22 sierpnia 2020

Fibi i Jednorożec #3

Mówi się do trzech razy sztuka, zatem kierując się tą zasadą sięgnąłem po raz trzeci po serię "Fibi i Jednorożec". Niestety nie rozumiem jej fenomenu, bo dla mnie to, może oprócz pierwszego tomu, taka słaba, amerykańska kalka frankońskich komiksów tego typu. Obie bohaterki przeraźliwie mnie irytują, rodzice Fibi są przedstawieni straszliwie płasko, a całość błyskawicznie robi się powtarzalna.

I tak, wiem - nie jestem docelowym odbiorcą, bo to komiks kierowany raczej do dziewczynek w wieku 7-12 lat. Jednak miałem już do czynienia z takimi seriami, choćby w postaci "Kamila i konie", "Sisters", "Kasia i jej kot" czy "Rebeka i Ernest". Każdy z nich masakrował już na starcie prezentowaną tutaj serię. Są zabawniejsze, lepiej pomyślane fabularnie, ich postacie naprawdę żyją, a humor również jest z wyższej półki.

Może gdybym nie znał wyżej wymienionych serii to inaczej podszedłbym do tej. Dał jej więcej szans, patrzył bardziej życzliwym okiem. Niestety jest inaczej i w znając ciekawiej zaprojektowane komiksy "Fibi i jednorożec" wypada po prostu miałko. Ta seria absolutnie niczym nie wyróżnia się na tle konkurencji i nie mam tutaj na myśli bycia nowatorską. Nie potrzeba tego. Wystarczy mieć na siebie pomysł i ładnie go zaprezentować. Widocznie udało się to w USA, bo tam komiks zgarnia masę prestiżowych nagród i sprzedaje się świetnie. Cóż, w mój gust nie trafił i nadal uważam go co najwyżej za przeciętnego przeciętniaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz