O Franku, animowanym i komiksowym dziecku Jima Woodringa słyszałem od lat, ale nigdy nie przykuwał on mojej uwagi. Frank narodził się w 1996 roku, w świecie komiksu jest wychwalany pod niebiosa i ludzie w jego surrealistycznym świecie widzą wiele kunsztu. Nawet w przedmowie tego komiksu znajdziemy słowa:
Jego dzieła (Jima Woodringa) są ponadczasowe, gdyż przemawiają bezpośrednio do ziemian w każdym wieku i z każdego kontynentu.Wywołują śmiech, ale także karmią głód niezwykłości, dając pożywkę do snucia zachwycających wizji.
Widocznie jestem z Marsa, bo mnie osobiście ten komiks kompletnie nie ruszył, poza notorycznymi atakami ziewania.
Nie jestem wielkim fanem surrealizmu, choć lubię niektóre graficzne czy literackie dzieła utrzymane w jego konwencji. Niestety tym razem przysypiałem przeglądając kolejne karty tego komiksu. Całość jest utrzymana w niemej narracji, gdzie rysunek opowiada historię. Zgodzę się z tym, że faktycznie podczas "lektury" słyszy się w głowie dźwięki, ale to i tak nie ratowało mnie przed atakami ziewania. Po prostu historie dziejące się w poszczgólnych odcinkach są mało wyszukane. Przynajmniej dla mnie. Mamy tutaj bowiem opowieść o zemście, miłości, przywiązaniu, nauce i tak dalej, ale jakoś jest to dla mnie opowiedziane bez większej refleksji.
Nie wiem, może jestem za mało kreatywny, wrażliwy czy nie umiem dostrzec rzekomego geniuszu Jima Woodringa. We mnie jego prace nie pobudzały żadnych emocji poza znużeniem. Ani to nie jest psychodeliczne, choć za takie uchodzi, ani jakoś szczególnie ciekawe, czy tym bardziej nie widzę tutaj szczególnego przesłania. Owszem - od strony rysunku całość jest rewelacyjna, widać wysoką jakość prac autora, ale nadal - to jest nudne. Tematyka poszczególnych historii też nie zrobiła na mnie wrażenia, bo nie ma tutaj nic specjalnie zaskakującego.
Zapewne zostanę ostro skrytykowany za moje podejście, ale nie mam na to wpływu. Do mnie komiks Jima Woodringa totalnie nie trafia. Ładny, ale w mojej opinii dość wtórny, z nieciekawym surrealistycznym światem, silącym się na bycie psychodeliczną wizją, Bóg jeden raczy wiedzieć czego. Dla fanów Woodringa pewnie jest to pozycja obowiązkowa, dla innych... cóż, lepiej niech każdy sam wyrobi sobie opinię o tym komiksie.
Nie wiem, może jestem za mało kreatywny, wrażliwy czy nie umiem dostrzec rzekomego geniuszu Jima Woodringa. We mnie jego prace nie pobudzały żadnych emocji poza znużeniem. Ani to nie jest psychodeliczne, choć za takie uchodzi, ani jakoś szczególnie ciekawe, czy tym bardziej nie widzę tutaj szczególnego przesłania. Owszem - od strony rysunku całość jest rewelacyjna, widać wysoką jakość prac autora, ale nadal - to jest nudne. Tematyka poszczególnych historii też nie zrobiła na mnie wrażenia, bo nie ma tutaj nic specjalnie zaskakującego.
Zapewne zostanę ostro skrytykowany za moje podejście, ale nie mam na to wpływu. Do mnie komiks Jima Woodringa totalnie nie trafia. Ładny, ale w mojej opinii dość wtórny, z nieciekawym surrealistycznym światem, silącym się na bycie psychodeliczną wizją, Bóg jeden raczy wiedzieć czego. Dla fanów Woodringa pewnie jest to pozycja obowiązkowa, dla innych... cóż, lepiej niech każdy sam wyrobi sobie opinię o tym komiksie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz