O wojnie łatwo się mówi, dopóki nie dotyka ona nas bezpośrednio. Zauważa to już na wstępie Gani Jakipi, scenarzysta i autor "Powrotu do Kosowa". Sam emigrował z tego kraju do Barcelony, uciekając przed wojną trawiącą rozpadającą się Jugosławię. Był to czas bardzo krwawych walk zwieńczony czystkami etnicznymi na wielu obszarach. Jakupi opisuje swój powrót do ojczyzny pod koniec lat 90-tych ubiegłego stulecia, gdy Kosowo odzyskało niepodległość. Jego wspomnienia potrafią wykręcić żołądek, gdy opisuje relacje z napotkanymi ludźmi oraz swoje wspomnienia z dzieciństwa.
Komiks zaczyna się od opisu koszmaru, nękającego autora przez długi czas. Już to jest bardzo sugestywne, a rysunki jego kolegi Jorge Gonzaleza tylko potęgują efekt przerażenia. Zresztą jest to jedna z wielu takich scen, a w całym komiksie są przedstawione o wiele gorsze okropieństwa. Szczególnie w pamięci utkwiła mi jedna scena, gdy Jakupi przeprowadzał wywiad z byłym żołnierzem walczącym w serbskich oddziałach. Facet nie był wstanie otrząsnąć się z traumy po tym co widział i czego doświadczył. Jakupi zauważa w swej pracy wielokrotnie, że za czystki i wojnę odpowiadali fanatycy oraz politycy nie mający wiele wspólnego z Kosowem czy Serbią. Wcześniej ludzi z obu nacji mieszkali w jednym mieście n a jednej ulicy i im to nie przeszkadzało. Tak naprawdę sobie pomagali. Wojna oraz bojówkarze serbscy dokonujący masowych mordów zmienili ten stan rzeczy.
Jakupi wspomina też wielokrotnie o sytuacji sąsiadów po zakończeniu wojny, gdy Kosowo odzyskało niepodległość. Starzy Serbowie byli przeganiani z ziemi, na której się urodzili i wychowali. Tyle tylko, że ich sąsiedzi nie winili tych konkretnych Serbów za zbrodnie. Znali ich, wychowali się z nimi, pracowali i bawili się razem. Dla nich byli dalej sąsiadami. Jednak przybywający do miast młodzi uchodźcy szukali sytuacji do zaczepki i wszystko się zmieniło. Starzy Serbowie musieli uciekać, tak jak niegdyś ich sąsiedzi. Jakupi opisuje bardzo sugestywnie ten koszmar, tak że ciarki potrafią przejść człowiekowi po karku.
Ostatnią sprawą, często poruszaną w komiksie jest wyludnienie wielu wsi na terenie Kosowa. Autor przedstawia wioski i małe miasteczka, które przypominają sceny z koszmarów. Wypalone domy, brak ludzi, zniszczone instalacje energetyczne. Do tego wszędzie pełno sił pacyfikacyjnych UN, mających utrzymywać pokój na tych terenach. Z czasem jednak te miejsca są zasiedlane i ostatni rozdział tego komiksu przedstawia odradzające się miasta, wioski i stacje paliw. Pokazuje kraj powstający z popiołów wojny. Czytając "Powrót do Kosowa" przed oczami stanęła mi obecna sytuacja w Syrii czy Strefie Gazy, gdzie nadal trwa piekło. Może kiedyś ono minie. Może kiedyś i te narody odzyskają swój dom, tak jak ludy Bałkanów.
Komiks zaczyna się od opisu koszmaru, nękającego autora przez długi czas. Już to jest bardzo sugestywne, a rysunki jego kolegi Jorge Gonzaleza tylko potęgują efekt przerażenia. Zresztą jest to jedna z wielu takich scen, a w całym komiksie są przedstawione o wiele gorsze okropieństwa. Szczególnie w pamięci utkwiła mi jedna scena, gdy Jakupi przeprowadzał wywiad z byłym żołnierzem walczącym w serbskich oddziałach. Facet nie był wstanie otrząsnąć się z traumy po tym co widział i czego doświadczył. Jakupi zauważa w swej pracy wielokrotnie, że za czystki i wojnę odpowiadali fanatycy oraz politycy nie mający wiele wspólnego z Kosowem czy Serbią. Wcześniej ludzi z obu nacji mieszkali w jednym mieście n a jednej ulicy i im to nie przeszkadzało. Tak naprawdę sobie pomagali. Wojna oraz bojówkarze serbscy dokonujący masowych mordów zmienili ten stan rzeczy.
Jakupi wspomina też wielokrotnie o sytuacji sąsiadów po zakończeniu wojny, gdy Kosowo odzyskało niepodległość. Starzy Serbowie byli przeganiani z ziemi, na której się urodzili i wychowali. Tyle tylko, że ich sąsiedzi nie winili tych konkretnych Serbów za zbrodnie. Znali ich, wychowali się z nimi, pracowali i bawili się razem. Dla nich byli dalej sąsiadami. Jednak przybywający do miast młodzi uchodźcy szukali sytuacji do zaczepki i wszystko się zmieniło. Starzy Serbowie musieli uciekać, tak jak niegdyś ich sąsiedzi. Jakupi opisuje bardzo sugestywnie ten koszmar, tak że ciarki potrafią przejść człowiekowi po karku.
Ostatnią sprawą, często poruszaną w komiksie jest wyludnienie wielu wsi na terenie Kosowa. Autor przedstawia wioski i małe miasteczka, które przypominają sceny z koszmarów. Wypalone domy, brak ludzi, zniszczone instalacje energetyczne. Do tego wszędzie pełno sił pacyfikacyjnych UN, mających utrzymywać pokój na tych terenach. Z czasem jednak te miejsca są zasiedlane i ostatni rozdział tego komiksu przedstawia odradzające się miasta, wioski i stacje paliw. Pokazuje kraj powstający z popiołów wojny. Czytając "Powrót do Kosowa" przed oczami stanęła mi obecna sytuacja w Syrii czy Strefie Gazy, gdzie nadal trwa piekło. Może kiedyś ono minie. Może kiedyś i te narody odzyskają swój dom, tak jak ludy Bałkanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz