Pierwszy tom tej serii bardzo przypadł mi do gustu, gdyż idealnie sprawdzał się w roli czarnej i na swój sposób wulgarnej, ostrej satyry. Rewelacyjne przerobienie przekleństw, brzmiące np. "W fuj" lub "Ciastolony (tu wstaw odpowiednią personę lub obiekt)", tona trupów, rzeź na każdym kroku i ostre utarczki z Królową Chmurią, władczynią Baśniowa. Niestety kolejne pięć tomów, zawarte w tym albumie to lekki spadek formy, przynajmniej dla mnie. Dalej jest.... w zasadzie to samo i to już troszkę przynudza.
Tak naprawdę ciężko jest tutaj coś napisać, bowiem, gdybym dał wam recenzję pierwszego tomu, to mielibyście prezentacje moich wrażeń i z tego. Gertrud na chwilę stałą się władczynią Baśniowa, ale w tej roli kompletnie się nie sprawdzała, więc ją ostatecznie odwołano. I tak nasza zielonowłosa rozrabiara wróciła do tego, czym zajmowała się wcześniej - szukania drogi powrotnej do domu. Wcześniej jej nie za bardzo szło, bo zmarnowała bite trzy dekady, aby ostatecznie pocałować klamkę przez swą głupotę. Teraz w sumie wcale nie jest lepiej.
Dochodzi nowa postać z jej świata. Młody chłopak imieniem Duncan, który trafił do Baśniowa w wygódce, do tego przebrany w kostium smoka. Niestety jego rola jest ograniczona prawie do minimum, a szkoda, bo już teraz mogła być ciekawie rozwinięta. Na pewno będzie to zrobione w następnych tomach, bowiem już teraz wiemy, że Duncan odciśnie spory ślad, tak dosłownie, na Baśniowie. Jednak poza tym robi niewiele, aby nie powiedzieć, ze totalnie nic. Naprawdę wielka szkoda.
Tymczasem resztę perypetii Gertrude i jej przydupasa Laringtona, bardzo łatwo przewidzieć. W praktyce jest to, co było już pokazane wiele razy - trupy, flaki i w fuj wpieniona dziewczynka, która najchętniej uciastoliłaby każdego kto się nawinie. Szkoda, że zniknęły w zasadzie jej moce, które dostała od Mrocznej Śmierciśmierć, choć wtedy pewnie narobiłaby po prostu więcej zniszczeń. Reasumując - jeśli komuś podobał się pierwszy album serii, to tutaj dostanie solidną repetę tego co już zna. Natomiast osoby którym "Nienawidzę Baśniowa" niezbyt podeszło, nie maja tutaj czego szukać. Sam na pewno dotrwam do końca, bo naprawdę chcę wiedzieć czy Gertrude wróci do swego świata i jeśli tak, to jakie będzie miało to konsekwencje. Niemniej nie liczę już na coś innego niż przesłodzone flaki i hektolitry syropu wiśniowego na ścianie.
Tak naprawdę ciężko jest tutaj coś napisać, bowiem, gdybym dał wam recenzję pierwszego tomu, to mielibyście prezentacje moich wrażeń i z tego. Gertrud na chwilę stałą się władczynią Baśniowa, ale w tej roli kompletnie się nie sprawdzała, więc ją ostatecznie odwołano. I tak nasza zielonowłosa rozrabiara wróciła do tego, czym zajmowała się wcześniej - szukania drogi powrotnej do domu. Wcześniej jej nie za bardzo szło, bo zmarnowała bite trzy dekady, aby ostatecznie pocałować klamkę przez swą głupotę. Teraz w sumie wcale nie jest lepiej.
Dochodzi nowa postać z jej świata. Młody chłopak imieniem Duncan, który trafił do Baśniowa w wygódce, do tego przebrany w kostium smoka. Niestety jego rola jest ograniczona prawie do minimum, a szkoda, bo już teraz mogła być ciekawie rozwinięta. Na pewno będzie to zrobione w następnych tomach, bowiem już teraz wiemy, że Duncan odciśnie spory ślad, tak dosłownie, na Baśniowie. Jednak poza tym robi niewiele, aby nie powiedzieć, ze totalnie nic. Naprawdę wielka szkoda.
Tymczasem resztę perypetii Gertrude i jej przydupasa Laringtona, bardzo łatwo przewidzieć. W praktyce jest to, co było już pokazane wiele razy - trupy, flaki i w fuj wpieniona dziewczynka, która najchętniej uciastoliłaby każdego kto się nawinie. Szkoda, że zniknęły w zasadzie jej moce, które dostała od Mrocznej Śmierciśmierć, choć wtedy pewnie narobiłaby po prostu więcej zniszczeń. Reasumując - jeśli komuś podobał się pierwszy album serii, to tutaj dostanie solidną repetę tego co już zna. Natomiast osoby którym "Nienawidzę Baśniowa" niezbyt podeszło, nie maja tutaj czego szukać. Sam na pewno dotrwam do końca, bo naprawdę chcę wiedzieć czy Gertrude wróci do swego świata i jeśli tak, to jakie będzie miało to konsekwencje. Niemniej nie liczę już na coś innego niż przesłodzone flaki i hektolitry syropu wiśniowego na ścianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz