Drugi etap Wojny Dwóch Róż zbliża się ku końcowi. Nadchodzi decydująca bitwa, która ma rozstrzygnąć spór o koronę i tron Anglii, pomiędzy Lancasterami i Yorkami. Ma się ona rozstrzygnąć na pod Tewkesbury, kończąc tym samym na wiele lat krwawy spór. Aya Kanno jak dotąd trzymała się ściśle linii historycznej całego konfliktu, zatem lektura tego tomu dała mi jasny sygnał, że cała saga zmierza ku końcowi. Autorka ciekawie podeszła natomiast do wielu elementów, jak choćby choroba psychiczna Edwarda VI, albo szerzące się plotki o Ryszardzie III. W moim odczuciu dorównał tym samym mojemu ulubionemu scenarzyście, Jeanie Dufaux oraz jego bezkonkurencyjnej "Murenie". Nadszedł więc czas na, przynajmniej pozorne, rozstrzygniecie Wojny Dwóch Róż, której jesteśmy świadkami, jako czytelnicy. Muszę przyznać, ze Kanno ponownie mnie zaskoczył, umiejętnie łącząc fakty historyczne z fikcją.
Po tym jak Ryszard odkrył na polu bitwy pod Barnet, prawdziwe pochodzenie Henryka, targają nim rozterki. Z jednej strony łaknie krwi i zemsty na Lancasterach, za śmierć swego ojca, z drugiej kocha Henryka całym sercem. Dotąd nie wiedział z kim ma do czynienia. Był przekonany, że rozmawia z pasterzem lub pielgrzymem, a nie wrogiem. Przy Henryku odnalazł spokój, czół się wolny, bezpieczny i co ważniejsze dominowała jego kobieca natura. Nie zdradził swemu "kochankowi" swej tajemnicy, ukrywając przed nim swe rozdarte ciało. Bał się tego co mogłoby nastąpić, po tym jak zdradziłby, że jest hermafrodytą. Teraz natomiast czuje się kompletnie zagubiony i ciężko przez to nie współczuć Ryszardowi. Mimo moich obiekcji co do jego postępków, gdzie ambicją przyczynił się do śmierci wielu ludzi, to jest mi zwyczajnie go żal.
Henryk tymczasem jest już kompletną ruiną. Od początku miał problemy z psychiką, potem autor zdradził powód takiego stanu rzeczy, a wojenna zawierucha i czyny Małgorzaty Andegaweńskiej, jego małżonki, tylko pogłębiły depresję. Henryk zamknął się w sobie, otaczając marzeniami o wolności. Stał się niemal zdziecinniały, pragnący odkupić grzechy swoich krewnych. Zachować pokój i zatrzymać rozlew krwi za wszelką cenę. Nie udało się, a wydarzenia z bitwy pod Barnet, zamieniły jego i tak już nadwątloną równowagę psychiczną, w kupę zgliszczy. Kiedy widziałem kolejne sceny z jego udziałem, stał przede mną cień człowieka. W praktyce bełkoczące do siebie warzywo, zawieszone gdzieś pomiędzy koszmarem pola bitwy, a własnym poczuciem winy i braku zrozumienia woli Boga. Aż ból serce ściskał na ten widok, zresztą nie tylko mi, ale również wielu bohaterom tego dramatu.
Tymczasem na drugim planie w końcu dobiega koszmar, który rozpętała Małgorzata. Poznawszy jej przeszłość, ciężko się dziwić, czemu z taką zaciekłością walczyła o utrzymanie korony na głowie swojego męża. Nie kochała go, a i on nie darzył jej sympatią, jednak dawał swobodę działania i przywileje płynące z tytułu królowej. W praktyce przez wiele lat to Małgorzata rządziła krajem, usuwając tym samym z swej drogi dawnych regentów, mających zgubny wpływ na Henryka. Teraz pragnie, aby jej syn nosił koronę. Boi się o niego i gotowa jest zrobić absolutnie wszystko, aby tylko go ocalić. W tym celu wykorzystuje nawet jego młodą żonę, Anne Neville, najstarszą córkę hrabiego Warwicka. Dziewczyna jest naprawdę odważna i żywię do tej postaci ogromny podziw. Zresztą jeśli Kanno nadal będzie tak kurczowo trzymać się linii historycznej, to Anna zapewne odegra w przyszłych tomach kluczową rolę.
