10 stycznia 2018

Saga #2

Pierwszy tom "Sagi" strasznie mnie wkręcił. Głównie ze względu na świetny przekaz, gdzie na tle bardzo prostej i niewyszukanej historii, ukryto wiele odniesień do realnego świata. Drugi tom tylko podsycił apetyt za sprawą dwóch rzeczy - rodziców Marko oraz jego byłej narzeczonej Gwendolyn. Fenomenalnie uzupełnili oni historię, dając początek nowym wątkom fabularnym i budując relacje z bohaterami, których poznaliśmy w pierwszym albumie. W moim odczuciu drugi tom "Sagi" jest swoistym rozwinięciem wydarzeń z poprzedniego i kończy się z bardzo mocnym przytupem. Dziś przedstawię wam pełną listę powodów, dla których warto sięgnąć po tą serię, mimo jej dość dziwnego, miejscami bardzo kontrowersyjnego, uniwersum.

Zacznijmy od rysu fabularnego, bo w całej przygodzie bardzo dużo się dzieje. Alana i Marko to przedstawiciele dwóch, dominujących w galaktyce ras, które od stuleci prowadzą z sobą wojnę. Alana należy do skrzydlatych, czyli "ludzi" mających skrzydła (w różnej formie) i pochodzi z planety Brzeg. Marko jest rogatym, czyli istotą bardzo podobną do skrzydlatych, tylko że zamiast skrzydeł na plecach posiada rogi na głowie. Urodził się na Wieńcu, naturalnym satelicie Brzegu. Obecnie żadna z ras nie pamięta co wywołało wojnę, ale obie strony totalnie się nienawidzą, co podsyca tylko propaganda szerzona w szkołach i mediach. Inne rasy, będące często humanoidalnymi wersjami różnych zwierząt, musiały opowiedzieć się po jednej ze stron. Bycie neutralny niemal nie wchodziło w grę, bo to zawsze wystawiało taki świat na atak obu stron i zamienieni go w ogromne pole bitwy. Alana i Marko są jednak solą w oku obu obozów. Nie dość że się w sobie zakochali, to jeszcze wzięli ślub i mają dziecko. Z tego powodu stali się zbiegami, za którymi węszą różni łowcy nagród. W opiece nad ich córką pomaga i natomiast duch nastolatki, którego poznali na planecie Klin. w praktyce to pół ducha, bo dziewczyna zginęła wchodząc na minę. Teraz czeka ich najgorsze - teściowie i zdradzona narzeczona.


Rodzice Marko, czyli Klara oraz Barr, są rewelacyjni. Ona ma wiele wspólnego z Alaną, choć tego nie przyznaje. Jest wojownicza, potrafi kląć jak szewc i całkowicie oddana rodzinie oraz sprawie. To weteranka wojenna, która dużo w życiu widziała, nie jedno cierpienie przetrwała i zawsze był przy niej mąż. Czasami jednak szybciej działa niż myśli i tym sposobem potrafi napytać sobie problemów. Barr jest zupełnym przeciwieństwem żony. Opanowany, rozsądny, najpierw rozważa wszystkie opcje a potem rusza do działania. Też jest żołnierzem, a Marko wspominał jak rodzice pokazywali mu za młodu czym faktycznie jest wojna. Jego specjalizacją jest jednak magia za pomocą której tworzy pancerze oraz ubrania, chroniące ich nosiciela w boju. Rodzice Marko prezentują zatem różny sposób postrzegania wojny, jaka toczy się za oknami ich domów. Z drugiej strony są oddani sprawie, ale nadewszystko rodzinie. Hazel, córka Alana i Marko oraz narratorka całej serii, wspomina zresztą, że jej dziadkowie bardzo się kochali i poświęcili bardzo wiele, aby odnaleźć syna.

Ciekawie pokazano też relację Marko z jego matką, Klarą. Kiedy udali się do miejsca, w które Klara podczas ferworu walki wypędziła ducha Izabel, nastolatki połączonej mentalnie z malutką Hazel, co rusz dochodzi do sporów między matką a synem. W praktyce jest to wypisz wymaluj relacja jak w naszym świecie, gdy jedno z dzieci sprzeciwi się "rodzinnej tradycji" i poślubi kogoś z "gorszej" rasy. Z drugiej strony Klara potrafi przyznać się do błędu i bardziej zależy jej na szczęściu syna, niż prowadzeniu waśni. Co nie nakazuje jej być miłej dla synowej.


Jeszcze ciekawiej napisano postać Gwendolyn, dawnej narzeczonej Marko, której złamał swego czasu serce. Jest to piękna, młoda, czarnoskóra kobieta o idealnie białych, niedużych rogach. Czytelnik poznaje Gwen, gdy ta spotyka pogrążonego w żalu, po śmierci swej kochanki, Upartego. Facet jest w kawałkach. Zaczajona nie żyje, mała dziewczynka jest nadal niewolnicą na Sekstylionie, a on stracił wszelki trop celu swojego zlecenia. Kobieta, mają własne porachunki z Marko, postanawia mu pomóc we wszystkich działaniach. Najpierw odbić małą niewolnicę z Sekstylionu, a potem zająć się właściwym zleceniem. Efekty tych ruchów są ciekawe i godne dalszej obserwacji. Szczególnie, że czytelnik szybko potrafi polubić Gwendolyn. Oczywiście w tej przygodzie nie zabrakło Kłamliwej Kotki, pomagierki Upartego, czyli zwierzątka, które zawsze wyczuje czy ktoś kłamie albo mówi prawdę. Jej postać coraz bardziej mi się podoba, nadając wydarzeniom wokół Upartego, ciekawy obrót spraw.

Nie wolno zapomnieć o innej ważnej postaci, Księciu Robocie IV. Facet ma obecnie sporo na głowie. Żona w ciąży, wywiad Brzegu zrzuca mu na barki coraz więcej odpowiedzialności za misję odnalezienia bluźnierczych kochanków, władca Królestwa Robotów i ojciec IV, również sporo od niego wymaga, a naszego bohatera nękają koszmary z przeszłości. Był na froncie, omal nie zginął, wie czym jest prawdziwe piekło wojny. Nie ma tam miejsca na bohaterów z legend, czy honor. To piekło. Śmierć, błoto i krew to chleb powszedni linii frontu. Żadna ze stron nie przestrzega prawa wojennego, a cierpią na tym zarówno żołnierze jak i cywile. To wszystko odbija się na jego psychice, która zaczyna szwankować.


"Saga" to tak naprawdę dramat wojenny. Teoretycznie mamy dwoje kochanków, którzy uciekają przed wojenną zawieruchą, jako dezerterzy. Zakazany owoc ich miłości stoi kością w gardle obu stronom tego konfliktu, a ci którzy ich ścigają nie zawsze okazują się być pozbawionymi duszy potworami. Do tego wszystkie wątki są ze sobą bardzo umiejętnie splecione fabularnie, dając czytelnikowi świetną powieść akcji. Nie wymazuje to jednak obrazu wojny, jej koszmaru i politycznych zagrywek, jakie dzieją się na dalszym planie. Tym jest właśnie drugi tom "Sagi" - wstępem do rozmowy czym jest wojna oraz jej przeciwieństwo. I za to kocham tą serię.