Kolejny tom Sherlock Holmes Society przenosi nas na ulice Londynu opanowane przez zombie. Mimo miejscami nieco absurdalnych sytuacji, całość trzyma poziom i czytało mi się to dobrze. Nawet bardzo dobrze, gdy Sherlock uciekał przed żywymi trupami, zaś jego odwrót osłaniał elitarny oddział brytyjskich żołnierzy wyposażonych w nowoczesny, jak na ich czasy, sprzęt. Na okładce prezentuje się nawet coś na kształt zbroi wspomaganej, która żywo przypomina mi tą znaną z serii gier Fallout. A to tylko jeden ze smaczków, jakie tutaj można spotkać.
Jeśli ktoś śledzi od początku serię autorstwa Sylvain Cordurie, która zaczęła się od spotkania Sherlocka z wampirami, to raczej potrafi się domyśleć, jak potoczy się fabuła prezentowanego tutaj tomu. Warto zaznaczyć, że we Francji wydano już tomy numer 5 i 6 z serii "Society", zatem historia jeszcze się nie skończyła, choć teoretycznie ten tom mógłby to sugerować. Ogólnie fabuła albumu czwartego skupia się na wojnie z nieumarłymi, finalizacji prac doktora Jekyla nad lekarstwem i rozstrzygnięciu konfliktu z tajemniczą organizacją zwaną Radą, która pragnie zniszczyć nie tylko Londyn, ale również całe Imperium. Ma to sens, ale miejscami Cordurie trochę przesadza. Szczególnie jeśli idzie o Radę. Z grupy naprawdę ciekawych elit tworzących zabójczą oraz sekretną lożę, zrobił finalnie... cóż... paczkę imbecyli z wielkim planem. Mieli tyle okazji, aby przeprowadzić cały proces lepiej, szczególnie, że nieraz wywiedli w pole słynnego detektywa, a finalnie dali ciała po całości.
Z drugiej strony narracja prowadzona przez Sherlocka nadal potrafiła mnie wciągnąć w świat przedstawiony w komiksie. Co prawda dwa razy trochę go łajałem za opieszałość, ale koniec końców jego przemyślenia oraz finalna decyzja, jak rozprawić się z Radą wyszły miodnie. Akcji tutaj od groma, kolorystycznie całość jest skąpana w mroku, głównie dlatego, że wiele scen rozgrywa się w kanałach, metrze lub nocą, a to buduje klimat apokalipsy. Jestem zatem ciekaw, jak potoczą się dalsze losy słynnego detektywa, który z nadzieją patrzy w przyszłość. Może jeszcze mnie czymś zaskoczy, choć na obecnym etapie raczej na to nie liczę.
PRZYKŁADOWE PLANSZE
Jeśli ktoś śledzi od początku serię autorstwa Sylvain Cordurie, która zaczęła się od spotkania Sherlocka z wampirami, to raczej potrafi się domyśleć, jak potoczy się fabuła prezentowanego tutaj tomu. Warto zaznaczyć, że we Francji wydano już tomy numer 5 i 6 z serii "Society", zatem historia jeszcze się nie skończyła, choć teoretycznie ten tom mógłby to sugerować. Ogólnie fabuła albumu czwartego skupia się na wojnie z nieumarłymi, finalizacji prac doktora Jekyla nad lekarstwem i rozstrzygnięciu konfliktu z tajemniczą organizacją zwaną Radą, która pragnie zniszczyć nie tylko Londyn, ale również całe Imperium. Ma to sens, ale miejscami Cordurie trochę przesadza. Szczególnie jeśli idzie o Radę. Z grupy naprawdę ciekawych elit tworzących zabójczą oraz sekretną lożę, zrobił finalnie... cóż... paczkę imbecyli z wielkim planem. Mieli tyle okazji, aby przeprowadzić cały proces lepiej, szczególnie, że nieraz wywiedli w pole słynnego detektywa, a finalnie dali ciała po całości.
Z drugiej strony narracja prowadzona przez Sherlocka nadal potrafiła mnie wciągnąć w świat przedstawiony w komiksie. Co prawda dwa razy trochę go łajałem za opieszałość, ale koniec końców jego przemyślenia oraz finalna decyzja, jak rozprawić się z Radą wyszły miodnie. Akcji tutaj od groma, kolorystycznie całość jest skąpana w mroku, głównie dlatego, że wiele scen rozgrywa się w kanałach, metrze lub nocą, a to buduje klimat apokalipsy. Jestem zatem ciekaw, jak potoczą się dalsze losy słynnego detektywa, który z nadzieją patrzy w przyszłość. Może jeszcze mnie czymś zaskoczy, choć na obecnym etapie raczej na to nie liczę.
PRZYKŁADOWE PLANSZE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz