Lubię łamigłówki, choć nie jestem specjalnie lotny matematycznie czy nie mam jakiegoś wysokiego IQ. Wychowałem się na szachach, od małego sięgam po gry Point&Click i nigdy nie stroniłem od gier RPG, cRPG czy paragrafowych. Owszem, daleko mi tutaj do jakiegoś Master Minda. Jestem na tym polu kompletnym przeciętniakiem (a czasem i słabiej), ale lubię narzucać sobie wyzwanie przejścia jakiejś gry tego typu bez solucji. Może brzmi to śmiesznie, ale tak jest. Dlatego zdecydowałem się sięgnąć po Escape Questy i mimo trudności przy niektórych zagadkach, była to fajna przygoda. Jednorazowa, ale nadal interesująca.
Na okładce znajdziemy informację, że to połączenie książki z grą i escape roomem. Tego ostatniego jest tutaj najmniej i bardziej brzmi jak hasło reklamowe, ale działa, przyciąga uwagę i mimo wszystko występuje. Obecnie mamy 4 książki, przy czym w moje ręce trafiły dwie - przygodówka "Poszukiwacze zaginionego skarbu" oraz science fiction "Za garść neodolarów". Skojarzenia z popularnymi markami są tutaj jak najbardziej na miejscu, a całość pod kątem klimatu oraz fabuły daje radę. Nie jest to nic wybitnego, ale skłamałbym, gdybym nie powiedział, że fabularnie obie opowieści mnie wciągnęły. No pierwsza bardziej :)
Mamy tutaj do czynienia z klasyczną grą logiczną, gdzie rozwiązanie mówi czytelnikowi na którą stronę ma się udać. Tam dostaje kolejny fragment fabuły i nową zagadkę. Tutaj występuje ważna zasada, aby nie przeglądać książki, bo zepsuje to frajdę z całej przygody. Poziom łamigłówek jest różny, choć dla mnie część z nich była naprawdę trudna. Dużo tutaj matematyki, zatem jeśli ktoś jej nie cierpi, to szybko może się zrazić. Co prawda mamy na końcu poradnik jak rozwiązać dane zagadki, ale znajdziemy tam tylko podpowiedzi, a nie gotowe rozwiązania. Dla mnie to duży plus, bo mimo naprowadzenia czytelnika, nadal nakłania go do samodzielnego rozwiązania łamigłówki, a nie daje gotową solucję do ręki.
Czy jednak warto wracać po raz drugi do tej samej przygody? W mojej opinii nie. Owszem, można, ale jeśli już to po dłuższej przerwie. Fabuła jest ciekawie przedstawiona, jednak daleko jej do tego co znajdziemy w czołówce gier Point&Click. Przy czym nie chodzi mi tutaj o objętość, a raczej o treść. Po drugie, przy ponownym podejściu stopień trudności znacznie spada. Jeśli jednak ktoś lubi tego typu szarady, to warto skusić się na jedną z książek, a potem ewentualnie nabyć kolejne. Nudzić się tutaj nie sposób :)
Na okładce znajdziemy informację, że to połączenie książki z grą i escape roomem. Tego ostatniego jest tutaj najmniej i bardziej brzmi jak hasło reklamowe, ale działa, przyciąga uwagę i mimo wszystko występuje. Obecnie mamy 4 książki, przy czym w moje ręce trafiły dwie - przygodówka "Poszukiwacze zaginionego skarbu" oraz science fiction "Za garść neodolarów". Skojarzenia z popularnymi markami są tutaj jak najbardziej na miejscu, a całość pod kątem klimatu oraz fabuły daje radę. Nie jest to nic wybitnego, ale skłamałbym, gdybym nie powiedział, że fabularnie obie opowieści mnie wciągnęły. No pierwsza bardziej :)
Mamy tutaj do czynienia z klasyczną grą logiczną, gdzie rozwiązanie mówi czytelnikowi na którą stronę ma się udać. Tam dostaje kolejny fragment fabuły i nową zagadkę. Tutaj występuje ważna zasada, aby nie przeglądać książki, bo zepsuje to frajdę z całej przygody. Poziom łamigłówek jest różny, choć dla mnie część z nich była naprawdę trudna. Dużo tutaj matematyki, zatem jeśli ktoś jej nie cierpi, to szybko może się zrazić. Co prawda mamy na końcu poradnik jak rozwiązać dane zagadki, ale znajdziemy tam tylko podpowiedzi, a nie gotowe rozwiązania. Dla mnie to duży plus, bo mimo naprowadzenia czytelnika, nadal nakłania go do samodzielnego rozwiązania łamigłówki, a nie daje gotową solucję do ręki.
Czy jednak warto wracać po raz drugi do tej samej przygody? W mojej opinii nie. Owszem, można, ale jeśli już to po dłuższej przerwie. Fabuła jest ciekawie przedstawiona, jednak daleko jej do tego co znajdziemy w czołówce gier Point&Click. Przy czym nie chodzi mi tutaj o objętość, a raczej o treść. Po drugie, przy ponownym podejściu stopień trudności znacznie spada. Jeśli jednak ktoś lubi tego typu szarady, to warto skusić się na jedną z książek, a potem ewentualnie nabyć kolejne. Nudzić się tutaj nie sposób :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz