22 sierpnia 2018

Star Wars Komiks - Han Solo: Wyścig w służbie Rebelii

Co się stanie, gdy w renomowanym, morderczym wyścigu, weźmie udział zwykły przemytnik. Do tego nie z własnej woli, a przyparty do muru. Na to pytanie odpowiada właśnie "Han Solo: Wyścig w służbie Rebelii" i robi to naprawdę dobrze. Do tego stopnia, że chętnie zobaczyłbym pełnoprawny film aktorski, oparty na tym scenariuszu. Oczywiście jest trochę głupotek, w końcu to Star Wars, więc nie oczekujmy cudów, ale historia trzyma poziom, jest kilka ciekawych, trudnych do pełnego przewidzenia, zwrotów akcji, a całość oprawiono swoistym, czarnym humorem. To sprawia, że tą opowieść po prostu świetnie się czyta. Zacznijmy jednak od początku, bowiem Solo klasycznie ma na pieńku z kilkoma osobami i nie pali się wcale do wspierania Rebelii, mimo zauroczenia pewną księżniczką.

Han Solo po bitwie o Javin, stara się jakoś spłacić swój dług u Jabby. Niezbyt mu to wychodzi, a ostatnio zaczyna do niego przylegać łatka tchórza, gdyż nie bierze wszystkich zleceń. Ma to związek z wspomnianą bitwą i zbytnim narażeniem się siłom Imperium, które teraz go poszukują. Sytuacja się zmienia się diametralnie, gdy zostaje on wystawiony jako zawodnik w Smoczej Próżni, jednym z najniebezpieczniejszych wyścigów w całej galaktyce. Łatwo tam zaliczyć śmiertelny wypadek, rywalizacja jest ostra, a całość przykuwa uwagę miliardów istot z każdego zakątka galaktyki. Słowem wielkie ryzyko i jeszcze większa kasa. Niestety nic nie jest tutaj takie proste, bowiem Solo wykonuje tak naprawdę, choć nie z własnej woli, misje dla Rebelii, ściągnięcia trzech ocalałych szpiegów, nim tajemniczy zdrajca ich wykończy. Kłopoty zatem nie opuszczają naszego dzielnego przemytnika i jego kudłatego druha, a cała przygoda ma nieoczekiwany finał.

Tak. To co wyszło w tej opowieści to naprawdę dobrze skonstruowany finisz, jakiego dawno brakowało mi w filmach z tego uniwersum. Potrafi nieco zaskoczyć, jest dynamiczny, brutalny i pełen emocji. Zresztą jak cały wyścig Smoczej Próżni oraz intryga przemykająca na drugim planie. Solo i Chewbacca nie mają lekkiego życia, a obecna sytuacja jeszcze je komplikuje, mocno żonglując ich życiem i statkiem. Wypada to naprawdę ciekawie oraz zgrabnie, bo każda z postaci odgrywa dość istotną rolę. Nie ma więc tutaj postaci zrobionych na zasadzie zapchaj-dziury. Każdy ma swoje zadanie, pchające opowieść do przodu i wywiązuje się z niego należycie.

Album zawiera jeszcze dwie krótkie historyjki. Pierwsza jest związana z Poe Dameronem, druga to prosta satyra z droidami. Szczerze powiedziawszy, żadna z nich nie przykuła mojej uwagi. Satyra jest sztampowa, z motywem powielanym chyba już miliard razy w tym uniwersum, zaś Poe nigdy nie należał do moich ulubieńców. Co gorsza jego przygoda też trąci myszką, nie wnosi totalnie nic do obecnego kanonu i nowych przygód w świecie Star Wars. W praktyce lepiej by było, jakby tego typu opowiastki się nie pojawiały, bo po prostu szkoda na nie czasu. Niemniej dla głównej opowieści polecam nabyć ten komiks, bo przygoda Hana Solo zjada blisko 90% zeszytu i jest warta każdego grosza.