20 czerwca 2022

Słudzy Króla Midasa (Netflix)

Na ten serial trafiłem przypadkiem. Jako miłośnik thrillerów, który uwielbia wyszukiwać smaczki kina europejskiego, nie mogłem przejść obojętnie obok tego tytułu. Choć do tłumaczenia samego tytułu bardzo się przyczepię, bo w mojej opinii zrobiono tutaj mocną wtopę. Jednak serial jest naprawdę świetny, mroczny i z nietuzinkowym zakończeniem, które, patrząc po opiniach w sieci, nie do końca zostało zrozumiane przez publikę. Dla mnie jednak jest bardzo wymowne, a hiszpańska produkcja okazuje się być bardzo wymowna w dzisiejszych czasach. Dlaczego? Zaraz to wam przedstawię.

Zacznijmy jednak od tłumaczenia samego tytułu. Widać wyraźnie, ze polski producent przełożył tłumaczenie angielskiej wersji, czyli "The Minions of Midas". Tymczasem "Los Favoritos de Midas" powinno przełożyć się na "Ulubieńcy Midasa", co zresztą czyni polski lektor w trakcie całego serialu. I ma to bardzo wymowne znaczenie, szczególnie w finale, gdzie do widza dociera znaczenie tego określenia oraz czym kierowali się owi Ulubieńcy. Dlatego dziwi mnie polski tytuł, który nijak nie ma nic wspólnego z tym, co otrzymujemy w serialu.



Przechodząc jednak do samej fabuły, to jest ona naprawdę mięsista. Wszystko zaczyna się od śledztwa dziennikarskiego w sprawie handlu bronią na Bliskim Wschodzie w co, na domiar złego legalnie, był zamieszany jeden z głównych banków w Hiszpanii. Jednocześnie bogaty prezes spółki medialnej, do której należy gazeta zajmującą się wyżej wspomnianym śledztwem otrzymuje list z dość dziwnie brzmiącym szantażem. Otóż bogacz ma zapłacić 50 milionów euro, sprzedając akcje spółki, a jeśli tego nie uczyni to co tydzień w mieście zginie jedna osoba. Szantażyści dodatkowo podają dokładny czas i lokalizacje, stwierdzając przy tym, że osoba zostanie wybrana losowo. Gdy po nie spełnieniu ich żądań ofiara naprawdę ginie, w sprawę zostaje wciągnięta policja i wtedy lista trupów szybko zaczyna się wydłużać.

To co jest najbardziej przerażające w całym scenariuszu to pewna doza realizmu. Nie mam tutaj na myśli sposobu uśmiercania ofiar czy prowadzenia śledztwa, a samych listów z pogróżkami oraz treści żądań. Widz, podobnie jak śledczy, dziennikarka czy prezes spółki, od samego początku zostają postawieni przed pewnymi faktami. Bogaczowi i jego rodzinie nie spadnie włos z głowy, bo szantażystom zależy na ich zdrowiu, ofiarą może być każdy, niezależnie od wieku, a ślad po szantażystach urywa się niemal od razu. Brakuje dowodów, punktów zaczepienia, dosłownie czegokolwiek. Wszystkie ofiary giną w "wypadkach", o co łatwo gdy miastem targają niepokoje społeczne i dochodzi do aktów wandalizmu.



I to jest najbardziej przerażające. Ta namacalna bezsilność zwykłych ludzi wobec sprawców mających odpowiednie koneksje. To uczucie wzmaga się tysiąckrotnie w finale serialu, gdy poznajemy twarz naszego przeciwnika. Gdy dociera do nas, że już na samym starcie byliśmy na przegranej pozycji, nie mając szans w tym nierównym starciu. Nie ważne jaką drogę byśmy wybrali. Bowiem wobec Ulubieńców Midasa, każdy kto się im nie podporządkuje musi ulec generując przy tym zysk. Nie ma znaczenia kim się jest - dziennikarką, detektywem czy prezesem wielkiej firmy. Nikt nie jest bezpieczny.

A przykładów mamy sporo nawet w naszym kraju. Weźmy za wzór sprawę z sopockim klubem Zatoka Sztuki. Zrobiono wiele dymu, dochodzenie ciągnęło się latami, a finalnie nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Nikt naprawdę znaczący. Sprawę wyciszono i tłum dziś o niej nie pamięta. Tym bardziej nie pamięta też ofiar, których twarze zostały szybko wymazane z przestrzeni publicznej. Właśnie o takich potwornościach opowiada ten serial.



Jeśli idzie o część czysto techniczną, to całość stoi na naprawdę wysokim poziomie. Zdjęcia, oświetlenie, montaż, scenografie, gra aktorska udźwiękowienie. Osobiście nie za bardzo mam się do czego przyczepić. No może kilka ujęć było wyraźnie  powtórzonych oraz kilka razy dostaliśmy nieco naciągane sceny. Nie zepsuł mi to jednak odbioru serialu jako zamkniętej całości, którego scenariusz wciągnął mnie od pierwszych minut, natomiast finał jednocześnie budził smak rozgoryczenia porażką oraz wgniatał w fotel.

Wydaje mi się, że musi powstawać więcej tego typu produkcji. Nie wierzę, że otworzą oczy tłumowi. Będą zbyt niszowe i "spokojne", aby masowy odbiorca się nimi zainteresował. Jednak może choć część osób spojrzy na tego typu filmy i seriale przychylnym okiem, zmuszając do garści przemyśleń. Bowiem najgorsze co może nas spotkać, jako społeczeństwo, jest bierność. Wtedy dajemy się wodzić za nos i powtarzamy ciągle utarte schematy nie idąc do przodu. A na tym zawsze skorzystają, w taki czy inny sposób, prawdziwi Ulubieńcy Midasa.

1 komentarz:

  1. Jest to najlepszy film/serial, jaki udało mi się obejrzeć w ostatnim czasie. Podobnie jak Pan lubię thrillery i też skusił mnie tytuł, który w trakcie oglądania uznałam za chybiony, bo aż się prosi o
    „Ulubieńcy Midasa”. Ale to drobiazg, bo film ma niesamowitą fabułę i finał, które zmuszają do głębokich przemyśleń. Niestety, nie są one budujące, bo utwierdzają nas w poczuciu bezsilności wobec - no właśnie, czego? Losu? Przypadku? Systemu? Potęgi władzy? Śmierć wszystkich ofiar
    była niby przypadkowa, ale my wiemy, że ukartowana. I najgorsze jest to, że ci, którzy próbują dociec prawdy, rezygnują lub giną. Zostają ulubieńcy Midasa. Pieniądz rządzi światem. Mimo, że to już wszyscy wiemy, ten serial warto obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń