Witajcie w Baśniowie!!! Miejscu słodkości, puchatych cudności, pełnego miłości... aż do porzygu. Czasem więc, aby nie oszaleć od litanii zagadek, pomocy staruszkom i baśniowym stworom, szukając ciastolonego klucza, potrzeba się wyżyć. Najlepiej używając do tego celu Topora +12, dającego +100 do zajebistości oraz +200 do krwiożerczości. Mniej więcej taki obrazek zobaczymy na okładce pierwszego tomu "Nienawidzę Baśniowa", autorstwa Skotti'ego Younga (scenariusz i rysunki), którego wspierał Jean-Francois Beaulieu (kolory). Moje oczekiwania wobec tego dzieła nie były jakieś szalone. Miałem głównie nadzieję, że podejdzie mi bardziej niż "Rat Queens", które na swój sposób też jest satyrą. Niemniej to co tam nie wyszło, tutaj jest przedstawione genialnie i bawiłem się podczas lektury nieziemsko. O dziwo, nawet finał tego tomu mnie w pewnym sensie zaskoczył, bo takiego obrotu spraw w ostatnich kadrach się nie spodziewałem. Czy zatem jest to komiks również dla was? Przeczytajcie moją opinię o nim i zdecydujcie sami.
Poznajcie Gertrud. Małą, słodką dziewczynkę, zielonych lokach, spiętych żółtą kokardką, która od dwudziestu siedmiu lat szuka wyjścia z tej ciastolonej krainy. Gert szczerze nienawidzi Baśniowa i ma ku temu konkretne powody. Znalazła się tam wbrew swej woli, utknęła i mimo ponad trzydziestki na karku, nadal wygląda jak dziesięciolatka. Próbując znaleźć ten cholerny klucz, oddaje się rozrywce, polegającej na masakrowaniu mieszkańców tej przesłodzonej krainy. Oczywiście nie uchodzi to uwadze władczyni Baśniowa, królowej Chmuri, która bardzo chciałaby ubić zielonowłosą złośnicę, ale prawo jej na to nie pozwala. Skutkuje to ciekawymi komplikacjami.
Komiks jest do przesady brutalny, choć tylko miejscami. Mamy tutaj szeroko pojęty mord gwiazd, Pana Księżyca, zombie faunów i całej masy baśniowych stworzeń. Czasami ilość truchła idzie w wręcz w hurcie, ale to wypada zaskakująco dobrze. Czytelnik wie, że to wulgarna satyra, mająca na celu szydzić z baśni, gier RPG (choćby nawiązanie do poszukiwań klucza i związanych z tym zadań) oraz wszelkiej maści przesłodzonych obrazków. Nawet przewodnik Gert jest muchą nie stroniącą od cygar i alkoholu. Do tego ma magiczny kapelusz, z którego potrafi wyciągnąć dosłownie wszystko. Nawet działko obrotowe.
Taka konwencja, w połączeniu z specyficznym, bardzo kolorowym, rysunkiem, tutaj naprawdę działa. Już same postacie są często karykaturami pewnych kultowych elementów ze świata baśni oraz gier. Widać to szczególnie w ostatnich dwóch rozdziałach tego tomu, który aż kipi od nawiązań do Dungeon Crawlerów czy starych cRPG-ów. Miód na moje oczy. Co jednak ważniejsze fabularnie całość trzyma się kupy i nie nużyła mnie podczas lektury. Innym ogromnym plusem jest to, jak zastąpiono wiele przekleństw na ich baśniowe odpowiedniki. Tutaj polski tłumacz wykazał się sprytem, bowiem ciężko było przenieść niektóre zwroty na nasz język. Dla przykładu słowo "Fluff" przetłumaczono jako "Fuj", a "Muffin Huggin" na "Ciastolić". W moich oczach wypada to genialnie.
Jeśli ktoś lubi tego rodzaju czarny humor i specyficzną satyrę, to "Nienawidzę Baśniowa" pokocha od pierwszej strony. Mam nadzieję, że dalsze tomy tej serii utrzymają poziom, a całość zakończy się w momencie, nim historia Gertrud zacznie mnie nużyć. W końcu to nie jest niekończąca się opowieść. Nie mówię, że to komiks, który każdy musi znać, ale wydaje mi się, że warto po niego sięgnąć, choćby z ciekawości. Jest wesoło, krwawo i prześmiewczo. W tym gatunku, więcej mi naprawdę nie potrzeba.
Komu komiks może się spodobać?
Fanom czarnego humoru oraz miłośnikom brutalnych satyr.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, choć raczej z drugiej ręki, bo nie kolekcjonuję tego typu rzeczy.
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Nie, gdyż lubię taka lekturę, ale potem do niej nie wracam. Ten tytuł nie zmienił mego upodobania na tym polu.
Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania?
Tak, ale raczej nie zawalczy o miejsce w pierwszej dziesiątce.
Poznajcie Gertrud. Małą, słodką dziewczynkę, zielonych lokach, spiętych żółtą kokardką, która od dwudziestu siedmiu lat szuka wyjścia z tej ciastolonej krainy. Gert szczerze nienawidzi Baśniowa i ma ku temu konkretne powody. Znalazła się tam wbrew swej woli, utknęła i mimo ponad trzydziestki na karku, nadal wygląda jak dziesięciolatka. Próbując znaleźć ten cholerny klucz, oddaje się rozrywce, polegającej na masakrowaniu mieszkańców tej przesłodzonej krainy. Oczywiście nie uchodzi to uwadze władczyni Baśniowa, królowej Chmuri, która bardzo chciałaby ubić zielonowłosą złośnicę, ale prawo jej na to nie pozwala. Skutkuje to ciekawymi komplikacjami.
Komiks jest do przesady brutalny, choć tylko miejscami. Mamy tutaj szeroko pojęty mord gwiazd, Pana Księżyca, zombie faunów i całej masy baśniowych stworzeń. Czasami ilość truchła idzie w wręcz w hurcie, ale to wypada zaskakująco dobrze. Czytelnik wie, że to wulgarna satyra, mająca na celu szydzić z baśni, gier RPG (choćby nawiązanie do poszukiwań klucza i związanych z tym zadań) oraz wszelkiej maści przesłodzonych obrazków. Nawet przewodnik Gert jest muchą nie stroniącą od cygar i alkoholu. Do tego ma magiczny kapelusz, z którego potrafi wyciągnąć dosłownie wszystko. Nawet działko obrotowe.
Taka konwencja, w połączeniu z specyficznym, bardzo kolorowym, rysunkiem, tutaj naprawdę działa. Już same postacie są często karykaturami pewnych kultowych elementów ze świata baśni oraz gier. Widać to szczególnie w ostatnich dwóch rozdziałach tego tomu, który aż kipi od nawiązań do Dungeon Crawlerów czy starych cRPG-ów. Miód na moje oczy. Co jednak ważniejsze fabularnie całość trzyma się kupy i nie nużyła mnie podczas lektury. Innym ogromnym plusem jest to, jak zastąpiono wiele przekleństw na ich baśniowe odpowiedniki. Tutaj polski tłumacz wykazał się sprytem, bowiem ciężko było przenieść niektóre zwroty na nasz język. Dla przykładu słowo "Fluff" przetłumaczono jako "Fuj", a "Muffin Huggin" na "Ciastolić". W moich oczach wypada to genialnie.
Jeśli ktoś lubi tego rodzaju czarny humor i specyficzną satyrę, to "Nienawidzę Baśniowa" pokocha od pierwszej strony. Mam nadzieję, że dalsze tomy tej serii utrzymają poziom, a całość zakończy się w momencie, nim historia Gertrud zacznie mnie nużyć. W końcu to nie jest niekończąca się opowieść. Nie mówię, że to komiks, który każdy musi znać, ale wydaje mi się, że warto po niego sięgnąć, choćby z ciekawości. Jest wesoło, krwawo i prześmiewczo. W tym gatunku, więcej mi naprawdę nie potrzeba.
Komu komiks może się spodobać?
Fanom czarnego humoru oraz miłośnikom brutalnych satyr.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, choć raczej z drugiej ręki, bo nie kolekcjonuję tego typu rzeczy.
Czy komiks pozostaje w mojej kolekcji?
Nie, gdyż lubię taka lekturę, ale potem do niej nie wracam. Ten tytuł nie zmienił mego upodobania na tym polu.
Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania?
Tak, ale raczej nie zawalczy o miejsce w pierwszej dziesiątce.