Drugi album "Shi" nie przyniósł większych zmian w całej historii. Owszem, dwie rzeczy mnie zaskoczyły, choć jedna z nich była dla mnie zbędna, a drugiej domyślałem się od pierwszego tomu. Choć nie w takim formacie jak to ujrzałem. już pewnie myślicie, ze jak nie chwalę od pierwszych słów komiksu, to znaczy że jest zły i do bani. Nie. To dobra seria, ale raczej skierowana pod osoby nie będące weteranami komiksu frankońskiego. Ewentualnie kolekcjonerów, bowiem rysunek jest tutaj naprawdę świetny. Mi również przyjemnie się czytało ten tytuł, tylko ze w moim wypadku jego fabuła jest dość... wtórna. W duchu liczyłem na pewne zmiany w drugim tomie, które zmienią moje podejście, ale tak się nie stało. Nadal mamy wałkowany temat arystokracji tworzącej loże masońskie, wypaczonego klechę, sekretne stowarzyszenia, burdele dla możnych i tak dalej. Jednak seria ma w moich oczach jedną wadę, która trochę psuje mi przyjemność lektury i nie mówię tu o wtórności.
Mianowicie miałem wrażenie, że mimo dynamicznej akcji, pościgów, podkładanych min i płonących domów, sekretnych stowarzyszeń, w całej fabule nic się nie działo. Tak po prawdzie spokojnie wyciąłbym połowę treści tego tomu, bo nie wnosiła ona niczego interesującego z mojego punktu widzenia. Wolałbym rozwinąć zamiast tego postacie drugoplanowe, często schowane w cieniu, pracujące dla różnych ministerstw lub wysoko postawionych osób. Naprawdę w pewnym momencie kompletnie nie interesował mnie los dwóch głównych postaci kobiecych, wokół których rozgrywa się większość scenariusza. Ciągle się tylko wspomina, że te dwie kobiety, zranione matki, którym przyszło zdecydowanie przedwcześnie pochować własne dzieci, wstrząsnęły posadami Imperium Brytyjskiego. Szczerze - kompletnie tego nie widzę. Na razie mam dwie wykorzystane seksualnie kobiety, nad którymi znęcają się możni skurwiele, w to wliczają najbliższą rodzinę, oraz ich dość nieudolne próby ucieczki z Londynu. Obie panie są w moich oczach na tyle nieporadne oraz naiwne, że nie czuję w nich dość mocy, aby mogły zachwiać koroną. Nawet dysponując "bronią", która i tak co chwilę wypada im z rąk. Mowa o kompromitujących zdjęciach.
Co zaś się tyczy tych złych, czyli elitę Imperium Brytyjskiego, to na scenie pojawia się młoda Królowa Wiktoria, która z początku zdawała się wnosić coś nowego, ale ostatecznie pojechano stereotypem. Wiecie, politycy wysokiego szczebla na kompromitujących fotkach, przymykanie oka na dewiacje w ekskluzywnym burdelu i polityczna walka o odzyskanie wpływów w młodych Stanach Zjednoczonych. Słowem - nic nowego. Nawet jej sługus, ścigający nasze główne bohaterki oraz paru innych ludzi mogących zagrozić koronie, jest do bólu sztampowy oraz jakoś mało interesujący.
I tak właśnie w moich oczach wygląda drugi tom "Shi". Nie powiedział nic nowego, o czym nie wspomniano wcześniej, dał jakąś wstawkę paranormalną, mającą niewiele sensu, jedzie na utartym schemacie i ciągle głosi o kobietach, które wstrząsnęły Imperium. No i fajnie, tylko tego wstrząsu nie czuję oraz jakoś specjalnie nie widzę. Jedynie wątek toczący się w XXI wieku jakoś daje radę, ale też jest do bólu przewidywalny i niczym nie zaskakuje czytelnika. Zatem to taki komiks typu "Kopiuj-Wklej" z utartych schematów swojego gatunku. Jednym się to spodoba, innych, jak mnie, znudzi. Na szczęście całość przecudnie narysowano oraz pokolorowano, co podnosi wartość komiksu w moich oczach.
Mianowicie miałem wrażenie, że mimo dynamicznej akcji, pościgów, podkładanych min i płonących domów, sekretnych stowarzyszeń, w całej fabule nic się nie działo. Tak po prawdzie spokojnie wyciąłbym połowę treści tego tomu, bo nie wnosiła ona niczego interesującego z mojego punktu widzenia. Wolałbym rozwinąć zamiast tego postacie drugoplanowe, często schowane w cieniu, pracujące dla różnych ministerstw lub wysoko postawionych osób. Naprawdę w pewnym momencie kompletnie nie interesował mnie los dwóch głównych postaci kobiecych, wokół których rozgrywa się większość scenariusza. Ciągle się tylko wspomina, że te dwie kobiety, zranione matki, którym przyszło zdecydowanie przedwcześnie pochować własne dzieci, wstrząsnęły posadami Imperium Brytyjskiego. Szczerze - kompletnie tego nie widzę. Na razie mam dwie wykorzystane seksualnie kobiety, nad którymi znęcają się możni skurwiele, w to wliczają najbliższą rodzinę, oraz ich dość nieudolne próby ucieczki z Londynu. Obie panie są w moich oczach na tyle nieporadne oraz naiwne, że nie czuję w nich dość mocy, aby mogły zachwiać koroną. Nawet dysponując "bronią", która i tak co chwilę wypada im z rąk. Mowa o kompromitujących zdjęciach.
Co zaś się tyczy tych złych, czyli elitę Imperium Brytyjskiego, to na scenie pojawia się młoda Królowa Wiktoria, która z początku zdawała się wnosić coś nowego, ale ostatecznie pojechano stereotypem. Wiecie, politycy wysokiego szczebla na kompromitujących fotkach, przymykanie oka na dewiacje w ekskluzywnym burdelu i polityczna walka o odzyskanie wpływów w młodych Stanach Zjednoczonych. Słowem - nic nowego. Nawet jej sługus, ścigający nasze główne bohaterki oraz paru innych ludzi mogących zagrozić koronie, jest do bólu sztampowy oraz jakoś mało interesujący.
I tak właśnie w moich oczach wygląda drugi tom "Shi". Nie powiedział nic nowego, o czym nie wspomniano wcześniej, dał jakąś wstawkę paranormalną, mającą niewiele sensu, jedzie na utartym schemacie i ciągle głosi o kobietach, które wstrząsnęły Imperium. No i fajnie, tylko tego wstrząsu nie czuję oraz jakoś specjalnie nie widzę. Jedynie wątek toczący się w XXI wieku jakoś daje radę, ale też jest do bólu przewidywalny i niczym nie zaskakuje czytelnika. Zatem to taki komiks typu "Kopiuj-Wklej" z utartych schematów swojego gatunku. Jednym się to spodoba, innych, jak mnie, znudzi. Na szczęście całość przecudnie narysowano oraz pokolorowano, co podnosi wartość komiksu w moich oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz