Patrząc na dzisiejsze Chiny i ich system
monitoringu obywateli oraz rozpoznawania twarzy, zastanawiam się, tak zupełnie
na poważnie, czy wizja przyszłości przedstawiona w tej serii jest faktycznie
tylko iluzją. Przyjrzyjmy się bliżej Sybilli i jej zasadom. Każdy obywatel ma
tak zwany Psycho-Pass monitorujący jego zachowanie, potrzeby oraz samopoczucie.
Leki poprawiające samopoczucie są dostępne na wyciągnięcie ręki, społeczeństwo
jest w pełni kontrolowane, hologramy powszechnie dostępne, a każde odstępstwo od
wytyczonych w tabelkach norm, surowo karane. W tym śmiercią, jeśli tak zwany
„Współczynnik zbrodni”, czyli poziom stresu oraz agresji u delikwenta jest
odpowiednio wysoki. Nie brzmi to znajomo?
Już poprzednia seria, zatytułowana
„Inspektor Akane Tsunemori” podważała sens systemu Sybilli. Wystarczyło, że w
społeczeństwie pojawiła się osoba asymptomatyczna, której poziom współczynnika
zbrodni zawsze jest niski, niezależnie od sytuacji w jakiej się znalazła czy
tego co zrobiła, i wszystko szlag trafia. Różnica z obecnie prowadzoną sprawą
polega na tym, że osobę asymptomatyczną da się wyśledzić, gdyż nadal znajduje
się w systemie. A co jeśli pojawi się osoba niewidzialna dla systemu, bo ten po
prostu uznał, że nawet w teorii nie może istnieć ktoś taki. Cóż, wtedy mamy
poważny problem. Problem, który narasta, szczególnie gdy „niewidzialny”
postanawia przetestować system.
I tutaj przechodzimy do sedna obecnej
serii i jej drugiego tomu. Od początku znamy nazwisko i twarz zbrodniarza, o
czym wspominałem przy recenzji tomu pierwszego. Wiemy, że nazywa się Kamui,
wiemy że Sybilla go nie wykrywa, wiemy że nie boi się zabijać i perfekcyjnie
potrafi manipulować innymi. Teoretycznie też znamy jego cel, choć po finale
tego tomu zdaje się, ze sam sprawca jasno go określił. Chyba, że to kolejna
zmyłka, tym razem wycelowana w czytelnika. Mimo tych wszystkich informacji,
ostatecznie okazuje się, że o Kamiu tak naprawdę nic nie wiemy. Facet po prostu
nie istnieje. Jest w systemie, a jednocześnie poza nim. Jest niewidzialny i może
robić co mu się żywnie podoba.
Czy taka wizja jest czystą fikcją? W
mojej opinii nie, szczególnie jeśli spojrzymy na obecny monitoring w miastach,
to jak banki znają każdy nasz krok, śledzą zakupy, przelewy, podróże. W
zasadzie wszystko. Nawet reklamy idealnie dostosowują się do odwiedzanych przez
nas stron, a społeczeństwo nie widzi w tym nic złego. BA! Jest wręcz
zadowolone, pracuje efektywniej i każdy głos sprzeciwu ludzi, którzy chcą mieć
wybór, traktuje niczym atak na całe społeczeństwo. Można powiedzieć, że Matrix
przybrał mniej cybernetyczny a bardziej namacalny wygląd, a my uczynnie dajemy
się zniewolić. Problem pojawi się gdy ktoś, kto żyje w tym systemie nagle
stanie się „niewidzialny”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz