26 grudnia 2016

Comanche #2: Wojownicy rozpaczy

Comanche przypomina mi w pewnym sensie moje dzieciństwo gdy to chłonąłem Westerny oraz wszelką literaturę przygodową jak gąbka wodę. Obecnie wolę nieco inne gatunku, choć nie powiem że całkowicie wyrosłem z opowieści spod znaku Dzikiego Zachodu. Dlatego ciesze się, że dane mi było w końcu zabrać się za lekturę tej serii. Pierwszy album mocno rozpalił wspomnienia z dzieciństwa, zaś ten tylko je pogłębił. Czemu? Cóż mamy tutaj sztandarowy model scenariusza dla Westernu, ale takiego z mocniejszym akcentem na ludzki dramat niż klasyczna przygodę z bandytami, Indianami i kawalerią USA. Wojownicy rozpaczy to komiks w pewnym stopniu dość brutalny, świetnie ukazujący jedną z cech człowieka - zawiść.

Akcja dzieje się w niedługi czas po finale poprzedniego tomu. Ranczo Trzy Szóstki, należące do młodej i twardej kobiety zwanej Comanche, zaczyna powoli prosperować. Podpisała ona dobrą umowę z koleją, zaś jej pomocnicy w tym poznany w poprzednim tomie Red Dust, robią wszystko aby interes się rozwinął. Niestety na drodze ku dobrobytowi stają Czejenowie, którzy cierpią głód. Porywają oni część stada Comanche, a gdy dziewczyna wraz z Redem jadą do wioski Indian aby znaleźć kompromis, sprawy szybko się komplikują. Finał sporu szybko dąży w jednym kierunku - wojny.

Komiks świetnie pokazuje jak ludzie z gorącą głową i apetytem na wojnę potrafią zgotować piekło na ziemi.Tym samym przyczyniają się do niepotrzebnego rozlewu krwi oraz śmierci. Jednocześnie autorzy w osobach Hermanna i Grega nie usprawiedliwiają żadnej ze stron tego konfliktu. Zarówno w obozie Indian jak i pracowników kolei są ludzie stający się zarzewiem całego konfliktu, który omal nie kończy się kolejną wojną pomiędzy rdzennymi mieszkańcami Ameryki a europejskimi osadnikami.


Takimi osobnikami są tutaj głównie jeden z synów wodza Czejenów oraz rosły pracownik kolei. Jednak nie tylko oni doprowadzają do eskalacji konfliktu. Głupie ruchy pracowników Comanche, wprowadzonych w błąd przez jednego z ich przeciwników, rozruchy na placu budowy trasy kolejowej czy oszust pracujący w Biurze do spraw Indian, są pośrednimi prowodyrami zaognienia całego konfliktu. Comanche i Red Dust starają się zapobiec masakrze oraz rozlewowi krwi, ale gdy gorące głowy dojdą do głosu, nikt już nie słucha rozsądku. Liczy się tylko wygrana jednej ze stron i całkowite upokorzenie drugiej.

Jak zwykle Hermann w świetnym stylu przedstawił tamtejsze czasy na swych pracach. Nie mamy tutaj przekoloryzowanych Indian z legend i opowieści pijanych poszukiwaczy przygód, tylko rasowe oddanie kultury Czejenów oraz osadników z Starego Kontynentu, którzy zamknęli ich w rezerwatach. Przekłada się to umiejętnie na zobrazowanie scenariusza i całego konfliktu jaki rodzi się pomiędzy tymi dwoma grupami, podsycany przez głód. Bardzo też podobała mi się kolorystyka dobrze budująca nastrój danej sceny, co wyjątkowo dobrze widać w scenach dziejących się w nocy lub pełnym słońcu. W ogóle zabawa oświetleniem przez Hermanna jest tu zabiegiem udanym.


Wojownicy to świetne pociągnięcie i rozwiniecie fabuły z pierwszego albumu serii, dające nadzieję na ciekawe przygody bohaterów rancza Trzy Szóstki w przyszłości. Ekipa tam pracująca jest teraz bardzo barwna zarówno pod katem koloru skóry jak i charakterów. Z pewnością na tle innych historii o Dzikim Zachodzie Comanche wypada bardzo dobrze. Może nie wybija się jakoś szczególnie przed szereg, ale śmiało dotrzymuje kroku liderom i biegnie w czołówce komiksowych westernów. Oby tak dalej.