Japońskie pociągi słyną z punktualności. jednak zawód konduktora w takim miejscu nie należy do najłatwiejszych. W ciekawy i mocno prześmiewczy sposób pokazuje to prosta gra imprezowa Tokio Express. Wcielamy się tutaj w obie grupy - pasażerów i konduktorów. Obie te role do łatwych nie należą, ale śmiechu potrafi być przy tym bez liku.
Pewnym utrudnieniem w grze jest znalezienie odpowiedniej liczby graczy. Możemy grać bowiem tylko w parach, a tych mamy maksymalnie cztery. Zatem w grze weźmie udział 4, 6 lub 8 osób, zatem przy nieparzystym zbiorze osób, ktoś będzie robił za donosiciela prowiantu.
Co jest celem zabawy? Otóż należy jak najszybciej usadzić na swoich miejscach pasażerów w pociągu. Przed rozpoczęciem rozgrywki gracze dobierają się w pary i siadają przy stole naprzeciwko siebie. Po jednej stronie mamy konduktorów, zaś po drugiej pasażerów. Teraz każda para otrzymuje zestaw 6 kart pasażerów i układa ich przed sobą tak aby tworzyli swa rzędy po 3 karty każdy. Na koniec też każdy dostaje kartę wskazówek, tak aby każda z par miała ją na stronie z japońską flagą z takim samym zestawem haseł. Teraz konduktorzy losują jedną (dla wszystkich) kartę przedziałów i nie pokazując jej graczom sterującym pasażerami umieszczają ją w podstawce rysunkiem skierowanym do nich.
Teraz za pomocą haseł podanych na karcie wskazówek gracze w poszczególnych parach muszą się dogadać tak aby ustawić pasażerów na swoich miejscach. Sztuczka polega na tym, że każda postać i hasło są połączone kolorem. Zatem gdybyśmy chcieli zamienić miejscami pasażera żółtego i zielonego to np. na stronie japońskiej może to brzmieć "Hisashiburi" i "Igakuyougo". Można sobie język połamać, ale na tym nie koniec utrudnień. Otóż konduktor musi dodatkowo pokazywać za pomocą konkretnych gestów rękoma, opisanych w instrukcji, jaki ruch należy zrobić tymi karatami, zaś karty mogą poruszać się tylko w linii prostej (poziomo lub pionowo) o jedno albo dwa pola.Para która pierwsza poprawnie ułoży swoich pasażerów wygrywa rundę, zaś tych rozegramy tyle ile jest par.
Minusem rozgrywki jest potęgowanie ogromnego hałasu przez graczy. Nieraz się oni przekrzykują, zatem rozgrywka w jakimś pubie czy knajpie raczej nie wchodzi w rachubę. Z drugiej strony zabawa po wypiciu czegoś z procentami jest naprawdę przednia. Aby utrudnić sobie grę można karty wskazówek dobrać parami z różnych krajów, np Finlandii czy Włoch. Zasady są takie same, ale słowa totalnie inne, nieraz bardzo trudne do wymówienia. Nie wiem nawet czy coś znaczą, ale i tak można na nich język połamać. Na poziomie ekstremalnym, grając w 4 osoby możemy mieć ustawienie pasażerów 3x3 korzystając z dwóch zestawów kart. W tym momencie przy stole naprawdę mamy prawdziwie pokraczny pokaz dziwnych haseł i ludzi machających rękoma na wszystkie strony.
Tokio Express to świetna gra, ale nie do zagrania w każdym miejscu i nie każdemu może podejść. Do tego nie zagramy w nieparzystym składzie a absolutne minimum graczy to 4 osoby. Dlatego może ona nie trafić do każdego i przejść bez większego echa. Owszem sprawdza się na wycieczkach czy na parapetówce, ale i tak nie zawsze zagości na stole w takiej sytuacji. Niemniej sam pomysł jak i wykonanie są na poziomie naprawdę wysokim. Z tego powodu warto się tym tytułem zainteresować i spróbować w niego zagrać na jakimś konwencie.
Plusy:
* ciekawa mechanika
* oprawa graficzna
* solidne wykonanie
* idealna na imprezy
* niska cena
Minusy:
* bardzo głośna rozgrywka
* nie zagramy w każdym miejscu
* niektóre słowa piekielnie trudno wymówić
Pewnym utrudnieniem w grze jest znalezienie odpowiedniej liczby graczy. Możemy grać bowiem tylko w parach, a tych mamy maksymalnie cztery. Zatem w grze weźmie udział 4, 6 lub 8 osób, zatem przy nieparzystym zbiorze osób, ktoś będzie robił za donosiciela prowiantu.
Co jest celem zabawy? Otóż należy jak najszybciej usadzić na swoich miejscach pasażerów w pociągu. Przed rozpoczęciem rozgrywki gracze dobierają się w pary i siadają przy stole naprzeciwko siebie. Po jednej stronie mamy konduktorów, zaś po drugiej pasażerów. Teraz każda para otrzymuje zestaw 6 kart pasażerów i układa ich przed sobą tak aby tworzyli swa rzędy po 3 karty każdy. Na koniec też każdy dostaje kartę wskazówek, tak aby każda z par miała ją na stronie z japońską flagą z takim samym zestawem haseł. Teraz konduktorzy losują jedną (dla wszystkich) kartę przedziałów i nie pokazując jej graczom sterującym pasażerami umieszczają ją w podstawce rysunkiem skierowanym do nich.
Teraz za pomocą haseł podanych na karcie wskazówek gracze w poszczególnych parach muszą się dogadać tak aby ustawić pasażerów na swoich miejscach. Sztuczka polega na tym, że każda postać i hasło są połączone kolorem. Zatem gdybyśmy chcieli zamienić miejscami pasażera żółtego i zielonego to np. na stronie japońskiej może to brzmieć "Hisashiburi" i "Igakuyougo". Można sobie język połamać, ale na tym nie koniec utrudnień. Otóż konduktor musi dodatkowo pokazywać za pomocą konkretnych gestów rękoma, opisanych w instrukcji, jaki ruch należy zrobić tymi karatami, zaś karty mogą poruszać się tylko w linii prostej (poziomo lub pionowo) o jedno albo dwa pola.Para która pierwsza poprawnie ułoży swoich pasażerów wygrywa rundę, zaś tych rozegramy tyle ile jest par.
Minusem rozgrywki jest potęgowanie ogromnego hałasu przez graczy. Nieraz się oni przekrzykują, zatem rozgrywka w jakimś pubie czy knajpie raczej nie wchodzi w rachubę. Z drugiej strony zabawa po wypiciu czegoś z procentami jest naprawdę przednia. Aby utrudnić sobie grę można karty wskazówek dobrać parami z różnych krajów, np Finlandii czy Włoch. Zasady są takie same, ale słowa totalnie inne, nieraz bardzo trudne do wymówienia. Nie wiem nawet czy coś znaczą, ale i tak można na nich język połamać. Na poziomie ekstremalnym, grając w 4 osoby możemy mieć ustawienie pasażerów 3x3 korzystając z dwóch zestawów kart. W tym momencie przy stole naprawdę mamy prawdziwie pokraczny pokaz dziwnych haseł i ludzi machających rękoma na wszystkie strony.
Tokio Express to świetna gra, ale nie do zagrania w każdym miejscu i nie każdemu może podejść. Do tego nie zagramy w nieparzystym składzie a absolutne minimum graczy to 4 osoby. Dlatego może ona nie trafić do każdego i przejść bez większego echa. Owszem sprawdza się na wycieczkach czy na parapetówce, ale i tak nie zawsze zagości na stole w takiej sytuacji. Niemniej sam pomysł jak i wykonanie są na poziomie naprawdę wysokim. Z tego powodu warto się tym tytułem zainteresować i spróbować w niego zagrać na jakimś konwencie.
Plusy:
* ciekawa mechanika
* oprawa graficzna
* solidne wykonanie
* idealna na imprezy
* niska cena
Minusy:
* bardzo głośna rozgrywka
* nie zagramy w każdym miejscu
* niektóre słowa piekielnie trudno wymówić