6 stycznia 2022

Czwórka z Baker Street #8: Sfora z Limehouse

To już ósmy tom Czwórki z Baker Street i przyznaję, że seria nic nie straciła na jakości. Tym razem mamy historię zamkniętą w jednym albumie i krążącą wokół zemsty za przeszłe grzechy. Coś typowego dla klasycznych kryminałów przełomu XIX i XX wieku. Oto na ulicy ginie jeden z szefów londyńskich gangów, dostając wcześniej ostrzeżenie od organizacji Czerwony Skorpion. Trop prowadzi do chińskiego handlarza opium, mającego w dokach Londynu ogromne wpływy. Jednak szybko okazuje się, że całą sprawa jest bardziej skomplikowana i, co gorsza, niesie poważne konsekwencje dla całego miasta.

Fabuła jest raczej mało skomplikowana, co jednak nie oznacza, że nie potrafi zaskoczyć. Mamy kilka fałszywych tropów, niekompletnych poszlak, a autorzy umiejętnie wodzą (do czasu) czytelnika za nos. Oczywiście idzie poskładać całość do kupy na chwilę przed podaniem rozwiązania zagadki, ale i tak nie na tyle szybko, aby zepsuło to zabawę. Nasza tytułowa dziatwa ma bowiem proste zadanie, które z czasem zaczyna się komplikować, szczególnie gdy Holmes z Watsonem wyruszają do Francji zapolować na słynnego mordercę. Wtedy robi się naprawdę ciekawie.

Kolejne tomy tej serii są już w drodze i finał tego albumu jasno daje do zrozumienia, ze wróci kilka brudów z czasów walki z Profesorem Moriartym. Może i szalony naukowiec kopnął w kalendarz, a jego organizacja rozpadła się niczym domek z kart, ale nadal kilka z nich pozostało w grze. Szczególnie tych z większą fortuną w sakiewce. Dlatego tym przyjemniej było odetchnąć mi przy pojedynczej, raczej przyziemnej sprawie prowadzonej przez Czwórkę z Baker Street.

Nasi protagoniści dorośli, ich sytuacja życiowa ostatecznie mocno zmieniła się na lepsze, a rany się zabliźniły. niektóre jednak nadal dają o sobie znać w ten czy inny sposób. Ciekawi mnie zatem, jak dalej potoczy się życie tej bandy zawadiaków. Zmieniają się, co widać wręcz gołym okiem, każde z nich zaczyna marzyć o innej ścieżce życiowej, ale nadal trzymają się razem. Są jak rodzina, ale taka, która może na siebie liczyć w potrzebie. Nie ważne z kim lub czym mają się zmierzyć.
I za to ich kocham :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz