12 maja 2019

Bonding

Sam zwiastun tego mini serialu zapowiadał, że będzie to coś ostro pokręconego. I tak jest w istocie, ale pomiędzy zwariowanymi, śmiałymi scenami, będącymi poniekąd satyrą odnośnie BDSM, bycia dominą i ludzkich perwersji (co nie znaczy, że wszystkie są fikcją), twórcy "Bonding" przemycili kilka ważnych tematów. Zaufania, świadomości seksualnej, tematów tabu, a najważniejsze - bycia sobą. Tak, mamy tutaj do czynienia z unikalnym komedio-dramatem, gdzie satyra i sprawy dnia codziennego zderzają się ze sobą, tworząc naprawdę ciekawy obraz. Całość składa się z 7 odcinków średnio trwających 15 minut, zatem spokojnie da się to obejrzeć przy jednym posiedzeniu. Dla mnie nie był to czas stracony, choć przyznaję, że ukazane tutaj preferencje seksualne nie należą do tego w czym gustuję.

Scenariusz kręci się wokół pary bohaterów, która zna się od czasów liceum. Ona ma na imię Tiff, za dnia studiuje psychologię, a w nocy zarabia na życie pracując jako domina. On ma na imię Pete i chce być komikiem, pracując obecnie dorywczo w kawiarni. Tiff potrzebuje asystenta do pomocy, Pete natomiast kasy na czynsz i życie. W ten sposób na nowo drogi tej dwójki się krzyżują, pomagając odkryć swoje wewnętrzne potrzeby oraz przełamać ograniczenia.

Zacznę od tego, że gra aktorska jest tutaj na wysokim poziomie, ale to rola Pete'a zagranego przez Brendana Scannell trzyma widza przed ekranem. Inni też wywiązują się ze swej pracy, Zoe Levin wchodząca w skórę Tiff również wypada rewelacyjnie, a skórzane stroje dominy wyglądają na niej obłędnie. Niemniej dla mnie centrum to Scannell i jego postać. Nie mam pojęcia jakiej aktor jest orientacji seksualnej, ale w roli Pete'a wypadł po prostu obłędnie. Gra bowiem spłoszonego, nieco nieśmiałego i rozczarowanego życiem geja, który czasami wydaje się być stereotypowym homoseksualistą. Wręcz karykaturą tych stereotypów. Coś genialnego. Tak naprawdę jego postać kpi tutaj z fanów BDSM, poniżania, czy wszelkich innych stereotypów związanych z seksualnością oraz odmiennością. Jednocześnie jego bohater jest zwykłym facetem, który boi się poznać samego siebie i nie umie odnaleźć się w życiu.


I to jest piękne. W serialu osoby homoseksualne nie są w żaden sposób prześladowane. W końcu dostaliśmy produkcję, gdzie nie wciska się nam kolejnej martyrologii homoseksualizmu, a pokazuje takie osoby jako zwykłych ludzi, którzy żyją między ami. Czyli tak, jak jest w realnym życiu. Połączywszy to z prześmiewczym pokazaniem BDSM i skrzywionym spojrzeniem na rolę dominy oraz tematów tabu dotyczących seksu, wychodzi istna perełka. W niej natomiast postać grana przez Scannella po prostu błyszczy, nieraz przyćmiewając ciężką pracę Zoe Levin w roli Tiff. Jej bohaterka jest również szalenie ważna dla scenariusza, bo to ona wprowadza nas w ten dziwny świat pełen pokracznych perwersji. Serio, gdzie indziej widzieliście walkę pingwinów, gdzie to mężczyźni poprzebierali się za te stepujące ptaki :) Tiff zaznacza jednak wielokrotnie, że nie jest prostytutką. Nie. Ona odgrywa postać, ona wchodzi w jej skórę, a nie nadstawia tyłek, aby klient w trzy minuty załatwił sprawę. Jej zawód wymaga o wiele więcej wiedzy, finezji, przygotowań oraz pracy.


Jednak niesie on z sobą też sporo zagrożeń, jak każdy zawód otoczony mgłą tajemnicy i szczeniackich domysłów. Nie ma co się oszukiwać - porno totalnie wypaczyło obraz seksu, a w tym BDSM. Ludzie nieraz traktują takie osoby jako puste lalki, które można wykorzystać i zostawić. Dlatego Tiff nie ufa innym, traktuje każdego z dystansem oraz ostrożnością. Jednocześnie nie umie się sama przyznać do tego kim naprawdę jest. Czasem wchodzi w odgrywaną postać za mocno i tylko w skórze dominy czuje się bezpiecznie. Jej relacje z osobami na uczelni, ukrywaniem przed innymi swojej pracy, to w zasadzie druga najważniejsza historia, koło tej traktującej o życiu Pete'a/

Od strony technicznej serial jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dobrze wykonany. Najlepiej oceniam montaż oraz prace kamery. Do tego pozostawiono tutaj spore pole do pracy wyobraźni widza, bowiem wiele scen nie jest pokazanych dosłownie. Wszak to nie porno, a film, czy też raczej serial. Niemniej dziwacznych scen oraz perwersji rodem z szczeniackich snów tutaj nie brakuje. Tak naprawdę na tym polu "Bonding" rozrywa na strzępy, mieli, a następnie wylewa do rynsztoka dowolną część "50 twarzy Greya". Przy nim Grey to po prostu nieopierzony gówniarz w lateksowych slipach, który myśli że wie czym jest BDSM oraz seks, gdzie cała "wiedzę" czerpał z erotycznych kart do pokera.


"Bonding' to naprawdę bardzo dobry serial i być może doczeka się kolejnego sezonu. Naprawdę warto go obejrzeć, choć doradzam sporą ilość dystansu plus jakiś trunek w ramach materiałów pomocniczych. To specyficzne kino, nawet bardzo, więc nie każdemu podejdzie. Całość zresztą zaczyna nabierać rumieńców dopiero od trzeciego odcinka, gdyż pierwsze dwa mają po prostu szokować widza. W mojej opinii warto jednak obejrzeć całość i samemu wyrobić sobie opinię o tym dziele. Dla mnie nie był to czas stracony i pewnie jeszcze kiedyś sobie do tego serialu wrócę. Może pojawi się drugi sezon, ale dla mnie nie jest to coś koniecznego. To co obejrzałem, w zupełności mi wystarczy jako zamknięta całość.

2 komentarze:

  1. Mam za sobą 3 odcinki i choć nie wiem czy uda mi się obejrzeć resztę to z obawy przed spoilerami nie czytałem tekstu zbyt dokładnie. Ale wyrażę tutaj swoją opinię na podstawie tego co widziałem. Nie miałem problemu z przedstawionymi fetyszami, nawet niektóre (wieczny służący) były przejaskrawione i przez to zabawne. Aktorka grająca dominę zdecydowanie przyciągała mój wzrok (jestem prostym facetem), a aktor grający jej pomocnika (więcej nie powiem) był rozkosznie nieporadny i wstydliwy. A pomimo absurdalnych sytuacji i wszelkiego kuriozum, które wręcz uwielbiam w filmach, tutaj mnie nie kupiły. Nie widziałem też przedstawienia jakiś większych problemów. Odnoszę wrażenie, że 15 minut na odcinek który ma pokazać zarówno świat BDSM w przejaskrawiony sposób, a jednocześnie jakiś poważniejszy problem to zwyczajnie za mało. Kiedyś może uda mi się skończyć ten serial :P
    Pozdrawiam serdecznie, Szymon Rogowski z podcastu KultuGranie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważne podejście do problemów o tym kim chcemy być, a kim jesteśmy na pokaz są poruszone w 5 odcinku i późniejszych.

      Usuń