18 kwietnia 2018

Pjongjang

Gut Delisle napisał w swoim komiksie, że o Korei Północnej więcej dowiesz się z prasy, niż od samych mieszkańców tego kraju. Czytając "Pjongjang" opisujący dwumiesięczną wizytę autora w Korei Północnej w 2003 roku, doszedłem do wniosku, że ten kraj to czysty surrealizm. Tam prawa logiki, jak trafnie zauważa Delisle, po prostu nie istnieją. Poziom propagandy jest tak niebotyczny, że przekracza wszelkie granice. Niemniej Koreańczycy, lud prawdziwie wyzwolony, ostatnia ostoja "normalności" na tym świecie, święcie wierzą w otaczających ich bełkot. Po lekturze tego komiksu, rozumiem też lepiej, czemu inne kraje przyzwalają na trwanie tego chorego paradoksu. Odpowiedź jest jedna i w sumie nasuwała się od dawna - biznes.

Guy Delisle przybył do tego paradoksu, zwanego "Rajem na ziemi", w ramach projektu zleconego przez firmę gdzie pracował. Miał pomóc głównemu (i jedynemu) studiu animacji w Korei Północnej, stworzyć projekt kreskówki. Już na starcie nasz rysownik natrafił na serię dziwnych sytuacji, ale to co czekało go potem, przerosło nawet moje wyobrażenie o tym kraju. Wyobraźcie sobie czteropasmową autostradę, którą jedzie... jeden pojazd. Dosłownie jeden. Do tego wlecze się 80 km/h gdyż kierowca przestrzega przepisów. Mało? No to co powiecie na "ochotników" zamiatających (tak, dobrze czytacie) rzeczoną autostradę, którą zbudowano tylko w jednym celu - aby z Pjongjang dojechać do Muzeum Pałacu Przyjaźni. Oczywiście absurdy na tym nie poprzestają. Sam przybytek zbudowano z granitu i wpakowano go w górę, tworząc jednocześnie schron przeciwatomowy. Dlaczego? Aby chronić prezenty, jakie z całego świata otrzymał Kim Ir Sen i jego syn, a jest tego towaru naprawdę dużo. Samo przedstawienie fragmentu kolekcji wprawia w osłupienie, a jednocześnie budzi na ustach czytelnika uśmiech politowania. Szczególnie gdy czytamy wzięte wręcz z kosmosu dane statystyczne, przywoływane przez przewodnika muzeum.

Powyższy przykład to jeden z wielu, tak poronionych sytuacji, a są jeszcze bardziej sfiksowane. Sam Ukochany Przywódca, to w praktyce chodząca wersja Boga. Wszyscy antyczni herosi przy nim wymiękają. Gość jest prezydentem nawet po śmierci, a to czego dokonał za życia, gdyby było prawdą, wprawiłoby w osłupienie. Oto dowód na to, jak ideologia marksistowska potrafi zrównać z ziemią zdrowy rozsądek. Jeśli ktoś twierdzi, że obecnie w Polsce mamy reżim, to lepiej niech sięgnie po ten komiks, przeczyta go i zastanowi się jeszcze raz nad swoimi słowami. Tam człowiek potrafi wyparować, niemal dosłownie, za to że nie ma w klapie kurtki znaczka z Ukochanym Przywódcą. Kurde, można polecieć za to, że znaczek jest brudny. Poziom reżimu jest tam tak absurdalnie wysoki, że przekracza to definicję abstrakcji.

Problem polega na tym, że reżim wytępił wolną wolę pośród mieszkańców tego kraju. Oni naprawdę wierzą w cały ten bełkot. To co zadziwia przyjezdnych, w tym autora komiksu, dla Koreańczyków jest czymś zupełnie normalnym. Tutaj pojawia się kolejny paradoks - kapitalizm jest zły. Wyzysk robotnika jest zły. Wolny rynek jest zły. Niemniej nie przeszkadza to robić Korei Północnej dobrych interesów z sąsiadami czy krajami z innych kontynentów. Nawet Amerykanie, wróg numer jeden, mogą przyjechać do ego kraju, jeśli odpowiednio sypną groszem. Tak więc pieniądz złego kapitalisty, jest dobry zawsze, a Pan i niepodzielny władca tego kraju, ma dość forsy, aby móc kupić granit na zbudowanie ogromnej wieży, ku pamięci swego tatusia.

Guy Delisle zwraca swoim komiksem uwagę na bardzo ważny czynnik. Nawet gdyby wyzwolić Koreę Północną spod jarzma Kimów, to co by to faktycznie dało? Wolność? Ci ludzie nie potrafią samodzielnie myśleć, bo każde sprzeciwienie się słowom umiłowanego przywódcy, równa się zdradzie.Minęło 15 lat od wizyty Delisle w tym dziwnym kraju, zatem sytuacja na pewno tam się tylko pogorszyła. Jego komiks jest ważny i chętnie czytany. Świadczy o tym choćby fakt, ze przedstawiony tutaj album, to już trzecie wydanie tego tytułu w Polsce. Zatem nadal jest zapotrzebowanie na ten komiks, który musi się sprzedawać. W moje opinii trzeba go przeczytać. Choćby po to, aby samemu się przekonać, jak chorą ideologią jest marksizm oraz komunizm. Choć nie jestem pewien, czy to co dzieje się w Korei Północnej, można jeszcze rozpatrywać w tych ramach.