Postać szlachetnego banity z lasu Sherwood, który przeciwstawiał się
czynnie księciu Janowi, jest chyba znana każdemu. Nic dziwnego, że przy
całej masie seriali, komiksów i mniej lub bardziej udanych gier, po raz
kolejny temat ten jest odświeżany. Tym razem lepiej było tego nie robić,
gdyż produkcja Robin Hood: The Secrets of Sherwood Forest jest nie
dość, że mizerna, to przy grach darmowych we Flash staje się wręcz
zbyteczna.
Ciekawa legenda w nudnym wydaniu
Produkcja należy do grona tytułów logicznych, gdzie będziemy rozwiązywać różnorakie łamigłówki, wplecione w fabułę. Historia opowiedziana w grze niczym nie odbiega od znanej szeroko legendy o dzielnym Robin Hoodzie, jednak jest ona przedstawiona w sposób skrócony i mało interesujący. W efekcie, aby nie tracić czasu, gracz przewija karty z opisem legendy, aby ponownie zająć się łamigłówkami. Niestety poszczególne etapy są mocno ograniczone ramami czasowymi, co utrudnia śledzeniu historii, zaś gracz skupia się tylko na błyskawicznym przebrnięciu przez poszczególne zagadki. Samych etapów również nie mamy zbyt dużo, zatem całość idzie ukończyć w niemal dwie godziny. To zdecydowanie zbyt mało, jak na produkt za który trzeba zapłacić dwadzieścia złotych - darmowe gry na przeglądarkę trwają zdecydowanie dłużej.
Zagadki...
Jeśli idzie o różnorodność zagadek, to jest ona całkiem spora. Mamy osiem typów łamigłówek, a zanim rozpoczniemy zabawę, możemy wybrać, które z nich będą się pojawiać podczas odkrywania legendy. Najlepiej wybrać wszystkie, bo tylko wtedy rozgrywka ma jakikolwiek sens oraz poziom trudności. Do wyboru oddano nam między innymi: szukanie różnic w obrazkach, układanie puzzli, szukanie obiektów na planszy czy przekładanie ikon obrazków tak, aby uzyskać trzy identyczne koło siebie. Słowem, tradycyjne łamigłówki z gier logicznych. Poziom trudności zagadek jest bardzo zróżnicowany. Od niezwykle prostych puzzli, po wymagające sokolego oka szukanie różnic w rysunkach. Na tym polu jest całkiem dobrze. Niestety, efekt psuje paskudna grafika teł i postaci. Są one bardzo szkaradne, mało wyraziste i nade wszystko biją tandetą. Najgorzej w zestawieniu bohaterów legendy wypada braciszek Tuck, który był mnichem. W grze wygląda on jak krzyżówka rapera ze średniowiecznym biskupem, obwieszony całymi tonami złota oraz ubrany w kosztowne szaty. Nie lepiej jest z tytułowym Robinem, który przypomina błazna z cyrku dla ubogich, przebranego w porażająco zielone kalesony i kubraczek. Naprawdę kiepskie zestawienie.
...i liczne wpadki
Niestety, na tym lista potknięć się nie kończy. A w zasadzie dopiero się zaczyna. Kolejny duży minus przypada oprawie audio. Zarówno odgłosy w tle jak i sam soundtrack brzmią bardzo słabo. Nie wiem, co autorzy mieli zamiar uzyskać tworząc muzykę do tej gry, ale z pewnością ich zamiarem nie był nim klimat średniowiecznej legendy, a prędzej zmiksowanej muzyki techno z ostrą domieszką elektro. W rezultacie lepiej gra się z wyłączonym dźwiękiem, gdyż wtedy można spokojnie skupić się na rozwiązywaniu zagadek. Następny minus należy się czasowi trwania rozgrywki. Na każdy etap mamy 5 minut plus przejścia fabularne pomiędzy nimi. W przypadku osób choć odrobinę bystrzejszych grę ukończymy w 2 godziny, zaś bardziej leniwym osobnikom zajmie ona może z godzinę więcej. Jeśli gra miała być nastawiona na rywalizację, wyszło to bardzo mizernie. Głównym powodem tego jest fakt, że w grze udział bierze tylko jedna osoba. Druga po zakończeniu gry musi się przelogować z profilu rywala na swój i od nowa wybrać poziom trudności oraz rodzaje łamigłówek jakie się pojawią. Efekt? Błyskawiczna nuda. Gra nie przykuwa na dłużej niemal nikogo. Nawet dzieciaki wolą zagrać już w jakieś darmowe tytuły logiczne, których w internecie jest od zatrzęsienia. Na dobitkę mamy takie potknięcia jak zlewanie się przedmiotów z tłem w przypadku niektórych map, brak lektora czytającego legendę, mizerne przerywniki filmowe czy, jak na to co prezentuje gra, zdecydowanie zbyt wysokie wymagania sprzętowe. Gdyby uniknąć choć części tych wpadek, to rozgrywka pewnie przykuła by mnie na dłużej, a tak po niemal pół godzinie miałem jej serdecznie dość.
Kiszka, waćpanie, kiszka
Robin Hood: The Secret of Sherwood Forest jako produkt komercyjny kompletnie nie zdaje egzaminu. Mimo naprawdę sporej różnorodności w łamigłówkach, tytuł posiada taką masę błędów oraz nade wszystko niedoróbek, że większość gier na przeglądarkę wypada nieporównywalnie lepiej. Do tego nie trzeba za nie płacić i trwają często o wiele dłużej. Twórcy kompletnie rozminęli się z celem, wydając na rynek pokracznego stworka, który nie wiele z legendarnym Robin Hoodem ma wspólnego. Gry nie polecam nikomu, mimo że jest tania. Lepiej już te pieniądze przeznaczyć na jakiś starszy tytuł z serii Brain College lub po prostu pójść do kina na porządny film.
Plus:
Ciekawa legenda w nudnym wydaniu
Produkcja należy do grona tytułów logicznych, gdzie będziemy rozwiązywać różnorakie łamigłówki, wplecione w fabułę. Historia opowiedziana w grze niczym nie odbiega od znanej szeroko legendy o dzielnym Robin Hoodzie, jednak jest ona przedstawiona w sposób skrócony i mało interesujący. W efekcie, aby nie tracić czasu, gracz przewija karty z opisem legendy, aby ponownie zająć się łamigłówkami. Niestety poszczególne etapy są mocno ograniczone ramami czasowymi, co utrudnia śledzeniu historii, zaś gracz skupia się tylko na błyskawicznym przebrnięciu przez poszczególne zagadki. Samych etapów również nie mamy zbyt dużo, zatem całość idzie ukończyć w niemal dwie godziny. To zdecydowanie zbyt mało, jak na produkt za który trzeba zapłacić dwadzieścia złotych - darmowe gry na przeglądarkę trwają zdecydowanie dłużej.
Zagadki...
Jeśli idzie o różnorodność zagadek, to jest ona całkiem spora. Mamy osiem typów łamigłówek, a zanim rozpoczniemy zabawę, możemy wybrać, które z nich będą się pojawiać podczas odkrywania legendy. Najlepiej wybrać wszystkie, bo tylko wtedy rozgrywka ma jakikolwiek sens oraz poziom trudności. Do wyboru oddano nam między innymi: szukanie różnic w obrazkach, układanie puzzli, szukanie obiektów na planszy czy przekładanie ikon obrazków tak, aby uzyskać trzy identyczne koło siebie. Słowem, tradycyjne łamigłówki z gier logicznych. Poziom trudności zagadek jest bardzo zróżnicowany. Od niezwykle prostych puzzli, po wymagające sokolego oka szukanie różnic w rysunkach. Na tym polu jest całkiem dobrze. Niestety, efekt psuje paskudna grafika teł i postaci. Są one bardzo szkaradne, mało wyraziste i nade wszystko biją tandetą. Najgorzej w zestawieniu bohaterów legendy wypada braciszek Tuck, który był mnichem. W grze wygląda on jak krzyżówka rapera ze średniowiecznym biskupem, obwieszony całymi tonami złota oraz ubrany w kosztowne szaty. Nie lepiej jest z tytułowym Robinem, który przypomina błazna z cyrku dla ubogich, przebranego w porażająco zielone kalesony i kubraczek. Naprawdę kiepskie zestawienie.
...i liczne wpadki
Niestety, na tym lista potknięć się nie kończy. A w zasadzie dopiero się zaczyna. Kolejny duży minus przypada oprawie audio. Zarówno odgłosy w tle jak i sam soundtrack brzmią bardzo słabo. Nie wiem, co autorzy mieli zamiar uzyskać tworząc muzykę do tej gry, ale z pewnością ich zamiarem nie był nim klimat średniowiecznej legendy, a prędzej zmiksowanej muzyki techno z ostrą domieszką elektro. W rezultacie lepiej gra się z wyłączonym dźwiękiem, gdyż wtedy można spokojnie skupić się na rozwiązywaniu zagadek. Następny minus należy się czasowi trwania rozgrywki. Na każdy etap mamy 5 minut plus przejścia fabularne pomiędzy nimi. W przypadku osób choć odrobinę bystrzejszych grę ukończymy w 2 godziny, zaś bardziej leniwym osobnikom zajmie ona może z godzinę więcej. Jeśli gra miała być nastawiona na rywalizację, wyszło to bardzo mizernie. Głównym powodem tego jest fakt, że w grze udział bierze tylko jedna osoba. Druga po zakończeniu gry musi się przelogować z profilu rywala na swój i od nowa wybrać poziom trudności oraz rodzaje łamigłówek jakie się pojawią. Efekt? Błyskawiczna nuda. Gra nie przykuwa na dłużej niemal nikogo. Nawet dzieciaki wolą zagrać już w jakieś darmowe tytuły logiczne, których w internecie jest od zatrzęsienia. Na dobitkę mamy takie potknięcia jak zlewanie się przedmiotów z tłem w przypadku niektórych map, brak lektora czytającego legendę, mizerne przerywniki filmowe czy, jak na to co prezentuje gra, zdecydowanie zbyt wysokie wymagania sprzętowe. Gdyby uniknąć choć części tych wpadek, to rozgrywka pewnie przykuła by mnie na dłużej, a tak po niemal pół godzinie miałem jej serdecznie dość.
Kiszka, waćpanie, kiszka
Robin Hood: The Secret of Sherwood Forest jako produkt komercyjny kompletnie nie zdaje egzaminu. Mimo naprawdę sporej różnorodności w łamigłówkach, tytuł posiada taką masę błędów oraz nade wszystko niedoróbek, że większość gier na przeglądarkę wypada nieporównywalnie lepiej. Do tego nie trzeba za nie płacić i trwają często o wiele dłużej. Twórcy kompletnie rozminęli się z celem, wydając na rynek pokracznego stworka, który nie wiele z legendarnym Robin Hoodem ma wspólnego. Gry nie polecam nikomu, mimo że jest tania. Lepiej już te pieniądze przeznaczyć na jakiś starszy tytuł z serii Brain College lub po prostu pójść do kina na porządny film.
Plus:
- stary dobry Robin Hood
- różnorodność zagadek
- zróżnicowany poziom trudności
- bardzo krótka
- słaba oprawa audio
- brzydka grafika postaci oraz teł
- błyskawicznie się nudzi
- licznik czasu
- jest dużo lepszych gier za darmo we Flash
Ocena - 2/10