8 sierpnia 2019

Lucky Luke #14: Na podbój Oklahomy

Jest to kolejny album o samotnym kowboju wspólnie napisany przez Morrisa oraz Rene Goscinnego. Widać że mistrzowie mocno się rozkręcili, co już pokazali w poprzednich tomach, zatytułowanych "Sędzia" oraz "Kuzyni Daltonów". Tutaj jednak powoli zbliżamy się do mojego ulubionego wizerunku słynnego kowboja z grzywką, którego perypetie śledzę z wielkim zamiłowaniem. Goscinny musiał oczywiście mocno odnieść się do autentycznej historii Oklahomy i perypetii Dzikiego Zachodu. Stworzył tym samym genialną opowieść, przesyconą groteską, czarnym humorem oraz wszelkiej maści absurdami okazującymi w krzywym zwierciadle tamte czasy i ludzką chciwość.

Zacznijmy może od faktów historycznych, poruszanych w tym albumie. Tak zwany "Wyścig po ziemię"1889 roku na terenie Oklahomy, faktycznie miał miejsce i naprawdę zaczął się o godzinie 12:00. Dokładnie tak, jak przedstawiono to w komiksie, zatem rozmach całego przedsięwzięcia był ogromny. Morris i Goscinny jednak trochę poprawili wizerunek Indian, gdyż tych osiedlano na terytorium Oklahomy przymusowo, wysiedlając ich z innych terenów, które oddawano białym osadnikom. Nie odkupiono od Indian terenów Oklahomy, choć faktycznie współcześnie ten stan to jeden z głównych wydobywców ropy naftowej o gazu ziemnego w USA, a częścią złóż roponośnych zarządzają Indianie, którzy mimo asymilacji nie zapomnieli o swych tradycjach. No, przynajmniej część z nich. Zatem na tym polu komiks mimo wszystko wiernie trzyma się historii, aczkolwiek ukazuje ją w ostrym skrócie i nieco wybiela. Jednak w tym wypadku to zrozumiałe, bowiem seria ma charakter czysto humorystyczny, nie zaś dokumentalny. Co oczywiście nie przeszkadza jej zarazić czytelnika sporą dawką wiedzy.

Jeśli idzie o watek komediowy, to skupia się głównie an kanciarzach, szulerach i oszustach, których Lucky Luke ma łapać. Na tym polu jest wręcz wyśmienicie, a przy okazji autorzy wyśmiali w umiejętny sposób powstające naprędce miasteczka, które umierały tak samo szybko jak się narodziły. Nieznajomość terenu, mity o skarbach Indian oraz niezbyt gościnny, suchy klimat Oklahomy sprawił, że z ogromnej liczby osadników biorących udział w "Wielkim wyścigu po ziemię", pozostała tylko garstka. Ten element też świetnie ukazano i wyśmiano, piętnując chciwość oraz głupotę białego człowieka. "Na podbój Oklahomy" to mistrzowski przykład duetu Morrisa i Goscinnego. Panowie dopiero rozwijali skrzydła i przez kolejne 17 lat, aż do śmierci Goscinnego w 1977 roku, stworzyli kilkadziesiąt przygód Lucky Luke'a, do których nawet dziś warto wrócić. Bowiem te historie nigdy się nie przedawnią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz