Sześć osób, trzy historie, jedno miasto. Mniej więcej tak właśnie odebrałem ten film, który powstał przy współpracy artystów z Japonii i Chin. Całość składa się z trzech osobnych historii ludzi, żyjących ostatecznie w tym samym mieście. Każdy trafił tam w iny sposób, ich życie toczy się w innym rytmie, ale wszystkich łączy jedno - młodość oraz wspomnienia. To klasyczna produkcja obyczajowa, bez górnolotnych, odkrywczych przemyśleń, ale potrafiąca mocno trafić do serca widza. O ile ten otworzy się na zwykłe troski zwykłych ludzi. Nie ważne kim by oni nie byli dla świata.
Ciekawym zabiegiem są dwie rzeczy. W każdej opowieści mamy inną liczbę głównych postaci. W pierwszej jest to samotny mężczyzna, w drugiej dwie siostry, a w ostatniej paczka trojga przyjaciół. Nie wiem, jak inni widzowie, ale mi bardzo przypadła do gustu taka forma "odliczania". Drugim zabiegiem jest przenikanie się lokacji. Mimo, że bohaterowie poszczególnych historii się nie spotykają, poza jedną sceną, to uważny widz wychwyci kilka lokacji, które przewijają się w każdej opowieści. Dobitnie obrazuje to, jak ludzie stłoczeni w jednym mieście, kompletnie sobie obcy, mogą odwiedzać te same miejsca.
Najbardziej urzekła mnie pierwsza opowieść, gdyż była najprostsza. Być może nawet "pospolita". Oto dorosły mężczyzna wspomina smak zupy przypominającej mu dzieciństwo. Prosta potrawa z ryżowym makaronem, grzybami, mięsem, jajkiem i przyprawami. Jednak dla niego jest czymś więcej. To historia tego, jak zmieniało się jego życie. Ta sama zupa w różnych miejscach smakuje inaczej. Niby to samo, a jednak nie do końca. Tak samo jak człowiek. Niby ten sam, ale z czasem się zmienia, tęskniąc za przeszłością, która pozostała tylko w jego wspomnieniach.
Druga opowieść dotyka świata mody. Oto dziewczyna ze zwykłego domu weszła na szczyt kariery. Jest rozpoznawalną modelką, ale konkurencja bywa bezlitosna, a ona sama, jak zauważa, nie młodnieje. Przez pęd nie zauważa tych, którzy się o nią najbardziej martwią. Szczególnie młodsza siostra, dla której poświęciła wszystko, po śmierci ich rodziców. Czy aby jednak takie poświęcenie było naprawdę tego warte?
Ostatnia historia mówi o trójce przyjaciół, których losy niejako są przedstawione za pomocą kaset magnetofonowych. Dwoje z nich - ona i on, jak łatwo się domyślić - zbliżyli się do siebie. Jednak po drodze życie postanowiło napisać inny scenariusz. Czasem więc podróż w przeszłość pozwala odzyskać utracone wspomnienia, a nawet szansę na spotkanie. Odzyskać to, co wydawało się bezpowrotnie utracone.
I tak mniej więcej prezentuje się cały "Flavors of Youth". Prosta opowieść, o zwykłych rzeczach, które dla występujących postaci są czymś najcenniejszym na świecie. Wspomnieniem domu, siostrzanej miłości, udowodnienia innym swej wartości. Ludzie się zmieniają, ale wspomnienia zostają. Nawet jeśli uparcie próbujemy je wymazać, prędzej czy później do nas wrócą. Zarówno te lepsze, jak i gorsze. Warto zatem nie być obojętnym na ich siłę, bo mogą okazać się dla nas niezwykłą podróżą, która zaowocuje przyszłymi decyzjami.
Ciekawym zabiegiem są dwie rzeczy. W każdej opowieści mamy inną liczbę głównych postaci. W pierwszej jest to samotny mężczyzna, w drugiej dwie siostry, a w ostatniej paczka trojga przyjaciół. Nie wiem, jak inni widzowie, ale mi bardzo przypadła do gustu taka forma "odliczania". Drugim zabiegiem jest przenikanie się lokacji. Mimo, że bohaterowie poszczególnych historii się nie spotykają, poza jedną sceną, to uważny widz wychwyci kilka lokacji, które przewijają się w każdej opowieści. Dobitnie obrazuje to, jak ludzie stłoczeni w jednym mieście, kompletnie sobie obcy, mogą odwiedzać te same miejsca.
Najbardziej urzekła mnie pierwsza opowieść, gdyż była najprostsza. Być może nawet "pospolita". Oto dorosły mężczyzna wspomina smak zupy przypominającej mu dzieciństwo. Prosta potrawa z ryżowym makaronem, grzybami, mięsem, jajkiem i przyprawami. Jednak dla niego jest czymś więcej. To historia tego, jak zmieniało się jego życie. Ta sama zupa w różnych miejscach smakuje inaczej. Niby to samo, a jednak nie do końca. Tak samo jak człowiek. Niby ten sam, ale z czasem się zmienia, tęskniąc za przeszłością, która pozostała tylko w jego wspomnieniach.
Druga opowieść dotyka świata mody. Oto dziewczyna ze zwykłego domu weszła na szczyt kariery. Jest rozpoznawalną modelką, ale konkurencja bywa bezlitosna, a ona sama, jak zauważa, nie młodnieje. Przez pęd nie zauważa tych, którzy się o nią najbardziej martwią. Szczególnie młodsza siostra, dla której poświęciła wszystko, po śmierci ich rodziców. Czy aby jednak takie poświęcenie było naprawdę tego warte?
Ostatnia historia mówi o trójce przyjaciół, których losy niejako są przedstawione za pomocą kaset magnetofonowych. Dwoje z nich - ona i on, jak łatwo się domyślić - zbliżyli się do siebie. Jednak po drodze życie postanowiło napisać inny scenariusz. Czasem więc podróż w przeszłość pozwala odzyskać utracone wspomnienia, a nawet szansę na spotkanie. Odzyskać to, co wydawało się bezpowrotnie utracone.
I tak mniej więcej prezentuje się cały "Flavors of Youth". Prosta opowieść, o zwykłych rzeczach, które dla występujących postaci są czymś najcenniejszym na świecie. Wspomnieniem domu, siostrzanej miłości, udowodnienia innym swej wartości. Ludzie się zmieniają, ale wspomnienia zostają. Nawet jeśli uparcie próbujemy je wymazać, prędzej czy później do nas wrócą. Zarówno te lepsze, jak i gorsze. Warto zatem nie być obojętnym na ich siłę, bo mogą okazać się dla nas niezwykłą podróżą, która zaowocuje przyszłymi decyzjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz