Po tą serię sięgnąłem z wielką ochotą, gdyż lubię klimaty postapo wszelkiej maści. W przypadku "Łasucha" mamy kalejdoskop ogranych tematów, co jednak się tutaj bardzo dobrze sprawdza. Zatem jest tajemnicza zaraza co wybuchła znaczną część ludzkości, rozpad społeczeństwa, placówki rządowe, które musiały się usamodzielnić, złamany heros o tragicznej przeszłości i rękach skąpanych w krwi i tak dalej. Słowem - klasyka. Jednym się to spodoba, innych może znudzić, choć warto dać tej serii szansę. Czemu? Bowiem naprawdę dobrze potrafi operować tymi oklepanymi schematami, dając czytelnikom, bardzo wartką przygodę.
Skoro o oklepanych motywach mowa, zacznijmy od postaci. Na pierwszym planie mamy tytułowego Łasucha, który naprawdę nazywa się Gus. Skąd to przezwisko? Otóż młodzieniec posiada spory apetyt na czekoladę. Gus wychował się w domku w lesie, zajmował się nim schorowany i nieco szurnięty na tle religijnym, ojciec, a dzieciak nie zna w ogóle świata poza Parkiem Narodowym w Nebrasce. W zasadzie skąpą jego częścią. Wie tylko tyle, że skończył 9 lat, świat spłonął z powodu zarazy zesłanej przez Boga i ogólnie poza parkiem szaleje ogień piekielny, zło i wszystko co najgorsze. Niestety ojciec Gusa w końcu umiera, chłopak zostaje sam i wtedy zaczyna się jego wędrówka, a raczej kłopoty.
Spotyka niejakiego Jepperda, który jest typowym przykładem upadłego człowieka, co to nie chce być bohaterem, a musi nim się stać, aby obronić słabszych. Silny, z wierzchu obojętny na ludzką krzywdę, ale w głębi duszy mający sumienie i miękkie serce. Jak tu takiego nie kochać. Czytając ten tom i patrząc na poczynania Jepperda miałem przed oczami Hugh Jackamna z filmu "Logan". No wypisz wymaluj, ten sam typ, tylko bez super mocy. Nawet gęba na swój sposób podobna. Oczywiście nasz "heros" skrywa mroczne tajemnice, ma ręce zbrukane krwią i tak dalej. Co jednak ważniejsze, to ten obraz idealnie wpasowuje się w całą konwencję komiksu, nadając jej sporej dawki realizmu. Gdyby była tutaj inna postać, np. bardziej przebiegła czy wyjątkowo inteligentna to całości nie czytało by się tak dobrze.
Na tym polega urok "Łasucha" ten ograny do szpiku kości duet, dwóch klasycznych postaci - upadłego człowieka i zagubionego dziecka - jest po prostu genialny. Niby nic nas tutaj nie zaskakuje, niby to wszystko znamy z innych komiksów, książek oraz filmów, ale bez nich "Łasuch" byłby niestrawny. Oczywiście, aby dopełnić obraz będziemy mieli też odpowiednio skrojonego antagonistę, w formie ludzi wywodzących się z dawnych struktur rządowych, gangi motocyklowe, upadłe miasta i całą resztę tej postapokaliptycznej otoczki.
Czy zatem "Łasuch" od strony fabularnej potrafi czymś zaskoczyć? O dziwo, tak. Pierwsza połowa albumu to klasyczna klisza - przedstawienie bohaterów, wędrówka, zacieśnianie ich relacji, mroczny sekret itp. Potem jednak do tej kliszy zaczynają się wdzierać interesujące zwroty akcji. W tle mamy retrospekcje jednej z postaci, a w międzyczasie dowiadujemy się kilku naprawdę szokujących rzeczy. Ten element, w połączeniu z bardzo wartką akcją, sprawiają, ze komiks czyta się błyskawicznie i po zakończonej lekturze, chce się wiedzieć więcej. Sam czuję ogromny apetyt na jeszcze jeden rozdział, nie mogą się doczekać premiery drugiego albumu, zapowiedzianego dopiero na listopad.
Co do rysunku, to mam z nim pewien kłopot. Z jednej strony idealnie oddaje ducha świata po zagładzie biologicznej. Jest mroczny, "brudny" i dość specyficzny. O wiele ciekawiej spisuje się na tym polu od tego co widzimy w "Ygreku", gdzie mimo kataklizmu, całość jest czasami trochę zbyt, że się tak nieprofesjonalnie wyrażę, kolorowa. Tutaj tego nie ma. Jest brud, mrok i zniszczenie. Czuć zagładę, wywołaną tajemniczą chorobą, która zdziesiątkowała populację ludzkości na świecie. Problem w tym, ze mi osobiście ta kreska nie przypadła do gustu. Mimo, że pasuje stylem do gatunku i przedstawionej historii, to mnie po prostu nie chwyta. O ironio inaczej bylo w wspomnianym "Ygreku", gdzie nie czułem tego "ducha postapo", ale sama kreska bardzo mi przypadłą do gustu. I tutaj jest chyba pies pogrzebany - kwestia gustu. Nie powinno to jednak nas odstraszyć od "Łasucha" bo to komiks naprawdę bardzo dobry scenariuszowo, idealnie wpisujący się w ramy swego gatunku.
Komu komiks może się spodobać?
Miłośnikom postapo, fanom lekkiej i szybkiej lektury.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, bo po prostu jest bardzo dobrze napisany i przedstawiona w nim opowieść potrafi wciągnąć.
Czy komiks trafia do mojej kolekcji?
Nie. Owszem, kupił bym go, ale po przeczytaniu raz, stwierdzam, że nie mam ochoty do niego wracać. Z drugiej strony chętnie zobaczył bym jego ekranizację w postaci serialu, o ile przenosiłaby fabułę w formie jeden do jednego.
Czy komiks zakwalifikował się do listy wyróżnionych komiksów w 2018?
Tak, choć raczej nie powalczy o miejsce w pierwszej dziesiątce.
Skoro o oklepanych motywach mowa, zacznijmy od postaci. Na pierwszym planie mamy tytułowego Łasucha, który naprawdę nazywa się Gus. Skąd to przezwisko? Otóż młodzieniec posiada spory apetyt na czekoladę. Gus wychował się w domku w lesie, zajmował się nim schorowany i nieco szurnięty na tle religijnym, ojciec, a dzieciak nie zna w ogóle świata poza Parkiem Narodowym w Nebrasce. W zasadzie skąpą jego częścią. Wie tylko tyle, że skończył 9 lat, świat spłonął z powodu zarazy zesłanej przez Boga i ogólnie poza parkiem szaleje ogień piekielny, zło i wszystko co najgorsze. Niestety ojciec Gusa w końcu umiera, chłopak zostaje sam i wtedy zaczyna się jego wędrówka, a raczej kłopoty.
Spotyka niejakiego Jepperda, który jest typowym przykładem upadłego człowieka, co to nie chce być bohaterem, a musi nim się stać, aby obronić słabszych. Silny, z wierzchu obojętny na ludzką krzywdę, ale w głębi duszy mający sumienie i miękkie serce. Jak tu takiego nie kochać. Czytając ten tom i patrząc na poczynania Jepperda miałem przed oczami Hugh Jackamna z filmu "Logan". No wypisz wymaluj, ten sam typ, tylko bez super mocy. Nawet gęba na swój sposób podobna. Oczywiście nasz "heros" skrywa mroczne tajemnice, ma ręce zbrukane krwią i tak dalej. Co jednak ważniejsze, to ten obraz idealnie wpasowuje się w całą konwencję komiksu, nadając jej sporej dawki realizmu. Gdyby była tutaj inna postać, np. bardziej przebiegła czy wyjątkowo inteligentna to całości nie czytało by się tak dobrze.
Na tym polega urok "Łasucha" ten ograny do szpiku kości duet, dwóch klasycznych postaci - upadłego człowieka i zagubionego dziecka - jest po prostu genialny. Niby nic nas tutaj nie zaskakuje, niby to wszystko znamy z innych komiksów, książek oraz filmów, ale bez nich "Łasuch" byłby niestrawny. Oczywiście, aby dopełnić obraz będziemy mieli też odpowiednio skrojonego antagonistę, w formie ludzi wywodzących się z dawnych struktur rządowych, gangi motocyklowe, upadłe miasta i całą resztę tej postapokaliptycznej otoczki.
Czy zatem "Łasuch" od strony fabularnej potrafi czymś zaskoczyć? O dziwo, tak. Pierwsza połowa albumu to klasyczna klisza - przedstawienie bohaterów, wędrówka, zacieśnianie ich relacji, mroczny sekret itp. Potem jednak do tej kliszy zaczynają się wdzierać interesujące zwroty akcji. W tle mamy retrospekcje jednej z postaci, a w międzyczasie dowiadujemy się kilku naprawdę szokujących rzeczy. Ten element, w połączeniu z bardzo wartką akcją, sprawiają, ze komiks czyta się błyskawicznie i po zakończonej lekturze, chce się wiedzieć więcej. Sam czuję ogromny apetyt na jeszcze jeden rozdział, nie mogą się doczekać premiery drugiego albumu, zapowiedzianego dopiero na listopad.
Co do rysunku, to mam z nim pewien kłopot. Z jednej strony idealnie oddaje ducha świata po zagładzie biologicznej. Jest mroczny, "brudny" i dość specyficzny. O wiele ciekawiej spisuje się na tym polu od tego co widzimy w "Ygreku", gdzie mimo kataklizmu, całość jest czasami trochę zbyt, że się tak nieprofesjonalnie wyrażę, kolorowa. Tutaj tego nie ma. Jest brud, mrok i zniszczenie. Czuć zagładę, wywołaną tajemniczą chorobą, która zdziesiątkowała populację ludzkości na świecie. Problem w tym, ze mi osobiście ta kreska nie przypadła do gustu. Mimo, że pasuje stylem do gatunku i przedstawionej historii, to mnie po prostu nie chwyta. O ironio inaczej bylo w wspomnianym "Ygreku", gdzie nie czułem tego "ducha postapo", ale sama kreska bardzo mi przypadłą do gustu. I tutaj jest chyba pies pogrzebany - kwestia gustu. Nie powinno to jednak nas odstraszyć od "Łasucha" bo to komiks naprawdę bardzo dobry scenariuszowo, idealnie wpisujący się w ramy swego gatunku.
Komu komiks może się spodobać?
Miłośnikom postapo, fanom lekkiej i szybkiej lektury.
Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Tak, bo po prostu jest bardzo dobrze napisany i przedstawiona w nim opowieść potrafi wciągnąć.
Czy komiks trafia do mojej kolekcji?
Nie. Owszem, kupił bym go, ale po przeczytaniu raz, stwierdzam, że nie mam ochoty do niego wracać. Z drugiej strony chętnie zobaczył bym jego ekranizację w postaci serialu, o ile przenosiłaby fabułę w formie jeden do jednego.
Czy komiks zakwalifikował się do listy wyróżnionych komiksów w 2018?
Tak, choć raczej nie powalczy o miejsce w pierwszej dziesiątce.