Obecny kanon trochę zaczyna męczyć, szczególnie w odniesieniu do wydarzeń z oryginalnej trylogii, która musi uwzględniać trylogię Disneya. A ta jaka jest każdy widzi. Dlatego chętnie sięgam po komiksy opisujące losy postaci mniej znanych lub, jak w tym wypadku, wydarzenia za czasów Wielkiej Republiki. Wypadają one ciekawiej, choć nie powiem, żeby to był jakiś powiew świeżości w marce. Z drugiej strony czyta się zdecydowanie ciekawiej, niż utarczki wiecznie trwającej rebelii przeciwko Imperium.
Mamy czasy jeszcze na stulecia przed atakiem na Tatooine, gdy Republika trzyma się mocno, a zakon Jedi cieszy się szacunkiem. No względnym szacunkiem, bo są ugrupowanie nie pałające do niego miłością. Na jednym z obrzeży Republiki oddano właśnie do użytku stacje kosmiczną Gwiezdny Blask. Wszystko wydaje się być w najlepszym porządku, ale pewnego razu Jedi otrzymują wezwanie pomocy. Przybywają za późno, natomiast trop prowadzi ich na okoliczną planetę rolną. I to tam zaczynają się prawdziwe kłopoty.
Dostajemy zatem nową grupę rycerzy oraz mistrzów zakonu, którzy wypadają... znośnie. Znaczy nie ma rewelacji, ale też nie drażnili mnie jakoś specjalnie. Zapewne ciekawostką będzie mistrz Sskeer, który pochodzi z jaszczurowatej rasy Trandoshan, ale nie wyróżnia się on jakoś szczególnie na kartach opowieści. Miałem wręcz wrażenie, że patrzę na kalkę czegoś już mi aż zbyt dobrze znanego. Z drugiej strony wnosi pewien klimacik i zapada w pamieci.
Tego samego nie mogę powiedźcie o jego towarzyszkach - Keeve Trennis: uczennicy, która właśnie stała się rycerzem Jedi oraz Mistrzyni Kriss: dowódczyni Gwiezdnego Blasku. Są tak nijakie i przeciętne, że kompletnie nie zapadły mi w pamięci. W zasadzie kopiuj-wklej Anakina i Obi-Wana, tylko z nieco wymieszanymi charakterami. Jakoś tego do końca nie kupuję. Natomiast o wiele ciekawiej prezentuje się główny antagonista, ale tutaj wchodzimy w poważne spoilery, zatem więcej o nim nie napiszę.
Czy zatem ten komiks to klapa? Nie. Czytało mi się go przyjemnie, tylko po prostu liczyłem na nieco więcej. To taka porządna, rzemieślnicza robota z ładną oprawą i dobrze napisaną fabułą. Moze gdybym nie znał na przestrzał filmowej sagi, serialu Wojny Klonów i kilku gier z uniwersum Star Wars to bym czymś się tutaj zaskoczony. Niestety za dużo tego poznałem i dziś po prostu ta formuła mnie już tak nie kupuje jak kiedyś. Choć to nadal lepsze niż trykociarze z Marvel czy DC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz