To już szósty, a zarazem ostatni, tom serii Sherlock Holmes Society, gdzie słynny detektyw mierzy się w śmiertelnej rozgrywce z podróżnikami z przyszłości. Stawką jest Londyn oraz wojna totalna, której zarzewiem będzie totalitarne państwo stworzone na popiołach Anglii. Nadszedł czas, aby ostatecznie rozstrzygnęły się losy świata oraz podróżników przemierzających różne epoki.
Sherlock Holmes oraz jego brat i całe Ministerstwo Wojny polegli w starciu z synem wielkiego detektywa, którzy przybył z odległej przyszłości. Konkretniej z roku 1935, gdzie rządzi totalitarne Imperium Brytyjskie. Młody Liam, wspierany przez tajemniczego Ajschylosa, wszedł w posiadanie wszystkich wszystkich elementów potrzebnych mu do skonstruowania tajemniczej bomby. Broni tak potężnej, że jest zdolna zniszczyć całe miasto. Czas gra na jego korzyść, ale Holmes się jeszcze nie poddał i ma pewnego asa w rękawie. Jednak jest to jego ostatnia karta, która potrafi być obosieczna.
Muszę przyznać, że scenariusz został naprawdę solidnie napisany i wszystko domyka się w logiczną całość. Każdy element jest na swoim miejscu oraz sprawnie działa, umiejętnie pchając tą opowieść do upragnionego finału. To trudne w opowieściach o podróżach w czasie, bo tutaj naprawdę łatwo się wyłożyć. Jednak autorom tej serii należą się gratulacje bo wszystko dopięli tutaj na ostatni guzik. A sam finał to słodycz.
Wizualnie cała seria broni się na każdym kroku. Długo już w niej goszczę, bowiem najpierw były wampiry, potem przedwieczni, pierwsi podróżnicy w czasie, następnie tajemnicza plaga zamieniająca ludzi w zombi i wreszcie mamy zwieńczenie tej całej eskapady. Czy to ostateczny koniec? Z pewnością nie. Coś wisi w powietrzu, ale obecna historia została ostatecznie zamknięta. Jeśli pojawi się kontynuacja, a czuję, że tak będzie, to zabierze nas w zupełnie nowe rejony. Ja natomiast chętnie je odwiedzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz