24 czerwca 2017

Dwanaście prac Asteriksa

Filmy o przygodach dzielnych Gallów nie zawsze były tak udane jak seria komiksowa, choć kilka z nich to prawdziwe perełki. Jednym z takich filmów, jest animacja z 1976 roku, zatytułowana "Dwanaście prac Asteriksa". Ilość gagów potrafi miejscami przytłoczyć, kreska mimo swych lat nadal dobrze wygląda, a całość bawi kolejne pokolenia. Na fali tego hitu wydano ongiś komiks, a dziś wydawnictwo Egmont postanowiło odświeżyć go i podać ponownie. Czy dobrze zrobiło? Moim zdaniem nie, a powodów jest więcej niż mogłoby się wydawać.



Zacznijmy jednak o zalet komiksu, gdyż te niewątpliwie posiada. Po pierwsze rysunek. Jest on bardzo ładny, nawiązuje do animacji i co najważniejsze został wykonany przez Alberta Uderzo. Niewątpliwie to najmocniejsza strona całego albumu, gdyż warto móc podziwiać pracę mistrza. Zaprezentował nam tutaj masę scen z filmu, dokładnie przekładając na papier kadry z animowanego dzieła. Zadbano też o odpowiednią kolorystykę czym zajął się Thierry Mebarki. Wartym uwagi jest też wstęp skierowany do czytelników, napisany przez samego Uderzo. Pokazuje on jak cenił sobie współpracę z Goscinnym w pracy nad przygodami małego Galla i jego gru... to znaczy dużego przyjaciela, któremu towarzyszy mały piesek. Wspomina też w nich jak zainwestowali swe pieniądze w studio IDEFIX, odpowiedzialne za stworzenie najlepszych animacji o Asteriksie i Obeliksie. Lektura warta przeczytania.

Niestety sama lektura komiksu to już inna bajka. Czuć, że całość jest wykastrowana i nie udało się w pełni przenieść humoru z filmu na papier. Owszem rysunki pomagają, szczególnie jeśli ktoś zna film, ale całość jakoś nie śmieszy czy też wypada mało wesoło. Widać to zresztą na każdej stronie, szczególnie w momentach wykonywania poszczególnych prac. Pamiętam jak dziś motyw z Obeliksem na Wyspie Rozkoszy czy utarczki z urzędnikami w Domu, który czyni szalonym. Zresztą to ostatnie nadal jest aktualne, o czym wie każdy kto miał styczność z biurokracją w jakimkolwiek kraju.


Mimo wszystko album "Dwanaście prac Asteriksa" wydany dziś odbieram trochę jak żerowanie na sentymencie. Całość nie jest szczególnie dobra, ale też nie jest zła. To taki średniak, który warto sobie przekartkować dla samego rysunku, a potem odłożyć na półkę i rozkoszować się filmem. Jedyne co było dobre z całej tej lektury, to fakt, ze po jej zakończeniu przerzuciłem stos płyt w mojej domowej wideotece, odnalazłem DVD z "Dwunastoma pracami Asteriksa" i z przyjemnością obejrzałem sobie ponownie tą animację wracając myślami do czasów dzieciństwa. Zatem czy warto kupować ten komiks? Moim zdaniem nie, chyba ze chcemy uzupełnić naszą bibliotekę na zasadzie kolekcjonerskiej. Poza rysunkami nie widzę powodu aby sięgać po ten album, bo więcej zabawy dostarczył mi "Papirus Cezara".