Nie często się trafia komiks z uniwersum Star Wars, gdzie protagonista to agent Imperium. Tutaj jednak już sam tytuł to sugeruje i faktycznie całość jest czymś na wzór kosmicznego agenta 007, a Imperium wcale nie jest takie złe jak malują je Rebelianci. Owszem, ma grzechy na sumieniu, ale daje możliwości wykształcenia się, zrobienia kariery, a nawet w swoim systemie przeznaczonym tylko dla ludzi, znajduje się miejsce dla bardziej egzotycznych gatunków. Głównym bohaterem jest niejaki Jahan Cross, as imperialnego wywiadu i przyjaciel Hana Solo z czasów Akademii. Cross trafia na tajemniczą sprawę, w którą zamieszany był wysoko postawiony oficer Imperium oraz arystokratyczny ród Starków, mający w przeszłości sporo na sumieniu. Podążając za śladami trafia na planetę będącą w centrum Sektora Korporacyjnego, z którym nawet Imperium musi się liczyć. Cross najpierw wpada na Hana Solo, potem zaś zostaje wrobiony w morderstwo wdowy po głowie rodziny Starków. Zaczyna się niebezpieczna zabawa w kotka i myszkę, a stawką jest pokój w galaktyce.
Całość jest utrzymana w klasycznym stylu, rodem z filmów o Jamesie Bondzie. Cross, tak jak jego odpowiednik z MI6, zalicza kobiety, jest tajfunem zniszczeń, służbowy sprzęt oddaje w kawałkach albo wcale, a przy tym nie boi się zabijać gdy to konieczne. Oczywiście towarzyszą mu luksus, niebezpieczeństwo, arcyłotrzy i piękne kobiety, które ochoczo zalicza, a te nieraz giną z rąk zazdrosnych kochanków. I wiecie co? Mi to całkowicie pasuje. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy fan Gwiezdnych Wojen łyknie taką przygodę osadzoną w tym uniwersum, ale w moim wypadku idealnie wpasowała się w oczekiwania. Dostałem wszystko co chciałem, w tym ciekawą fabułę i interesujący finał. Nawet było kilka zwrotów akcji, których się nie spodziewałem, co tylko zaliczam na dodatkowy plus.
Wątek z Hanem Solo również jest ciekawie poprowadzony, a Han ma do odegrania nawet coś więcej niż epizodyczną rolę starego kumpla z akademii. Ciekawie też wypadły utarczki słowne pomiędzy tymi postaciami, odnośnie Sokoła Milenium i bycia najlepszym pilotem w galaktyce. Sporą rolę dostała też córka rodu Stark, która robi za swoistą "dziewczynę Bonda", czy raczej w tym wypadku Crossa. Dodawszy do tego całkiem solidny rysunek oraz kolorystykę, wartką akcje i w miarę sensowny scenariusz, jak an to uniwersum, wychodzi nam solidny komiks akcji utrzymany w klimacie szpiegowskim. Dla mnie bomba, w sam raz na lekką lekturę po południu lub wieczorem.
Całość jest utrzymana w klasycznym stylu, rodem z filmów o Jamesie Bondzie. Cross, tak jak jego odpowiednik z MI6, zalicza kobiety, jest tajfunem zniszczeń, służbowy sprzęt oddaje w kawałkach albo wcale, a przy tym nie boi się zabijać gdy to konieczne. Oczywiście towarzyszą mu luksus, niebezpieczeństwo, arcyłotrzy i piękne kobiety, które ochoczo zalicza, a te nieraz giną z rąk zazdrosnych kochanków. I wiecie co? Mi to całkowicie pasuje. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy fan Gwiezdnych Wojen łyknie taką przygodę osadzoną w tym uniwersum, ale w moim wypadku idealnie wpasowała się w oczekiwania. Dostałem wszystko co chciałem, w tym ciekawą fabułę i interesujący finał. Nawet było kilka zwrotów akcji, których się nie spodziewałem, co tylko zaliczam na dodatkowy plus.
Wątek z Hanem Solo również jest ciekawie poprowadzony, a Han ma do odegrania nawet coś więcej niż epizodyczną rolę starego kumpla z akademii. Ciekawie też wypadły utarczki słowne pomiędzy tymi postaciami, odnośnie Sokoła Milenium i bycia najlepszym pilotem w galaktyce. Sporą rolę dostała też córka rodu Stark, która robi za swoistą "dziewczynę Bonda", czy raczej w tym wypadku Crossa. Dodawszy do tego całkiem solidny rysunek oraz kolorystykę, wartką akcje i w miarę sensowny scenariusz, jak an to uniwersum, wychodzi nam solidny komiks akcji utrzymany w klimacie szpiegowskim. Dla mnie bomba, w sam raz na lekką lekturę po południu lub wieczorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz