Bardzo dawno żaden komiks nie zrobił na mnie takiego wrażenia, że zapragnąłem od razu przeczytać całość. Żałuję w tym momencie, ze w domu mam tylko pierwszy tom "Palcojada", bo jego lektura pochłonęła mnie bez reszty. Oczyma wyobraźni widziałem wręcz wysokobudżetowy serial TV, wiernie przenoszący kadry komiksu na srebrny ekran, gdzie główne role zagraliby Idris Elba, wcielający się w rolę Nicholasa Fincha, agenta wywiadu wojskowego specjalizującego się w przesłuchaniach, oraz Michelle Williams jako szeryf Sharon Crane, starająca się utrzymać porządek w małym miasteczku Buckaroo. Co takie jest niezwykłego w tym miejscu? Otóż w przeciągu kilkunastu lat wychowało się tam blisko szesnastu seryjnych morderców, a ostatnim z nich jest niejaki Edward Charles Warren, zwany właśnie Palcojadem. Sęk w tym, że mimo postawionych mu licznych zarzutów, ława przysięgłych uniewinniła drania, a prowadzący jego sprawę detektyw FBI Charles Carroll popadł w obsesję na punkcie Rzeźników z Buckaroo. Gdy, rzekomo, odkrył ich tajemnicę, wezwał na pomoc swego kolegę, Fincha, ale gdy ten przybył do miasteczka, Carroll zniknął bez śladu. Jednocześnie w przeciągu kilku dni miejscowość nawiedza fala morderstw, a wszystkie łączą się z zaginionym agentem FBI, który prawdopodobnie dokopał się do czegoś niezwykle niebezpiecznego. Finch i Crane muszą zatem stawić czoła legendzie oraz szerzącej się panice, aby rozwiązać sprawę.
Mimo, że seria jest promowana jako horror, to dla mnie jest to bardziej rasowy thriller, w którym wszystko spokojnie dałoby się wyjaśnić w racjonalny sposób. Miejscami całość przypomina slasher, jednak są to tylko pojedyncze sceny, mniej więcej ukazywane tak jak sceny tortur w pierwszej części "Piły". Te dwa elementy, w połączeniu z naprawdę świetnie napisanym scenariuszem, postaciami oraz zagadkowym antagonistą w tle, sprawiły że pierwszy tom "Palcojada" po prostu wchłonąłem. To spora dawka lektury, a mimo to, nawet nie spostrzegłem upływu czasu. Dla mnie jest to najlepszy wyznacznik dobrej książki, komiksu czy filmu, gdy tak mocno zapadam się w przedstawiony, fikcyjny świat, że zapominam o otaczającej mnie rzeczywistości.
Gdy w końcu natrafiłem na finalną scenę tego albumu, aż zawyłem ze złości, że to już koniec, a ja nie mam w domu tomu drugiego. Trzeci natomiast dopiero będzie wydany, więc tym bardziej mój apetyt rośnie. Osobiście ciesze się, że całość zamyka się w trzech albumach, bo wtedy jest szansa, że historia będzie miała mocny oraz dopracowany wielki finał. Często w rozwleczonych na sześć lub więcej albumów historii, nie udaje się utrzymać do końca w zgrabnej całości, tutaj zaś zapowiada się inaczej.
Ogromnym plusem, budującym atmosferę grozy, jest rysunek oraz kolorystyka. Dzięki nim czułem się miejscami naprawdę jak postać z horroru. Ciekawym zabiegiem w tym wszystkim było wykorzystanie w jednym z rozdziałów osoby uznanego scenarzysty komiksowego. Nie zdradzę jakiego, aby nie psuć niespodzianki, ale fani historii o bohaterach w trykotach powinni być wielce uradowani. "Palcojad" to naprawdę świetnie zapowiadająca się, dość krótka, seria, która w chwili obecnej wylądowała w mojej prywatnej kolekcji, co nie zdarza się często. Jeśli całość utrzyma taki poziom jak tom pierwszy, to na pewno będę często wracał do tej pozycji marząc przy okazji o serialu z gwiazdorską obsadą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz