Piekło wojny domowej, rozpaliło Anglię na nowo. Rzeka krwi miała się niedługo przelać w krwawej bitwie pod Barnet, gdzie siły hrabiego Warwicka, Twórcy Królów, zetrą się z armią Yorków. Na jej czele stał Edward Plantagenet, walczący o koronę z Henrykiem VI. Dawni przyjaciele, walczący ramię w ramię, dziś stojący naprzeciw siebie w bitewnej mgle, a wokoło nich tysiące trupów. Taki obraz miał niedługo się ziścić, bowiem Wojna Dwóch Róż, nabrała już ponownie rozpędu, zbliżając się do kulminacji. Ta nie nastąpi jeszcze w tym albumie, ale jesteśmy świadkami wydarzeń, które bezpośrednio do niej doprowadzą. Stajemy oko w oko z bohaterami tego dramatu. Skąpanymi w nienawiści, pragnieniu władzy oraz zemsty. Ich ręce ociekają krwią angielskiego ludu, który cierpi głód i wykrwawia się coraz bardziej, ku uciesze Francji. Nadchodzi burza, a ta zawsze niesie z sobą śmierć.
Mimo, że dzieło Aya Kanno to fikcja historyczna, czasami mam wrażenie, że więcej tutaj faktografii, niż w niejednym amerykańskim filmie, mającym opis "Oparte na prawdziwych wydarzeniach". Rzeczywiście, sporo tutaj dodatków, szczególnie w odniesieniu do takich postaci jak Ryszard III z rodu Yorków, czy Henryk VI reprezentujący Lancasterów. Ich losy zostały splecione na zawsze, choć żaden z nich nie wiedział tak naprawdę kim jest ten drugi. Ryszard miał Henryka za pasterza i pielgrzyma, a ten uważał Ryszarda za wojennego zbiega. Nie znali zatem swego pochodzenia, budując coraz silniejszą relację. W tej również każdy z nich błędnie rozumiał swoją rolę. Henryk, roztrzaskany psychicznie przez piekło wojny oraz przelaną krew swych poddanych, widział w swym towarzyszu przyjaciela. Swoistą opokę, na której może się wesprzeć. Pomagał mu w tym fakt, że Ryszard jest mężczyzną, gdyż w wyniku pewnych wydarzeń z czasów dzieciństwa, czół swego rodzaju odrazę do intymnych zbliżeń, szczególnie z kobietą. Tymczasem Ryszard zaczął się w nim zakochiwać, właśnie jako kobieta, gdyż ta natura zaczęła powoli dominować. Ciężko się temu dziwić, pamiętając poprzednie wydarzenia. Mając tyle sekretów i niedopowiedzianych spraw, łatwo było przewidzieć, że musi się skończyć to katastrofą. Ta jednak przyszła w najmniej oczekiwanym momencie, do tego w bardzo spektakularnym stylu. Nie będę ukrywać, że taka zagrywka ze strony autora, bardzo mi się spodobała.
Na drugiej szali wagi mamy kolejny dramat dwojga, bliskich sobie ludzi. hrabia Warwick oraz Edward Plantagenet, szykują się do walki, mającej wyłonić prawdziwego władcę Anglii. Tego pierwszego wspiera król Francji oraz królowa Małgorzata Andegaweńska, żona Henryka VI. Edward natomiast opiera się na starych sojuszach oraz wierze w rodzinę, mimo faktu, że brat, Jerzy, go zdradził i próbował obalić. Wynik starcia nie jest jednak z góry przesądzony, a obaj mężczyźni ciągle są targani wątpliwościami. Niby pragną śmierci rywala, jednak rozsądek podpowiada im co innego. Ciężko zatem przewidzieć, jaki ostatecznie krok obiorą, szczególnie kiedy wokoło czają się ludzie, pachnący ogromnymi ambicjami.