Drugi etap Wojny Dwóch Róż, właśnie dobiegł końca. Teraz w końcu może nastać blisko dziesięcioletni okres spokoju, który ostatecznie przerodzi się w ostatni etap walk o władzę pomiędzy Lancasterami i Yorkami. Mimo, że seria nie jest komiksem historycznym, bo zawiera sporo dopowiedzeń ze strony autorki, to bardzo chętnie obejrzałbym na jej podstawie serial. Anime lub aktorski, ważne aby był dokładną kopią scenariusza wykreowanego przez Aya Kanno. Zrobiła ona bowiem to samo, co choćby James Follet w swoich "Filarach Ziemi", albo wspomniany już Jean Dufax w "Murenie". Za to bardzo cenię Kanno i liczę, że po zakończeniu "Requiem Króla Róż", opisze losy rodu Tudorów.
Po tym jak Ryszard odkrył na polu bitwy pod Barnet, prawdziwe pochodzenie Henryka, targają nim rozterki. Z jednej strony łaknie krwi i zemsty na Lancasterach, za śmierć swego ojca, z drugiej kocha Henryka całym sercem. Dotąd nie wiedział z kim ma do czynienia. Był przekonany, że rozmawia z pasterzem lub pielgrzymem, a nie wrogiem. Przy Henryku odnalazł spokój, czół się wolny, bezpieczny i co ważniejsze dominowała jego kobieca natura. Nie zdradził swemu "kochankowi" swej tajemnicy, ukrywając przed nim swe rozdarte ciało. Bał się tego co mogłoby nastąpić, po tym jak zdradziłby, że jest hermafrodytą. Teraz natomiast czuje się kompletnie zagubiony i ciężko przez to nie współczuć Ryszardowi. Mimo moich obiekcji co do jego postępków, gdzie ambicją przyczynił się do śmierci wielu ludzi, to jest mi zwyczajnie go żal.
Henryk tymczasem jest już kompletną ruiną. Od początku miał problemy z psychiką, potem autor zdradził powód takiego stanu rzeczy, a wojenna zawierucha i czyny Małgorzaty Andegaweńskiej, jego małżonki, tylko pogłębiły depresję. Henryk zamknął się w sobie, otaczając marzeniami o wolności. Stał się niemal zdziecinniały, pragnący odkupić grzechy swoich krewnych. Zachować pokój i zatrzymać rozlew krwi za wszelką cenę. Nie udało się, a wydarzenia z bitwy pod Barnet, zamieniły jego i tak już nadwątloną równowagę psychiczną, w kupę zgliszczy. Kiedy widziałem kolejne sceny z jego udziałem, stał przede mną cień człowieka. W praktyce bełkoczące do siebie warzywo, zawieszone gdzieś pomiędzy koszmarem pola bitwy, a własnym poczuciem winy i braku zrozumienia woli Boga. Aż ból serce ściskał na ten widok, zresztą nie tylko mi, ale również wielu bohaterom tego dramatu.
Tymczasem na drugim planie w końcu dobiega koszmar, który rozpętała Małgorzata. Poznawszy jej przeszłość, ciężko się dziwić, czemu z taką zaciekłością walczyła o utrzymanie korony na głowie swojego męża. Nie kochała go, a i on nie darzył jej sympatią, jednak dawał swobodę działania i przywileje płynące z tytułu królowej. W praktyce przez wiele lat to Małgorzata rządziła krajem, usuwając tym samym z swej drogi dawnych regentów, mających zgubny wpływ na Henryka. Teraz pragnie, aby jej syn nosił koronę. Boi się o niego i gotowa jest zrobić absolutnie wszystko, aby tylko go ocalić. W tym celu wykorzystuje nawet jego młodą żonę, Anne Neville, najstarszą córkę hrabiego Warwicka. Dziewczyna jest naprawdę odważna i żywię do tej postaci ogromny podziw. Zresztą jeśli Kanno nadal będzie tak kurczowo trzymać się linii historycznej, to Anna zapewne odegra w przyszłych tomach kluczową rolę.
Drugi etap Wojny Dwóch Róż, właśnie dobiegł końca. Teraz w końcu może nastać blisko dziesięcioletni okres spokoju, który ostatecznie przerodzi się w ostatni etap walk o władzę pomiędzy Lancasterami i Yorkami. Mimo, że seria nie jest komiksem historycznym, bo zawiera sporo dopowiedzeń ze strony autorki, to bardzo chętnie obejrzałbym na jej podstawie serial. Anime lub aktorski, ważne aby był dokładną kopią scenariusza wykreowanego przez Aya Kanno. Zrobiła ona bowiem to samo, co choćby James Follet w swoich "Filarach Ziemi", albo wspomniany już Jean Dufax w "Murenie". Za to bardzo cenię Kanno i liczę, że po zakończeniu "Requiem Króla Róż", opisze losy rodu Tudorów.