Nigdy nie byłem w Jerozolimie, jednak od osób które odwiedziły to miasto, w tym moich rodziców, słyszałem bardzo dziwne, w większości nieprzychylne, opowieści o jej mieszkańcach. Dlatego z wielkim zainteresowaniem sięgnąłem po Kroniki Jerozolimskie, pióra, czy też raczej ołówka, Guya Delisle, kanadyjskiego rysownika, który spędził rok w tym dziwnym miejscu. Postanowił opisać swoje przeżycia w komiksie, dzięki czemu powstał unikalny reportaż dokumentalny opowiadający o Izraelu i jego mieszkańcach. Jest to pierwszy mój kontakt z twórczością tego rysownika, jednak już od pierwszej strony zakochałem się w jego pracy, zaś z każdą kolejna wiedziałem, że czeka mnie niesamowita przygoda. Przygoda w miejscu szalonym, wręcz opętanym gdzie wszelkie ludy wyznające tego samego Boga, ale nazywające go inaczej (choć i to nie zawsze) spierają się o to kto ma rację. Robią to w sposób, który dla Europejczyka czy Kanadyjczyka jest niezrozumiały i z tego powodu ciągle nasuwa się jedna myśl - "Czy w Jerozolimie jest jeszcze miejsce dla Boga?". Można by rzec że komiks Delisle, w pewien sposób odpowiada na to bardzo trudne pytanie, choć nie robi tego wprost.
Przedstawiona na kartach komiksu historia to rok z życia autora i jego rodziny w Jerozolimie. Miało to miejsce na przełomie 2006/2007 roku od początku sierpnia do końca lipca. Delicle wylądował w tym dziwnym miejscu gdyż jego żona pracuje dla organizacji pozarządowej, koordynującej działania lekarzy oraz psychologów pomagających ludziom. W tym wypadku w Jerozolimie oraz Strefie Gazy. Autor przybył zatem razem z nią i zamieszkał w jednym z budynków wynajętych przez MSF (Lekarze bez granic). Zajmując się domem oraz dziećmi, pracuje nad nowym projektem oraz poznaje ten dziwny kraj z jego różnorodnymi mieszkańcami. To co go zaskakuje to naprawdę zwariowane relacje międzyludzkie pomiędzy poszczególnymi wyznawcami danych religii, jak i wewnątrz wyznaniowe, gdzie ludzie raz skaczą sobie do gardeł innym razem podają sobie dłonie. Wszystko to zaś w imię tego samego, jeśli spojrzeć na historię, Boga, który jest tu najlepszą atrakcją turystyczną i narzędziem propagandy.
Autor podchodzi do całej relacji zarówno od strony humorystycznej jak i poważnej, niejednokrotnie mieszając z sobą oba te czynniki. Ukazuje w ten sposób absurdalność wielu sytuacji, dotykających każdej dziedziny codziennego życia. Ulice zamknięte dla danych grup wyznaniowych czy etnicznych, walka osiedli o dominację nad danym miastem lub dzielnicą, wiecznie zakorkowane ulice gdzie dosłownie trwa bitwa na zderzaki czy ludzie wędrujący z karabinem na plecach, co nikogo nie dziwi. Innymi słowy codzienność tutaj wydaje się być surrealistyczna dla ludzi z krajów Europy czy Ameryki Północnej. łatwo sobie bowiem wyobrazić jak zareagowałby Polka na widok zwykłego przechodnia w kawiarni, który na stoliku kładzie naładowany AK-47 po czym zamawia kawę i lody.
To co boli, zarówno autora jak i czytelnika, to sposób w jaki Izraelczycy traktują Palestyńczyków. Delisle nie usprawiedliwia zachowań radykalnych muzułmanów, jednak patrząc na pogrom z jakim spotykają się Palestyńczycy, automatycznie nasuwa mu się obrazek z lat 30-tcyh XX wieku gdzie Niemcy prześladowali Żydów. Tu mamy wręcz to samo. Wysiedlenia, oznaczanie drzwi, szykany, strefy do których nie wolno wchodzić Palestyńczykom czy sklepy tylko dla Żydów. A na dokładkę największe getto na świecie - Strefa Gazy. Miejsce skąpane w ogniu i krwi tylko dlatego, że jego mieszkańcy nie ugięli się Izraelowi i postanowili samo o sobie decydować. Można by rzecz że Izrael dokonuje regularnej eksterminacji Palestyńczyków, co lokalna praca, w tym nierzadko izraelska, nazywam dokładnie w ten sposób. Delisle zauważa przy tym, że w Europie zastanowiono by się milion razy zanim napisałoby hasła pokroju "Izraelski zamach terrorystyczny", "Armia Izraelska dokonała masakry" czy "Masowe wysiedlenia Palestyńczyków przez żydowskich nacjonalistów".
To pokazuje kolejny paradoks tego regionu - grupy ortodoksyjne (powszechnie nazywane ortodoksami) oraz wewnętrzny podział wyznaniowy każdej z trzech wielkich religii jakie znajdują się w Jerozolimie. Od razu widać, ze nie ma tutaj zgody zarówno pomiędzy Muzułmanami, Hebrajczykami i Chrześcijanami, jak i te ugrupowania żrą się miedzy sobą w ramach poszczególnych wyznań. Zawsze pretekst jest ten sam. To nasza wiara jest prawdziwa, to nasze Święte Pisma zostały nam dane przez Boga, To nasz BÓG jest tym prawdziwym, a wasz fałszywym. Wieczna wojna o Stwórcę, który widząc ten chaos już dawno opuścił "Święte Miasto". Nie przeszkadza to jednak jego wyznawcom kupczyć nim i miejscami, które turyści starają się odwiedzić. Oczywiście w tym momencie mamy ogrom checkpointów, sprawdzających przyjezdnych czasem wręcz do bielizny, restrykcyjne warunki wejścia do obiektów czy ogólne popędzanie pielgrzymów niczym bydła do rzeźni. Wygląda to bardziej jak "Przyjdź, zostaw swoje pieniądze i spadaj".
Autor opisuje też swoje codzienne życie. Opieka nad dziećmi i domem, próby tworzenia projektu,
szkicowanie interesujących miejsc, co nieraz przysparza mu problemów ze strony wojskowych, czy perypetie na lotnisku. Te ostatni w szczególności pokazują paranoiczny obraz Izraelczyków, którzy każdego osądzają o terroryzm, jeśli tylko wspomni o Strefie Gazy czy Palestyńczykach. Wtedy od razu można szykować się na kontrole osobiste, przewalanie tego życiorysu ileś pokoleń wstecz i tak dalej, a wszystko w imię "Bezpieczeństwa, pan rozumie". To sprawiło, że lektura Kronik Jerozolimskich umocniła mnie w przekonaniu, że opowieści jakie słyszałem o tym narodzie są prawdziwe i jakoś nie mam zamiaru nigdy wybierać się do Jerozolimy, miasta opuszczonego przez Boga.
Dzieło Delisle jest genialne oraz ponadczasowe, dzięki prostocie przekazu, wyważonej dawce humoru, która idealnie miesza się z absurdem opisywanych sytuacji. Mimo że jestem Chrześcijaninem, muszę w pełni zgodzić się z autorem, który rzekł "Dziękuję ci Boże, że uczyniłeś mnie ateistą". Mam wrażenie że ludzie w tamtym rejonie świata oszaleli i robią to co robią z pobudek czysto egoistycznych, kierowani chciwością. Ich Bóg już dawno zmienił się w Złotego cielca, zaś oni sami zniszczyli wszystkie owoce tej ziemi. To naprawdę smutne, gdyż w całym tym horrorze, żyją ludzie dobrzy, uczciwi i pomocni, starający się walczyć o to aby zapanował porządek. Kroniki Jerozolimskie powinien przeczytać każdy, nie tylko fan komiksów, a w szczególności ten kto pragnie odwiedzić Jerozolimę.
Ocena - 10!!/10
To co boli, zarówno autora jak i czytelnika, to sposób w jaki Izraelczycy traktują Palestyńczyków. Delisle nie usprawiedliwia zachowań radykalnych muzułmanów, jednak patrząc na pogrom z jakim spotykają się Palestyńczycy, automatycznie nasuwa mu się obrazek z lat 30-tcyh XX wieku gdzie Niemcy prześladowali Żydów. Tu mamy wręcz to samo. Wysiedlenia, oznaczanie drzwi, szykany, strefy do których nie wolno wchodzić Palestyńczykom czy sklepy tylko dla Żydów. A na dokładkę największe getto na świecie - Strefa Gazy. Miejsce skąpane w ogniu i krwi tylko dlatego, że jego mieszkańcy nie ugięli się Izraelowi i postanowili samo o sobie decydować. Można by rzecz że Izrael dokonuje regularnej eksterminacji Palestyńczyków, co lokalna praca, w tym nierzadko izraelska, nazywam dokładnie w ten sposób. Delisle zauważa przy tym, że w Europie zastanowiono by się milion razy zanim napisałoby hasła pokroju "Izraelski zamach terrorystyczny", "Armia Izraelska dokonała masakry" czy "Masowe wysiedlenia Palestyńczyków przez żydowskich nacjonalistów".
To pokazuje kolejny paradoks tego regionu - grupy ortodoksyjne (powszechnie nazywane ortodoksami) oraz wewnętrzny podział wyznaniowy każdej z trzech wielkich religii jakie znajdują się w Jerozolimie. Od razu widać, ze nie ma tutaj zgody zarówno pomiędzy Muzułmanami, Hebrajczykami i Chrześcijanami, jak i te ugrupowania żrą się miedzy sobą w ramach poszczególnych wyznań. Zawsze pretekst jest ten sam. To nasza wiara jest prawdziwa, to nasze Święte Pisma zostały nam dane przez Boga, To nasz BÓG jest tym prawdziwym, a wasz fałszywym. Wieczna wojna o Stwórcę, który widząc ten chaos już dawno opuścił "Święte Miasto". Nie przeszkadza to jednak jego wyznawcom kupczyć nim i miejscami, które turyści starają się odwiedzić. Oczywiście w tym momencie mamy ogrom checkpointów, sprawdzających przyjezdnych czasem wręcz do bielizny, restrykcyjne warunki wejścia do obiektów czy ogólne popędzanie pielgrzymów niczym bydła do rzeźni. Wygląda to bardziej jak "Przyjdź, zostaw swoje pieniądze i spadaj".
Autor opisuje też swoje codzienne życie. Opieka nad dziećmi i domem, próby tworzenia projektu,
szkicowanie interesujących miejsc, co nieraz przysparza mu problemów ze strony wojskowych, czy perypetie na lotnisku. Te ostatni w szczególności pokazują paranoiczny obraz Izraelczyków, którzy każdego osądzają o terroryzm, jeśli tylko wspomni o Strefie Gazy czy Palestyńczykach. Wtedy od razu można szykować się na kontrole osobiste, przewalanie tego życiorysu ileś pokoleń wstecz i tak dalej, a wszystko w imię "Bezpieczeństwa, pan rozumie". To sprawiło, że lektura Kronik Jerozolimskich umocniła mnie w przekonaniu, że opowieści jakie słyszałem o tym narodzie są prawdziwe i jakoś nie mam zamiaru nigdy wybierać się do Jerozolimy, miasta opuszczonego przez Boga.
Dzieło Delisle jest genialne oraz ponadczasowe, dzięki prostocie przekazu, wyważonej dawce humoru, która idealnie miesza się z absurdem opisywanych sytuacji. Mimo że jestem Chrześcijaninem, muszę w pełni zgodzić się z autorem, który rzekł "Dziękuję ci Boże, że uczyniłeś mnie ateistą". Mam wrażenie że ludzie w tamtym rejonie świata oszaleli i robią to co robią z pobudek czysto egoistycznych, kierowani chciwością. Ich Bóg już dawno zmienił się w Złotego cielca, zaś oni sami zniszczyli wszystkie owoce tej ziemi. To naprawdę smutne, gdyż w całym tym horrorze, żyją ludzie dobrzy, uczciwi i pomocni, starający się walczyć o to aby zapanował porządek. Kroniki Jerozolimskie powinien przeczytać każdy, nie tylko fan komiksów, a w szczególności ten kto pragnie odwiedzić Jerozolimę.
Ocena - 10!!/10