Na tle wyżej wspomnianych dramatów rozgrywają się inne. Zarówno zwykłych ludzi, wymęczonych wojną domową, jak i dzieci możnych, które zmuszono do małżeństwa w imię politycznych konszachtów. To im czytelnik współczuje najbardziej, widząc jak rozgrywki pomiędzy ludźmi ambitnymi i łasymi na władzę, potrafią deprawować nawet najczystszą duszę. "Requiem Króla Róż" powoli staje się jedną z moich ulubionych serii komiksowych, luźno opartych na faktach historycznych. Mimo, że nie jestem miłośnikiem mang, a zdecydowanie bardziej wolę anime, to zostałem w pełni kupiony tym albumem. Cieszę się, że miałem możliwość sięgnięcia po ten tytuł, bowiem stał się drugą serią mangową, która dołączyła do mojej prywatnej kolekcji.
Mimo, że dzieło Aya Kanno to fikcja historyczna, czasami mam wrażenie, że więcej tutaj faktografii, niż w niejednym amerykańskim filmie, mającym opis "Oparte na prawdziwych wydarzeniach". Rzeczywiście, sporo tutaj dodatków, szczególnie w odniesieniu do takich postaci jak Ryszard III z rodu Yorków, czy Henryk VI reprezentujący Lancasterów. Ich losy zostały splecione na zawsze, choć żaden z nich nie wiedział tak naprawdę kim jest ten drugi. Ryszard miał Henryka za pasterza i pielgrzyma, a ten uważał Ryszarda za wojennego zbiega. Nie znali zatem swego pochodzenia, budując coraz silniejszą relację. W tej również każdy z nich błędnie rozumiał swoją rolę. Henryk, roztrzaskany psychicznie przez piekło wojny oraz przelaną krew swych poddanych, widział w swym towarzyszu przyjaciela. Swoistą opokę, na której może się wesprzeć. Pomagał mu w tym fakt, że Ryszard jest mężczyzną, gdyż w wyniku pewnych wydarzeń z czasów dzieciństwa, czół swego rodzaju odrazę do intymnych zbliżeń, szczególnie z kobietą. Tymczasem Ryszard zaczął się w nim zakochiwać, właśnie jako kobieta, gdyż ta natura zaczęła powoli dominować. Ciężko się temu dziwić, pamiętając poprzednie wydarzenia. Mając tyle sekretów i niedopowiedzianych spraw, łatwo było przewidzieć, że musi się skończyć to katastrofą. Ta jednak przyszła w najmniej oczekiwanym momencie, do tego w bardzo spektakularnym stylu. Nie będę ukrywać, że taka zagrywka ze strony autora, bardzo mi się spodobała.
Na drugiej szali wagi mamy kolejny dramat dwojga, bliskich sobie ludzi. hrabia Warwick oraz Edward Plantagenet, szykują się do walki, mającej wyłonić prawdziwego władcę Anglii. Tego pierwszego wspiera król Francji oraz królowa Małgorzata Andegaweńska, żona Henryka VI. Edward natomiast opiera się na starych sojuszach oraz wierze w rodzinę, mimo faktu, że brat, Jerzy, go zdradził i próbował obalić. Wynik starcia nie jest jednak z góry przesądzony, a obaj mężczyźni ciągle są targani wątpliwościami. Niby pragną śmierci rywala, jednak rozsądek podpowiada im co innego. Ciężko zatem przewidzieć, jaki ostatecznie krok obiorą, szczególnie kiedy wokoło czają się ludzie, pachnący ogromnymi ambicjami.
Na tle wyżej wspomnianych dramatów rozgrywają się inne. Zarówno zwykłych ludzi, wymęczonych wojną domową, jak i dzieci możnych, które zmuszono do małżeństwa w imię politycznych konszachtów. To im czytelnik współczuje najbardziej, widząc jak rozgrywki pomiędzy ludźmi ambitnymi i łasymi na władzę, potrafią deprawować nawet najczystszą duszę. "Requiem Króla Róż" powoli staje się jedną z moich ulubionych serii komiksowych, luźno opartych na faktach historycznych. Mimo, że nie jestem miłośnikiem mang, a zdecydowanie bardziej wolę anime, to zostałem w pełni kupiony tym albumem. Cieszę się, że miałem możliwość sięgnięcia po ten tytuł, bowiem stał się drugą serią mangową, która dołączyła do mojej prywatnej kolekcji.