4 kwietnia 2016

Lumino City

Po przeszło dziesięciu latach bycia recenzentem, mając na sumieniu kilkaset materiałów i zagraniu w blisko tysiąc gier, wciąż jestem zaskakiwany. Raz negatywnie innym razem pozytywnie, jednak czasami zwyczajnie brak mi słów. Kiedy w moje ręce trafiło Lumino City, myślałem że to co widzę to fikcja. Uwielbiam filmy robione techniką animacji poklatkowej, ale jeszcze nigdy nie grałem w tego rodzaju grę. Praca nad nią pochłonęła ponad 3 lata, jednak zdecydowanie warto było poświęcić się temu projektowi bez reszty, aby pokazać, że gry komputerowe mogą być prawdziwym dziełem sztuki.

W poszukiwaniu dziadka

Lumino City jest dziełem, które stawia nacisk nie tylko na warstwę wizualną, ale również fabularną, co nie zawsze ma miejsce w grach indie. Historia tu opowiedziana jest prosta, jednak mimo to wciąga. Na samym początku poznajemy małą dziewczynkę imieniem Lumi oraz jej dziadka, który znika w tajemniczych okolicznościach. Dziecko rusza śladem swego opiekuna docierając do bram miasta Lumino City, które ma poważne problemy z zasilaniem. Lumi chcąc odnaleźć dziadka musi zatem ruszyć w podróż pełną niebezpieczeństw, po drodze rozwiązując skomplikowane zagadki logiczne i naprawiając lub uruchamiając mechanizmy, stojące od dłuższego czasu w bezruchu.


Trzeba przyznać, że ten przesączony abstrakcja, świat jest naprawdę ciekawie wykreowany. Fantazyjnie zaprojektowane domy, monstrualna elektrownia, fabryki czy ogrody to tylko mały kawałek kartonowego świata. Wszystkie elementy od postaci, przez ich wyposażenie po samą górę, na której wznosi się miasto, zostały zrobione w rzeczywistości z papieru, nici i metalu. Następnie wszystko sfotografowano, klatka po klatce i dopiero przystąpiono do obróbki graficznej w komputerze, łącząc zdjęcia tak aby powstała unikalna sceneria. Efekt tego jest oszałamiający, gdyż miejscami mamy wrażenie, że naprawdę poruszamy się po tym baśniowym świecie i obserwujemy go przez szkło monitora.

Każdy element historii współgra z otoczeniem oraz postaciami jakie spotykamy. Tutaj zwykłe czynności jak znalezienie otwieracza do konserw, są czymś magicznym bo wiążą się nie tylko z unikalną scenerią, ale też codzienną rzeczywistością niesienia pomocy innym, na jaka natrafiamy w realnym życiu. To sprawia, ze fabuła wciąga i przytrzymuje nas na długo przed komputerem. Niestety sama gra jest bardzo krótka i trwa raptem 4-5 godzin, zaś jeśli ktoś zna rozwiązania wszystkich zagadek to zje może z 2 godziny. Do tego sam finał troszkę trąci brakiem wyobraźni. niby jest dobrze, ale czuć niedosyt, spowodowany nie tym że skończyło się zabawę, a z powodu trochę absurdalnego wyjaśnienia sytuacji. Z drugiej strony są to jedyne faktyczne wady Lumino City.


Główka pracuje

Poziom łamigłówek w grze jest naprawdę dobrze wyważony. Z początku są one bardzo proste, jednak im dalej posuwamy się do przodu, tym jest trudniej. Każda kolejna zagadka jest już o jeden stopień bardziej skomplikowana i wymaga od gracza większej uwagi oraz pomyślunku. Ich różnorodność też jest dość spora, a wszystko to wynika z fabuły. Przyjdzie nam zatem dopasować elementy aby uruchomić maszynę, ustawić obiekty w odpowiedniej konfiguracji, odbudować ciemnię i etykiety na chemikaliach, aby wywołać poprawnie zdjęcia czy bawić się alfabetem Morse'a. Jest naprawdę w czym przebierać, a część łamigłówek potrafi mocno zmęczyć nasze szare komórki.


Czasami zdarzą się wyzwania, na których funkcjonowanie ciężko wpaść w pierwszej chwili i musimy sporo się nabiegać i porozglądać, zanim poskładamy wszystko w całość. Gdy już odkryjemy mechanizm działania, wtedy zaczynają się kolejne schody w postaci próby znalezienia prawidłowego rozwiązania, ale i to w końcu uda się osiągnąć. Co ciekawe, wracając do gry drugi raz po dłuższej przerwie, nadal trudno jest szybko ukończyć część wyzwań, co sprawia, że nie czujemy znużenia. Do tego w grze jest sporo interaktywnych przedmiotów, osób z którymi możemy porozmawiać, co tylko wydłuża zabawę. Całość oprawiono też przepiękną ścieżką muzyczną, która wpada w ucho, przez co zapada w pamięci.

Niemal ideał

Lumino City to gra warta swych pieniędzy. Jest ona dostępna tylko na platformie Steam, jednak może kiedyś zostanie wydana w Polsce. Mimo że twa raptem kilka godzin, to warto w nią zainwestować, bo do tego tytułu chce się wracać. Nie tylko za sprawą prostej, aczkolwiek ciekawej, historii czy unikalnej oprawy wizualnej, lecz ze względu na łamigłówki. Szkoda tylko, że samo zakończenie budzi taki niedosyt, jednak można na to przymknąć oko. W grach indie Lumino City zajmuje u mnie bardzo wysokie miejsce, a jako gra przygodowa jeszcze wyższe. Szczerze polecam ją wszystkim fanom tytułów logicznych spod szyldu Point&Click, gdyż z pewnością się nie zawiedziecie.

Plusy:
+ unikatowa oprawa wizualna
+ różnorodne zagadki
+ wyważony poziom trudności
+ muzyka
+ scenariusz
+ chce się do niej wracać

Minusy:
- bardzo krótka
- zakończenie troszkę trąci

Ocena - 9/10

1 komentarz:

  1. Fajna i pomysłowa. Scenariusz świenty, a muzyka przygrywa delikatnie. Naprawdę warto dać jej szansę!

    OdpowiedzUsuń