Dożyłem czasów, gdy na Netflix pojawił się serial o dzielnych wojach Mirmiła. Tak, seria komiksowa Janusza Christy, często nazywana polskim odpowiednikiem przygód o Asteriksie i Obeliksie, zabłysła na arenie międzynarodowej jako animacja. Oczywiście już wcześniej wydawnictwo Egmont chwaliło się wydawaniem tej serii w innych językach, ale nie oszukujmy się. Film czy serial ma zawsze większą publikę. Jak zatem oceniam ten serial po pierwszych 5 odcinkach? Cóż... mam kilka zastrzeżeń, ale powiem tak: Jest dobrze, ale mogło być lepiej.
Zanim rozpocznę swój wywód muszę nadmienić kilka istotnych faktów. Są one na tyle ważne, że mają bezpośredni wpływ na moją ocenę tego dzieła. Po pierwsze na komiksach Janusza Christy jako przedszkolak uczyłem się czytać i poznawać litery. Seria o Kajku i Kokoszu była zatem u mnie jedną z najważniejszych koło prac Tadeusza Baranowskiego oraz Jerzego Wróblewskiego. Po drugie zawsze wolałem przygody Asteriksa i Obeliksa, ale i tak regularnie wracałem do naszych słowiański wojów. Głównie za sprawą Hegemona i jego zbójcerzy. Po trzecie - siła sentymentu jest ogromna :)
Jednak sięgając po ten serial starałem się nie wybierać żadnego obozu. Na wszelkich grupach komiksowych szybko doszło do podziału i część czekała na ten serial, a inni psioczyli, że nie da rady się przełożyć oryginału. Pierwszy zwiastun chyba jeszcze bardziej przyczynił się do tych podziałów. Osobiście zatem czekałem na produkcję Netflixa, ale jednocześnie chłonąłem serial "Smoczy książę" w efekcie czego zapomniałem na pewien czas o Kajku i Kokoszu. A gdy w końcu Netflix mi o tym przypomniał, to wciągnąłem wszystkie 5 odcinków na poczekaniu i bawiłem się naprawdę dobrze.
Z drugiej strony moja żona zasnęła w trakcie emisji trzeciego odcinka. Jednak nadmienię, że ona nie czytała tak uważnie komiksów Christy i raczej sięgała po nie z przypadku. To też jest istotne. Zdaje się też, że oczekiwała czegoś skierowanego do starszej publiki, młodzieży, podczas gdy ja zakładałem od pierwszego trailera, że będzie to produkcja dla małych dzieci. Coś co najmłodszemu pokoleniu przedstawi jedno z dziedzictw polskiej literatury komiksowej i będzie realnie w stanie zawalczyć o odbiorcę, śledzącego losy "Psiego patrolu". I w mojej opinii, to się udało. Naprawdę udało.
Z jednej strony mamy krótkie, około 13 minutowe, odcinki, pełne gagów, żartów słownych wyraźnie skierowanych do młodszego odbiorcy. Z drugiej natomiast wierne oddanie poszczególnych kadrów czy scen z komiksów Janusza Christy. Dla mnie jest to absolutny majstersztyk. I choć kocham komiksy Christy całym serduchem, to uważam, że mimo pewnej zmiany stylu, nowi twórcy utrzymali ducha pierwowzoru oddając tym samym hołd mistrzowi. Za to należą im się brawa na stojąco. Właśnie za umiejętne połączenie obecnych trendów seriali skierowanych do młodszych dzieci, z unikalnym stylem i charakterem oryginału.
Ale... :) Żeby nie było tak słodko, jest też pewna rażąca wada, a w zasadzie dwie, które skutecznie psuły mi seans. Po pierwsze, rzecz której nie umiem wybaczyć, czyli głos Kajka. Na Trygława i Swaroga jak on NIJAKO brzmi. Po prostu bezpłciowo, nudnie i żałośnie. W komiksach ta postać jest pełna energii, hardu ducha, odwagi i sprytna. Tak jak Asteriks. A tutaj? Tutaj miauczy coś pod nosem i brzmi jak znudzona życiem emo-nastolatka. Serce kraje mi się gdy tego słucham. Tak naprawdę mogłoby tej postaci nie być i niewiele by to zmieniło w odbiorze całego serialu w oczach osób, które nie znają komiksowego oryginału.
Po drugie, miejscami bardzo drętwa animacja oraz dość mało muzyki. To jest element czysto techniczny, który w dalszych odcinakach, a szczególnie odcinku piątym, działa już znacznie lepiej. Jednak w pierwszych dwóch odcinkach ruchy postaci czy nawet elementów otoczenia są jakieś takie ślamazarne i wręcz sztywne. Zbyt wolno to się rozkręca. Do tego samej ścieżki muzycznej jest mało i nie buduje to klimatu słowiańskich wojów. Widząc jednak wyraźną różnicę pomiędzy pierwszym a piątym odcinkiem, wierzę że na tym polu autorzy serialu się podciągną w następnych przygodach.
I tak właśnie wygląda w moich oczach Netflixowy Kajko i Kokosz. Świetny jako serial dla przedszkolaków, dobry dla fanów komiksów i raczej średni dla kogoś dorosłego kto nie zna oryginału, a chciałby po niego sięgnąć. Czy mogło być lepiej? Tak. Czy będzie lepiej w kolejnych odcinkach? Jeśli idzie o płynność animacji i udźwiękowienie muzyczne liczę że tak. Jeśli idzie o dubbing, pewnie nic się nie zmieni i koło fenomenalnych Hegemona i Mirmiła będzie nadal tkwił nijaki Kajko i przeciętny Kokosz. No chyba, że reżyser zrobi coś z aktorami podkładającymi im głosy :)
Dla mnie, fana komiksów Janusza Christy, była to jednak udana przygoda i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz