Powiedzmy to sobie uczciwie - Disney spieprzył Star Wars. Nie twierdzę, że wszystkim nie pasuje nowa wizja, ale patrząc na głosy fanów oraz ogromu społeczności, to co dostali w Epizodach VII-IX było ostrym rozczarowaniem. Powiększyło się ono jeszcze bardziej, gdy George Lucas zaprezentował swoją, pierwotną, wizję scenariusza trzeciej trylogii Star Wars. Dlatego Disney stara się połatać wszystkie luki i niedociągnięcia komiksami oraz książkami, co wychodzi... różnie. Najciekawsze postacie, moim zdaniem, nie pojawiły się w filmach lub miały wystąpienie epizodyczne. Tymczasem cała masa drętwoty, jak Poe Dameron, dostałą główne role. "Iskra i płomień" to typowy przykład komiksu mającego tłumaczyć wszelkie braki i dziury logiczne w Epizodach VII i VIII, ale robi to strasznie miałko.
Całość zaczyna się od momentu, gdy Poe, Finn i Rey, lecą Sokołem Milenium na spotkanie z Leią po bitwie o Crait. Zaczynają gadać i wspominać przeszłe wydarzenia uzupełniając tym samym luki w wiedzy czytelnika/widza. Mamy więc wyjaśnienie jak Poe uratował się z piasków Jakku albo jak jego eskadra dotarła na Takodan, gdzie Finn i Rey wpakowali się w kłopoty. Mamy też wątki zakulisowe, nie poruszone w filmach tylko w komiksach, łączące wszystko w całość. Teoretycznie ma to sens, ale finalnie wypada mocno naciąganie. Są to rzeczy zwyczajnie nudne lub niepotrzebnie rozwinięte.
Cała historia zmierza tylko ku jednemu. Aby za wszelką cenę udowodnić czytelnikowi, że świat Star Wars pod skrzydłami Disneya, jest tak samo ciekawy i interesujący co pod skrzydłami Lucasa. Niestety nie jest. Daleko mu do charyzmatycznych postaci pokroju Imperatora/senatora Palpatine, hrabiego Dooku albo mistrza Yody. Jedynie w tych komiksach, gdzie występują postacie z poprzednich dwóch trylogii, da się poczuć klimat prawdziwych Gwiezdnych Wojen. Obecnie tego nie ma. Dlatego z taką niecierpliwością czekam na sierpniowy album, gdzie znów wystąpi Darth Vader i swą mroczną aurą wprowadzi mnie na ścieżkę prawdziwej mocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz