównie tych najlepszych. Dlatego z taką rozkoszą sięgam po każdy tom "Wujek Sknerus i Kaczor Donald", gdyż daje mi niesamowitą ilość pozytywnej energii. Nie inaczej było i w tym wypadku, bowiem natrafiłem na garść komiksów, które pamiętam z wydań zeszytowych, ale też sporo historyjek, z którymi nie miałem wcześniej do czynienia. W szczególności z tytułową, czyli "Rozpuszczalnik uniwersalny".
To co bardzo podoba mi się w pracach Rosy, to wartość jaką niosą poszczególne opowieści. Nie ogranicza się tutaj tylko do rozbawienia widza, co i tak czyni, ale też podaje mu ciekawą puentę na koniec. Tym samym piętnuje złe nawyki pewnych postaci. Np. chciwość, lenistwo albo pogoń za bogactwem. Pokazuje młodemu czytelnikowi, że aby coś osiągnąć, nie wystarczy mieć tylko pieniądze lub szczęście. Każdy nasz czyn niesie za sobą konsekwencje, a te bywają rożne.
Mamy też naprawdę ciekawy komiks z udziałem Sknerusa i Złotki z czasów gdy mieszkali w Dawson. Ta dwójka zawsze do siebie ciągnęła i Rosa naprawdę interesująco przedstawił ich burzliwą przeszłość. Jestem ciekaw czy jest jakiś komiks opisujący ich historią, gdy postanawiają być ze sobą jako para. Są siebie warci, choć to ogień i woda w jednym. Życie jednak nie pisze bajek, a Don Rosa dobrze o tym wie. I chyba dlatego tak bardzo lubię jego komiksy.
Za jego pomysłowość oraz wplatanie w całość elementów historii oraz przeszłości z różnych zakątków świata. Za poczucie humoru, oddanie hołdu pracy Carla Barksa, ale też osadzenia uniwersum Kaczych Opowieści w konkretnych ramach czasowych. To i wiele innych elementów sprawia, że zawsze będę wracał do tych komiksów. W taki czy innym sposób :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz